Śniąc o Schulzu

"Ostatnia ucieczka", spektakl Aleksandra Maksymiaka, na podstawie opowiadań Brunona Schulza, zachowuje i uwydatnia najlepsze cechy literackiego pierwowzoru. Ukazuje bowiem rzeczywistość rozpiętą między jawą a snem, projekcje podświadomych ludzkich tęsknot i wspomnień, uobecnia mit rajskiego dzieciństwa, naznaczony poczuciem schyłku i nieuchronnego przemijania.

Główny bohater przedstawienia, Józef (Krzysztof Grębski), łączący w sobie tożsamości chłopca i dorosłego mężczyzny, odkrywa siebie poprzez konfrontację z przeszłością. Centralne miejsce jego świata zajmuje Ojciec (Józef Frymet), kupiec bławatny, którego bohater odwiedza w nadrealnym Sanatorium pod Klepsydrą. Myślowa wędrówka Józefa odbywa się na wielu planach czasowych, dzieciństwo zderza się ze starością, a przeszłość wpływa na postrzeganie nieokreślonego „teraz”. Monolog tej postaci wyznacza kierunek akcji, czy może raczej przepływu obrazów, do złudzenia przypominających strumień świadomości.

Bohaterowie ukazują się naszym oczom na dwóch planach: scena należy do aktorów, zakryte półprzezroczystymi pasami materiału podwyższenie – do lalek. Odgrywają one istotną rolę w projekcji wspomnień i wizji Józefa. Jedna z wielkich kukieł staje się jego sobowtórem, powtarzającym lub groteskowo zniekształcającym ruchy aktora. Ojciec i Matka występują wyłącznie w wersji lalkowej, przynależą bowiem do zamkniętej, odległej sfery przeszłości, istnieją jako manekiny ożywiane słowem syna. Pracujący w sanatorium Doktor (świetny Tomasz Maśląkowski) czy Nauczyciel (równie znakomity Sławomir Przepiórka) również wykonują nienaturalnie przerysowane gesty, imitując mechaniczne ruchy kukieł. W scenie szkolnej wykorzystano papierowe modele postaci Józefa i jego kolegów wykonane na podstawie rysunków samego Schulza (niewielkie laleczki chowane są przez Nauczyciela do wielkiego dziennika lub zasiadają w małych ławeczkach, groteskowo zawieszonych na szyjach aktorów).

Rzeczywistość nieustannie zderza się z mitem, a przeszłość – z marzeniem. Tęsknota na minioną „genialną epoką” okazuje się jednak próżna. Uobecniane na scenie postaci znikają w mrokach niepamięci, nawet lustrzane odbicie Józefa ma w sobie coś nierealnego. Bohater jest skazany na przemijanie i samotność, a jedyną ucieczką od rzeczywistości okazuje się Księga-Autentyk, uosobienie wszelkich ludzkich tęsknot i dążeń do Absolutu. 

Oniryczny klimat spektaklu i związane z nim dramatyczne napięcie budowane są od pierwszej sceny przez muzykę Zbigniewa Karneckiego. Swoista narracja (o i le można mówić o takowej pośród płynnego przepływu obrazów) przybiera postać śpiewnych partii, brawurowo wykonywanych przez Jolantę Góralczyk. Na dynamikę przedstawienia składają się niekonwencjonalne zmiany scenografii (podświetlone drzwi i okna dzielą przestrzeń na kilka planów akcji, piętrowa platforma, na której rozpięta jest kukła Ojca, staje się sanatoryjnym pokojem) oraz gra świateł i cieni (w przepięknych scenach lotu ksiąg czy tańca bel materiału w sklepie bławatnym).

W „Ostatniej ucieczce” ulotne piękno tekstu Brunona Schulza lśni jasnym blaskiem. Uwydatnione przez sztukę lalkowej animacji, bardzo dobre aktorstwo i zaskakujące rozwiązanie scenograficzne, mocno chwyta za serce. Dotyka najczulszych strun naszych emocji, tęsknot i lęków. Sięga bowiem, jak Schulzowska Księga, do przeczucia „rzeczy bez nazwy, której sam pierwszy posmak na końcu języka przekracza pojemność naszego zachwytu”.



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
23 kwietnia 2012