Sny żołnierzy

„Ślub", wyreżyserowany przez polskiego reżysera Norberta Rakowskiego w Narodowym Teatrze Kosowa w Prisztinie był wydarzeniem towarzyszącym trzeciego dnia festiwalu i jest pierwszą inscenizacją tego dramatu w Kosowie.

Henryk, główny bohater dramatu, wraca po wojnie do domu, ale nic tu nie jest takie samo. Rodzice wydają się dziwni, szaleni, dawna narzeczona jest wiejską dziwką, służącą, na którą każdy mężczyzna ma chrapkę. Zagubiony Henryk próbuje przywrócić jakiś ład i porządek sięgając do tradycji i stawiając na małżeństwo jako stabilny element rzeczywistości, ale to nic nie daje, powoduje tylko frustrację i rozczarowanie, zwłaszcza że narzeczona już nie jest ta dziewczyną z przeszłości.

Centralnym tematem sztuki jest jednak pytanie o to, czy w świecie po konflikcie możliwe jest odbudowanie wartości, relacji i ładu. Siłą napędową dramatycznej akcji „Ślubu" jest walka o tożsamość, godność i przywrócenie ładu moralnego.

Gombrowicz napisał Ślub w 1946, w trakcie pobytu w Argentynie, czyli tuż po wojnie i mimo że sam nie brał w niej udziału potrafi sobie wyobrazić dramat ludzi w krajach ogarniętych wojną.

- Zaprezentowałem dyrekcji teatru w Prisztinie kilka tekstów i od razu wybór padł na Gombrowicza – mówi Norbert Rakowski, reżyser. – Wszyscy dramaturdzy z tego teatru stwierdzili, że się bardzo z tym tekstem identyfikują i uważają, że ma dużo silniejszy wydźwięk w Kosowie niż po wielu latach w Polsce. Rzeczywiście kontekst wojenny był bardzo silny. Słuchałem ludzi na pierwszych próbach i mówili, że jest on bardzo blisko ich mentalności, momentu, w których są w życiu. Są tam ludzie pogubieni po wojnie, nie potrafiący się odnaleźć w tej rzeczywistości, więc uznałem, że powinienem iść ta drogą. Niezależnie od tego jak bardzo odbieramy tę sztukę z własnym wewnętrznym pejzażem, uznałem, że powinniśmy iść drogą, którą wskazali mi ludzie z Prisztiny.

Forma tego przedstawienia jest bardzo realistyczna, a sama opowieść jest bardzo uniwersalna, ale jednak aktorzy musza mieć jakiś punkt odniesienia, wiedzieć z jakiej wojny wracają. W Polsce przez wiele lat była to II wojna światowa. W Kosowie to była ich wojna, a w tle przecież są jeszcze wojny, które wydarzyły się całkiem niedawno – Ukraina, Syria, Izrael, Iran. O wiele łatwiej odnieść się do swojego własnego doświadczenia, ale to doświadczenie staje się identyczne dla każdego, kto tej wojny doświadczył. Sieje spustoszenie, materialne, mentalne, psychiczne. Zostawia za sobą ruiny, dosłownie i w przenośni.

Aktorzy z Prisztiny dobrze to zrozumieli. Polski tekst wydaje się być im bliski, każdy z nich ma swoje przeżycia związane z wojną, więc każdy rozpracowywał swoją rolę bazując na własnych doświadczeniach. W tajemniczym mroku snującym się wokół sceny i nadając całości oniryczny klimat jesteśmy świadkami rozgrywającego się dramatu ludzkiego. A w tle w wizualizacjach mamy obrazy wojny. Jakiej? A czy to istotne?

Wojna to wojna. Jest czystym złem i zawsze źle się kończy, nawet dla zwycięzców.

 



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
21 czerwca 2025