Spacer po Stoczni Gdańskiej

Spacer po terenach Stoczni Gdańskiej, zorganizowany 30 marca 2025 roku przez Kompozyt Gdańsk, poprowadziła Aneta Lehmann. Była to nie tylko wędrówka wzdłuż i wszerz stoczniowych przestrzeni, ale także inspirujące spotkanie z historią, sztuką i współczesną refleksją nad miejscem człowieka w zmieniającym się mieście.

Spacer – jako forma ruchu i kontemplacji – sprzyja kreatywności. Badania potwierdzają, że chodzenie pobudza wyobraźnię, pozwala myślom swobodnie krążyć, a umysłowi – odpocząć. Przejście przez tereny Stoczni Gdańskiej i Cesarskiej stworzyło okazję do takiego właśnie swobodnego „błądzenia", które w tym przypadku prowadziło wprost do przestrzeni scenicznej spektaklu H w reżyserii Jana Klaty.

Spektakl H to współczesna interpretacja Hamleta Williama Szekspira – jednego z najsłynniejszych dramatów w historii literatury. Sztuka opowiada o młodym księciu Danii, który po śmierci ojca próbuje rozwikłać zagadkę jego morderstwa, mierząc się jednocześnie z moralnymi dylematami, zdradą, szaleństwem i zemstą. To opowieść o władzy, rodzinie i ludzkim sumieniu, wciąż aktualna mimo upływu wieków.

W wersji Klaty akcja Hamleta zostaje przeniesiona do wnętrza jednej z opuszczonych hal suwnicowych im. Anny Walentynowicz. To miejsce przemawia – surowe, chłodne, naznaczone historią. W pustej hali słynne „Być albo nie być" wybrzmiewa z nową mocą, jako pytanie nie tylko egzystencjalne, ale i polityczne, społeczne, lokalne.

Sam spektakl, zekranizowany w 2006 roku, można obejrzeć na jednej z platform VOD. Łukasz Drewniak przyznał w „Przekroju", że dopiero po obejrzeniu tej inscenizacji po raz pierwszy odwiedził mury Stoczni Gdańskiej. To pokazuje, jak teatr może inspirować do realnego kontaktu z przestrzenią i historią.

Zmontowane sceny spektaklu – z udziałem publiczności – przybrały formę happeningu. Ruch, reakcje, interakcje nadawały widowisku cechy „zdarzeniowe", otwarte na przypadek, na wspólne przeżywanie. I choć były to działania teatralne, nie sposób było oderwać ich od realnej przestrzeni i jej polityczno-społecznego kontekstu.

Spacer, choć kameralny, budził pytania o to, dlaczego tak łatwo pozbywamy się przeszłości. Dlaczego rzeźby artystów jak Grzegorz Klamann, zaniedbane i osadzone w glonach, nie wzbudzają szacunku? Dlaczego to, co było żywe i znaczące, zostało zapomniane, wyparte, wyburzone – a jego miejsce zajmują nowe inwestycje, często pozbawione lokalnego ducha?

Wydarzenie to było nie tylko formą poznania, ale też manifestem. Manifestem w obronie pamięci, szacunku do przestrzeni i historii, która wciąż „jest", choć może nie tak głośno. Zamiast echa – milczenie. Zamiast życia – puste hale. Ale właśnie takie spacery, jak ten prowadzony przez Lehmann, przypominają, że dopóki chodzimy po tych miejscach, dopóty one trwają.

Stocznia, niegdyś symboliczna i pełna znaczeń, dziś znika w nie-bycie. Miasto, pod pretekstem nowych inwestycji i wydarzeń masowych, systematycznie wyburza kolejne budynki stoczniowe. Sceny powstają, wydarzenia się odbywają – a potem pozostaje puste miejsce. Ogrodzone, niedostępne, jakby nigdy nie istniało.

Niektórzy deweloperzy tylko czekają na okazję, by zagarnąć te tereny – siejąc ferment i eliminując ostatnie relikty przemysłowej tożsamości Gdańska. Dawne funkcje miasta - łączenia dzielnic, bycia przestrzenią wspólną -  zostają zatarte. Parki, ogrody, miejsca odpoczynku i refleksji znikają. Zapomniane.

Spacer po stoczni był więc nie tylko okazją do poznania miejsca, ale także pytaniem o przyszłość – o naszą pamięć, nasz stosunek do przeszłości, naszą odpowiedzialność.

Dlaczego to, co było, przestaje budzić szacunek?
I dlatego właśnie – zapraszam ze sceny na spacer. Bo dopóki chodzimy, patrzymy i pytamy – te miejsca nie znikają naprawdę.



Magdalena Wałaszewska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
5 lipca 2025