Spektakl jednego aktora

Miał być gorący tytuł tego sezonu, premierę zapowiadano z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, widzowie nie zawiedli, czego nie można powiedzieć o reszcie. Ze sceny wieje nudą, spektakl jest niedopracowany, brak w nim solidnych ról i prawdziwych, soczystych relacji między postaciami. Większość aktorów gra dla siebie, zapominając o partnerach. Gdyby nie wspaniała rola Janusza Gajosa, która ratuje całość, wieczór w Narodowym uważałabym za stracony.

A szkoda, bo "Kotka" Tennessee Williamsa to świetny materiał do zagrania pełnokrwistych ról i ciekawych rozwiązań inscenizacyjnych. Niestety do tego potrzebny jest pomysł i umiejętność poprowadzenia aktorów. Skądinąd w przedstawieniu grają gwiazdy Narodowego, czyli Małgorzata Kożuchowska, Ewa Wiśniewska, Grzegorz Małecki, Oskar Hamerski. Można było więc liczyć na coś więcej niż festiwal mimiki, przechodzenie od krzyku do szeptu i miotanie się po scenie w poszukiwaniu straconych nadziei czy złudzeń. Grzegorz Małecki nawet bardzo się stara, ale jego zachwiana relacja ze światem, w której główną rolę odgrywa alkohol, jest kompletnie niewiarygodna, sprawia wrażenie zabawy bogatego, zepsutego paniczyka w bycie "na nie" do wszystkiego i wszystkich.

Kiedy na scenę wkracza Duży Tata (Janusz Gajos) nagle dostajemy kawał solidnego aktorstwa. Psychologicznego, podpartego warsztatem. Gajos jest szczególnie przejmujący w chwili, kiedy pojmuje, że został oszukany przez całą rodzinę. Informacja o stanie zdrowia, którą dostał, była nieprawdziwa. Jednak jest chory, ma raka, wkrótce umrze. Wszystkie plany na przyszłość, marzenia o życiu pełną piersią po latach harówki, okazały się nie do spełnienia. Postać Dużego Taty to konglomerat prostactwa, despotyzmu, nieliczenia się z nikim i ciepłego, głębokiego uczucia do jednego z synów. Poza Brickiem wszyscy się go boją, potrafi być bowiem nieobliczalny i brutalny. Tak jak w scenie z żoną, kiedy wkłada jej twarz w tort urodzinowy.

Ciekawa jest scenografia Borisa Kudlički, szczególnie mnożące się szafy z ubraniami, butami i alkoholem, które służą również jako przesuwane drzwi. Mistrzyni światła Jacqueline Sobiszewski i tym razem pokazała, jak pięknie można zbudować atmosferę grą świateł.

"Kotka na gorącym blaszanym dachu", pomimo niedociągnięć aktorskich i inscenizacyjnych, zapewni Narodowemu sukces frekwencyjny. Biletów nie ma już do końca roku.



Kama Pawlicka
Teatr dla Was
19 listopada 2013