Spektakl Kempy naprawdę dotyka widzów

Zranienie drugiej osoby jest aktem niechcianej intymności - pisał Hanif Kureishi, w głośnej, przeniesionej do kina w 2001 roku, powieści. Film Patrice\'a Chereau pt. "Intymność", zrealizowany według prozy Kureishiego, był artystycznym sukcesem i obyczajowym skandalem. Tłem opowieści o samotności dwojga bohaterów były bezlitośnie pokazane sceny aktów seksualnych.

Francuski reżyser nie adaptował jednak powieści Kureishiego wprost. Filmowa "Intymność" zaczynała się w momencie, kiedy kończyła się powieść. Iwona Kempa, reżyserka "Intymności" w Teatrze im. Słowackiego, poprzestała na literackim oryginale. Jeżeli zatem spektakl Kempy w czymkolwiek nawiązuje do wybitnego tytułu Chereau, to jedynie w głębokiej i psychologicznie wiarygodnej społecznej diagnozie. Przebierając się w maski intelektualistów, erotomanów, neurotyków, zabijamy wrodzoną przeciętność, dzięki której możemy docenić rzeczy najprostsze. Miłość od pierwszego wejrzenia. Radość ulotnej chwili. Rozpacz po odejściu... 

Obawiałem się tej premiery. Poprzednia realizacja Kempy w Teatrze im. J. Słowackiego -"Rozmowy poufne" według Bergmana, wysoko postawiła poprzeczkę. Sięgając po raz kolejny po tekst literacki z wyraźnym rodowodem filmowym, Kempa wykazała się jednak przenikliwością i oryginalnym gustem literackim. Twórczość Hanifa Kureishiego - Pakistańczyka tworzącego od lat w Wielkiej Brytanii, to angielska proza z górnej półki - inteligentna, prowokacyjna, napisana z nerwem i dystansem.

Oto niekończące się sceny z życia małżeńskiego: zdradzający kontra zdradzani, impotenci marzący o sygnaturze "super samca", albo duchowi połamańcy wierzący w odkrycie nieistniejącej karmy. Zobaczcie, jacy jesteśmy - mówią nam bohaterowie krakowskiej "Intymności". Nie mamy wiele na swoją obronę. Marni ludzie, marne miłości, wreszcie paniczny strach przed bólem fizycznym, który usprawiedliwia zadawanie dotkliwego bólu duchowego.

Jay (Sławomir Maciejewski) jest miernym pisarzem, który zamierza opuścić żonę (Dominika Bednarczyk) i dwójkę uwielbianych synów. Decyzja została podjęta, w zasadzie nie ma odwrotu. "Intymność" Iwony Kempy w najprostszym odczytaniu jest zatem próbą autoanalizy tego kroku. Spowiedzią Jaya, której słuchaczami są zarówno widzowie (stanowczo nadużywany, tandetny chwyt, zwracania się aktorów bezpośrednio do widowni), małomówna psychoterapeutka (dobra rola Marty Waldery), wreszcie troje przyjaciół Jaya: konserwatywny Asif (Marcin Kuźmiński), wieczne dziecko -Wiktor (szarżujący Grzegorz Mielczarek), oraz lekko traktujący życie Yan (Błażej Wójcik). Spowiedź Jaya zostanie przyjęta. Ale rozgrzeszenia nie będzie. Nie będzie również pokuty. Kempa, uważnie analizująca tekst Kureishiego, dobrze wie, że stawianie kropki nad "i", byłoby w tym wypadku nadużyciem. Prawdziwa intymność to zrozumienie różnych barw uczuć i charakterologicznie odmiennych typów.

Wspaniałą rolę w "Intymności" zagrała Dominika Bednarczyk. Susan w interpretacji Bednarczyk - piękna i smutna żona Jaya, nie musi odbijać się we wzroku publiczności, żeby szukać usprawiedliwień. Jej ból jest przeszywający właśnie dlatego, że nie stał się oratorskim (aktorskim) popisem ani histerycznym lamentem. Bednarczyk milczy, mówi spokojnie, intuicyjnie wyczuwa, że to, co w życiu jej bohaterki było dobre, właśnie się kończy. Niewiele zostało do dodania. Jay odejdzie. Trzeba pościelić łóżko, umyć zęby, zacząć kolejny dzień. Intymność jest raną, która nie zagoi się nigdy.



Łukasz Maciejewski
Polska Gazeta Krakowska
2 listopada 2010
Spektakle
Intymność