Spektakl o tym, czy miłość to usterka?

Recenzja z sobotniej premiery. Patrząc na miłość poprzez pryzmat relacji bohaterów najnowszej premiery w teatrze Kochanowskiego dochodzimy do wniosku, że w dzisiejszym świecie więcej ludzi wie "jak się kochać", aniżeli "jak kochać", a w seksie bardziej liczy się "by było dobrze", niż "by było się blisko".

"Closer" to nominowany do Oscara film Mike\'a Nicholsa, wyreżyserowany na podstawie dramatu Patricka Marbera z plejadą gwiazd Hollywood w rolach głównych.

W sobotę w Teatrze im. Jana Kochanowskiego zobaczyliśmy sceniczną wersję tekstu, wystawioną przez Julię Pawłowską, zwyciężczynię konkursu na wyreżyserowanie sztuki w opolskim teatrze dramatycznym.

,"Bliżej" to opowieść o współczesnych związkach. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn tworzy seksualno-towarzyski czworokąt w nieustająco zmieniających się, zarówno emocjonalnych, jak i erotycznych, konfiguracjach. 

Każde z tej czwórki desperacko poszukuje miłości, każdy postrzega ją na swój sposób.

Anna (Arleta Los-Pławszewska), Alice (Aleksandra Cwen), Dan (Krzysztof Wrona) i Larry (Norbert Kaczorowski) to typowi emocjonalni rozbitkowie, nie potrafiący odnaleźć się w swoich pragnieniach. Ich bliskość jest tylko ułudą. Nic dziwnego, że gubią się w karkołomnym gąszczu uczuć i kłamstw. Stają się nieczułymi na potrzeby tych, do których jeszcze przed chwilą mówili ,"kocham". 

To, co najbardziej przeraża każdego z bohaterów, to odkrycie, iż swym uczuciem obdarowali wyimaginowaną osobę, którą tylko w danej chwili współobecności mogli poznać. 

Spośród czwórki tylko Larry i Alice chcą być uczciwi w tym co robią, kochać, nie kalkulując. Larry (najlepszy z całego kwartetu Norbert Kaczorowski), pod maską wyuzdanego samca potrafi zachować nutę zdrowego rozsądku. 

Ich wzajemne losy bardzo dobrze komponują się z ograniczoną do minimum scenografią.

Muzyka mechaniczna jest oszczędna, ale przez to doskonale współgra z coraz to bardziej rutynowymi zachowaniami bohaterów. 

Patrząc na miłość przez pryzmat relacji bohaterów najnowszej premiery w teatrze dramatycznym dochodzimy do wniosku, że w dzisiejszym świecie więcej ludzi wie "jak się kochać", aniżeli "jak kochać", a w seksie bardziej liczy się "by było dobrze", niż "by było się blisko". 

Jak zatem żyć w takiej emocjonalnej teraźniejszości? Czy możliwym jest tak samo kochać dwie osoby naraz? A może nie jesteśmy zdolni do monogamii, ale społeczne normy nie pozwalają wyjawić tej drzemiącej w nas natury? Może faktycznie człowiekiem rządzi instynkt i zamiłowanie do zmiany partnerów, a jeśli tego nie robi, to najczęściej z dwóch powodów: albo sam jest nieinteresujący albo wmawia sobie że kocha "drugiego". 

W tej sztuce jakby każdy był odważniejszy, jakby szczerszy, jakby nie bał się urzeczywistniać własnych pragnień i tym samym zaprzepaszczać tego, co zbudował. 

To sztuka nie tylko prawdziwa, ale i odzierająca ze złudzeń wszystkich idealistów wierzących w gołębią miłość.



Łukasz Baliński
Gazeta Wyborcza Opole
8 czerwca 2009
Spektakle
Bliżej