Spektakl przyjemny

Po raz kolejny na pół teatr, po raz kolejny śpiew przeniesiony w przestrzeń sceny. I po raz kolejny miałem obawy, czy na pewno warto odwiedzać teatr "tylko" dla piosenki.

A przecież jednak nie było wątpliwości, że "Usposobienie przyjemne" trafiło w odpowiednie miejsce, że właśnie wąska przestrzeń sceny stanowiła najlepsze miejsce dla widowiska. Zastanawiające więc, gdzie w tym wypadku przebiegła nieuchwytna granica pomiędzy tym, co teatralne, a co "świeckie", gdzie skończyła się już dziedzina piosenki i zaczęła niepowtarzalna magia sceny.

Być może decydująca jest tutaj charyzma, a być może talent i odwaga Artura Gotza, głównego twórcy "Usposobienia...": który ze swojego śpiewania umiał zrobić kawał fantastycznego spektaklu, dość nieostrożnie, ale przecież umiejętnie balansując na krawędzi tego, co jeszcze jest teatrem. To zresztą stało się chyba najmocniejszą stroną przedstawienia: właśnie posplatanie muzyki, poezji i teatru w jedną, zupełnie porywającą całość. Szeroki repertuar artysty, czerpany pełnymi garściami z polskiej kultury (głównie z bogatych zapasów krakowskiej "Piwnicy pod baranami"), sprawnie połączony ze scenografią i (świetną!) aktorską grą, uzyskuje nowy, dość nieoczekiwany wymiar. Łatwo zresztą stracić orientację w gąszczu zapętleń i odniesień podskórnie tworzących to przedstawienie, rozgrywających się być może tylko na samej granicy muzyki i tekstu, które zaczynają w osobliwy sposób wypełniać całą sceniczną przestrzeń. Nie ma najmniejszej wątpliwości: autor spektaklu nie do końca chciał żegnać się ze teatrem jako formą wyrazu, a swój występ bogato podlał aktorskim talentem.

Ciężko zresztą ukryć, że piosenki wybrane przez artystę najczęściej po prostu bronią się same. Niewątpliwą zasługą jest natomiast karkołomne pozbieranie tego wszystkiego w spektakl, imponujący głębią i rozmachem zamysłu. Z reguły z dużymi oporami podchodzę do inicjatyw, które przenoszą piosenki na deski sceny: tym razem jednak chylę czoła. Zresztą trudno określać "Usposobienie..." jako recital, z pełną odpowiedzialnością używam w odniesieniu do niego słowa "spektakl" - i myślę, że to stanowi jego najlepszą rekomendację.



Michał Podstawski
Dziennik Teatralny Katowice
28 maja 2009