Spotkanie Wschodu i Zachodu
Piąty dzień 20. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Kontakt" był szczególnie ciekawy ze względu na spotkanie dwóch niezwykle odmiennych kultur - gospodarze z toruńskiego Teatru im. Wilama Horzycy zaprezentowali spektakl "Caritas. Dwie minuty ciszy" w reżyserii Lies Pauwels, natomiast koreańskie Pansori Project ZA zaprezentowało przedstawienie "Pansori Brecht SACHEON-GA" w reżyserii In Woo Nam, które powstało na podstawie "Dobrego człowieka z Seczuanu" Bertolta BrechtaSpotkanie z teatrem z Seulu było niezwykłym przeżyciem - pansori to epicka pieśń wykonywana przez jednego aktora (w tym wypadku była to aktorka Jaram Lee) i w takiej właśnie formie (znacznie uwspółcześnionej) wysłuchaliśmy ponad dwugodzinnej opowieści o bogach, którzy odbyli długą drogę w poszukiwaniu dobrej osoby, którą okazała się być gruba i brzydka Sun-Deok. Bogowie w zamian za nocleg w niezwykle skromnej kawalerce Sun-Deok dali kobiecie pieniądze, które zainwestowała w założenie baru, jednak otaczający ją ludzie wykorzystywali jej dobroć i jedli tam za darmo. Opowieść zmierza do konkluzji, iż tylko będąc stanowczym i nieugiętym jesteśmy w stanie poradzić sobie w życiu i osiągnąć sukces. Główna bohaterka wchodzi w nową rolę i jako mężczyzna staje się bezwzględnym przedsiębiorcą. Okazuje się, że wszyscy zaczynają ją szanować. Spektakl kończy się ironicznym i niezwykle zabawnym komentarzem aktorki, która stwierdza, że tak absurdalna opowieść, w której najpierw trzeba być złym, żeby stać się dobrym, mogła powstać tylko w Europie i że w głębi duszy mamy ochotę ukarać każdego z bohaterów, na czele z dobroduszną Sun-Deok, której naiwność po prostu drażni. Brechta natomiast powinno się ukarać za wypisywanie takich bzdur. Jednak występująca w roli głównej artystka zaprezentowała nie tylko poczucie humoru, ale przede wszystkim niesamowity warsztat - przez dwie i pół godziny śpiewała narracyjną pieśń, jednocześnie wcielając się w postaci, o których wspominała. Pieśniarce zwanej sorikkun akompaniował trzyosobowy zespół (Hyuck Joe Jang, Hyang Ha Lee, Seung Tae Shin), bogów natomiast odgrywała trójka aktorów (Taek Gi Kwon, Yun Jae Lee, Yu Jin Oh), którzy wyłaniali się z oparów dymu wykonując synchroniczne ruchy. Projekcje wideo przypominające teatr cieni sprawiały, że śpiew i gra aktorska oparta na ekspresywnej mimice wzbogacona została także o ciekawą oprawę wizualną. Spektakl koreańskiego teatru pokazuje, że poczucie estetyki jest uwarunkowane kulturowo i że sztuka teatralna jest niezwykle pojemnym pojęciem.
Gospodarze zaprezentowali przedstawienie „Caritas. Dwie minuty ciszy” w reżyserii Belgijki Lies Pauwels. Tradycją jest realizowanie przez laureatów „Kontaktu” spektaklu z toruńskimi aktorami - to przedstawienie to efekt takiej współpracy. Spektakl rozpoczyna się ogłoszeniem z offu, jednak zamiast tradycyjnego przypomnienia o wyłączeniu telefonów komórkowych słyszymy napomnienia dotyczące naszego zachowania. Żadnej indywidualności, żadnych wyróżniających się gestów, jesteśmy grupą. Chwilę potem na scenie pojawiają się przedziwne postaci z numerkami - jak na konkursie piękności lub w programie „Idol”. Widzimy m.in. transseksualistę (w odpowiedzi na pytania nachalnego prowadzącego mężczyzna ironicznie stwierdza, że „śpi w torbie kurwy-gigantki, w śpiworze z prezerwatywy”), kalekę na wózku inwalidzkim, małą dziewczynkę, która jest tresowana przez niespełnioną, starzejącą się matkę i szkolona do występu w konkursie na małą miss, kobietę po serii operacji plastycznych oraz dziewczynę w stroju baletnicy, której nieodłącznym atrybutem jest puszka na pieniądze dla Caritasu. Wszystkich przepytuje pełen uprzedzeń mężczyzna nienawidzący czarnych, Żydów i wszelkiego rodzaju wyróżniających się na tle naszego społeczeństwa osób. Jest on zwolennikiem „umiarkowanego rasizmu” i „umiarkowanej przemocy”, co w jego wykonaniu oznacza wszystko, co najgorsze. Przedstawienie rozgrywa się w przestrzeni zabudowanej z trzech stron białymi firanami. Zbudowane jest z serii epizodów, które prowokują, rozśmieszają, irytują. Łączy je jednak idea przewodnia przedstawienia - obnażają potworne zakłamanie i bezgraniczną hipokryzję charakterystyczną dla zachodniego społeczeństwa, którego nieodłączną częścią jesteśmy. Pod płaszczykiem demokracji, tolerancji i religijnego miłosierdzia robimy rzeczy, które bezwzględnie zasługują na potępienie, nie mają bowiem nic wspólnego z bezinteresownością i pomocą potrzebującym. Toruńskim aktorom udało się pokazać publiczność, jacy jesteśmy podli i zdegenerowani.
Spotkanie polskiego i koreańskiego teatru dało pole do obserwacji różnic między dwoma światami, które wytworzyły zupełnie inne rodzaje sztuki, z odmiennymi środkami wyrazu. Wspólnym mianownikiem obu przedstawień była ironia, która sprawiała, że wszystko, co zobaczyliśmy na scenie, należałoby potraktować z dystansem. Piąty dzień Festiwalu przebiegł pod znakiem spotkania kultury Wschodu i Zachodu, które w dobie globalizacji coraz mniej zaczyna dzielić, czego dowodem jest chociażby fakt, że inspiracją dla koreańskiego teatru stała się twórczość Bertolta Brechta.
Olga Ptak
Dziennik Teatralny
27 maja 2010