Sprawa ŚTT utknęła w martwym punkcie

Władze Bytomia nie ogłosiły na razie konkursu na stanowisko dyrektora Śląskiego Teatru Tańca, gdzie działa jeden z czołowych polskich zespołów tańca współczesnego. Dalsze losy cenionej na świecie placówki stoją pod znakiem zapytania.

Teatr jest zadłużony, a stwierdzone tam nieprawidłowości bada w dwóch postępowaniach prokuratura.

Umowa dotychczasowego dyrektora, a zarazem założyciela teatru, światowej sławy choreografa Jacka Łumińskiego, upłynęła z końcem ubiegłego roku. Wcześniej władze miasta, które jest organizatorem ŚTT, zapowiadały ogłoszenie konkursu na to stanowisko. Dotychczas nie został jednak ogłoszony i nie wiadomo, czy zostanie. Jak poinformował w piątek Adam Grzesik z biura prasowego Urzędu Miasta, do końca marca tego roku biegnie trzymiesięczny okres wypowiedzenia dyrektora Łumińskiego, który ma w tym czasie wykorzystać zaległy urlop. - Próbujemy rozwiązać problem Śląskiego Teatru Tańca powiedział Grzesik PAP.

Pod koniec zeszłego roku pełniący tę funkcję od kilku miesięcy prezydent Bytomia Damian Bartyla skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w Śląskim Teatrze Tańca. Powodem były wyniki kontroli, jaką w ostatnich tygodniach przeprowadził w teatrze Wydział Audytu i Kontroli Urzędu Miasta. Bartyla zarządził kontrolę po tym, jak urzędnicy z Norwegii za pośrednictwem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zażądali od Śląskiego Teatru Tańca zwrotu pieniędzy przekazanych na projekt "Taneczny Most". Ich zdaniem były wydawane niezgodnie z przeznaczeniem; zarzucają też pracownikom teatru fałszowanie dokumentów. Strona norweska domaga się zwrotu dotacji na projekt - łącznie z odsetkami teatr ma zwrócić 800 tys. zł.

Podczas kontroli w teatrze wykryto też przypadki łamania ustawy o finansach publicznych, ustawy o rachunkowości i prawa pracy. Kontrolerzy wskazali, że w placówce marnotrawiono publiczne pieniądze nieuzasadnionymi wydatkami, wykazano też brak kontroli nad wydatkami i bałagan w dokumentacji księgowej.

Kierownictwo Śląskiego Teatru Tańca utrzymuje, że główny ciężar odpowiedzialności za taki stan rzeczy ponosi były dyrektor ds. rozwoju Roman K., z którym pod koniec 2011 roku placówka rozwiązała współpracę. Dyrektor Śląskiego Teatru Tańca Jacek Łumiński zawiadomił wówczas prokuraturę o nieprawidłowościach. Właśnie w ramach tego postępowania Romanowi K. postawiono zarzut fałszowania dokumentów. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności, być może usłyszy dalsze zarzuty.

Jak poinformował PAP prokurator rejonowy w Bytomiu Artur Ott, po kolejnym zawiadomieniu w sprawie ŚTT, złożonym przez obecne władze miasta pod koniec roku, toczy się postępowanie sprawdzające. Prokurator zapoznaje się z bardzo obszerną dokumentacją pokontrolną. Według wstępnej oceny prokuratury oba postępowania będą się toczyły osobno.

Jacek Łumiński obawia się o dalsze losy teatru, który jest - jak mówi - dorobkiem jego życia. Jego zdaniem byłoby dobrze, gdyby inna instytucja - np. samorząd województwa śląskiego - przejęła teatr. Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródła zbliżonego do prezydenta Bytomia, miasto rozważa zwrócenie się o pomoc do ministerstwa kultury lub samorządu wojewódzkiego w prowadzeniu teatru, którego ranga artystyczna jest wizytówką nie tylko Bytomia, ale całego regionu i kraju.

Jak poinformował w piątek PAP Witold Trólka z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach, do zarządu województwa nie wpłynęło dotąd żadne pismo zainteresowanych stron w tej sprawie. Urząd otrzymał natomiast wiele listów i maili "ze środowisk kulturotwórczych", wskazujących na ogromne artystyczne znaczenie zespołu J. Łumińskiego i konieczność jego zachowania.

- Na tę chwilę o problemach ŚTT wiemy jedynie z mediów. Aby władze województwa mogły w ogóle podjąć rozważania na ten temat, musiałyby znać stanowisko władz Bytomia, konieczne byłoby też wyjaśnienie spraw, jakie bada prokuratura oraz sytuacji finansowej teatru. Na ewentualne przejęcie ŚTT musiałby wyrazić zgodę Sejmik Województwa Śląskiego, konieczne byłoby zabezpieczenie środków w budżecie województwa. Byłaby to więc bez wątpienia długotrwała procedura - powiedział Witold Trólka.



(-)
(PAP)
5 stycznia 2013
Portrety
Jacek Łumiński