Spustoszenie zaczyna się w naszym mózgu

O pracy nad rolą w inscenizacji "Otella" Agaty Dudy-Gracz opowiada Marek Kałużyński, kreujący postać Jagona.

Olga Ptak: Rola Jagona to niewątpliwe wyzwanie. Mariusz Bonaszewski w "Otellu" w reżyserii Agnieszki Olsten stworzył absolutne mistrzowską postać wrednego typa. W którą stronę Pan poszedł w swojej kreacji? 

Marek Kałużyński: W spektaklu Agaty ta postać skonstruowana została o tyle ciekawie, że to nie jest wcielenie zła od początku, on nie rozsiewa zła i nie zaraża nim od razu, to wszystko zaczyna się dziać powoli. Jako, że jest to adaptacja, Agata w pewnym stopniu opowiedziała własną historię na podstawie dramatu Szekspira, zresztą bardzo ciekawą. I w jej historii Jagon to na początku szczęśliwy, czysty, wrażliwy człowiek, przyjaciel Kasja, który poznaje fantastyczną dziewczynę i zakochuje się w niej. Zatem z jednej strony ma niepodważalną, najmocniejszą przyjaźń, z drugiej - najmocniejszą miłość. Przez pewien przypadek wszystko się burzy - od tego momentu Jagon egzystuje w zawieszeniu, jednak nie staje się od razu zły, walczy ze sobą. Ziarenko zazdrości jest jak bakteria, która dostała się za jego płat skroniowy. W moim mniemaniu Jagon to człowiek zarażony. Dopóki zazdrość jest izolowana, ziarenko zła nie pęcznieje, pozostaje w zawieszeniu. Ale w momencie, kiedy dochodzi do pęknięcia osłony, zło zaraża cały organizm. Niesamowite w tej inscenizacji jest to, że Jagon sieje śmierć dookoła - giną wszyscy, którzy go otaczali. Pozostaje sam, ale on także w pewnym sensie umiera - duchowo. Jest to pokuta, coś, z czym będzie musiał żyć, a co mu niesamowicie ciąży. 

Jan Kott dostrzegał w tym dramacie Szekspira przede wszystkim "spór między Otellem i Jagonem o naturę świata". O co spierają się te postaci w Państwa spektaklu, jak wygląda ich relacja? 

Rzeczywiście w przypadku Jagona i Otella mamy do czynienia ze zderzeniem dwóch różnych postaw. Nie chciałbym zdradzać najważniejszych założeń spektaklu na miesiąc przed premierą, mogę zatem wypowiedzieć się jedynie na temat swojej postaci. Fascynujące jest to, że nie gram zła złem, że nie jest to człowiek, w którym zło kiełkowało od dzieciństwa, od zarania. On nie szkodził, był czysty i dobry, to zazdrość zmieniła go na zawsze. 

Tragedia Otella zawiera się w relacji z Jagonem i Desdemoną, on jest uosobieniem zła, ona - czystego dobra. Niestety Otello kocha ich oboje i pozwala sączyć sobie do uszu kłamstwa. Czy nie wydaje się panu naiwnością, że Otello nie zweryfikował faktów, poddał się kłamstwu z taką łatwością? 

Teoretycznie to się wydaje naiwne, jednak kiedy znajdujemy się w takiej sytuacji, że jesteśmy z kimś ze wszech miar szczęśliwi i nagle przychodzi ktoś, komu ufamy, kto do tej pory nie skalał się niczym podłym i podważa nasz sposób myślenia, to zaczynamy mieć wątpliwości. Proszę sobie wyobrazić, że człowiek, któremu pani bezgranicznie ufa mówi: „Nie jestem pewien, czy to jest odpowiednia osoba, czy on cię nie zdradza. Może się mylę, ale chyba nie jest tak jak myślisz”. Teoretycznie wydaje się to proste, jednak w pewien sposób automatycznie zaczyna się proces „jagowacenia”. U Otella - być może z powodu wieku - ten straszny proces zła i zazdrości rozwijania się i przebiega bardzo szybko. W Jagonie zło rozgrzebywało się bardzo długo, on sam natomiast zaraża nim błyskawicznie. Dlatego sądzę, że taka sytuacja jest prosta i banalna tylko w teorii, na papierze. Natomiast w momencie, kiedy dotyka nas samych, nie jest to wcale łatwe. Spustoszenia zaczyna się w naszym mózgu. 

Czy uważa pan, że słowa naprawdę mają moc sprawczą, mogą zniszczyć drugiego człowieka? 

Jestem o tym przekonany. Słowa mogą zniszczyć, zbuntować, słowo może wszystko. O tym opowiada także Ślub Gombrowicza, tam też wszystko rozbija się o słowo - ono formuje mnie w świadomości innych, w społeczeństwie, w danej sytuacji. Może znaczyć dla dwóch osób zupełnie coś innego, może okazać się, że nasz rozmówca wypowiadając jakieś słowa miał coś zupełnie innego na myśli. Słowo jest straszne i fantastyczne, bo w nim jest myśl, a w myśli jest uczucie - kiedy to wszystko się połączy można tym słowem zrobić wszystko, powstaje niesamowity oręż. Słowa zasiewają w nas coś, co potem puchnie i rośnie, jak drożdże, dlatego z nich często rodzą się rzeczy fantastyczne lub obrzydliwe. 

W dramatach Szekspira jest szczególnie dużo zabaw słowem, aluzji, dwuznaczności. Jakie elementy jego dramatów są szczególnie pociągające dla aktora? 

Z Szekspirem jest tak, że pozornie może się wydawać, iż są to rzeczy ograne do granic możliwości, ale o wielkości i sile tych dramatów decyduje uniwersalność. Szekspira, Czechowa, Dostojewskiego będzie się grało zawsze, bo dotykają natury człowieka. Zmieniają się okoliczności, a człowiek w środku pozostaje taki sam - to samo go boli i cieszy. 

Jest jednak wielu autorów, którzy poruszają tematy uniwersalne, co zatem wyróżnia Szekspira? 

Wielkich autorów, takich jak Szekspir wyróżnia fakt, że oni tę „ludzkość”, człowieczeństwo poruszają w stosunku nie jeden do jednego. Potrafią w sposób niedosłowny mówić o tym, że ktoś jest wyobcowany, czuje się samotny, nie może się odnaleźć. Uważam, że można dotkliwiej i boleśniej powiedzieć o samotności i beznadziei losu ludzkiego Czechowem, Gombrowiczem, Szekspirem niż współczesnym tekstem, któregoś z brutalistów. Niepotrzebna jest dosłowność, pokazywanie stanów 1 do 1. Gdy widzę takie zewnętrze ekstremalne objawy przeżywanych uczuć, odcinam się od tego, zamykam przed tym swoją psychiczną płaszczyznę. To nie na tym polega, by zło pokazywać złem, ból bólem - wydaje mi się, że chodzi o to, by uchwycić, jak zło do człowieka przenika, jak ktoś próbuje to powstrzymać, ale się nie udaje. Chodzi o to, żeby pokazać, jak to wszystko pracuje w środku. I dla aktora i dla widza jest to dużo ciekawsze. 

Mówimy o relacji aktor-widz, a jak w tym wypadku wyglądała współpraca na linii aktor-reżyser? 

Agata jest wyjątkiem wśród młodych reżyserów. U niej wszystko realizowane jest z oddechem, z przestrzenią, z niesamowitą wyobraźnią, z przyjemnościami pracy na różnym poziomie wyobraźni, improwizacji, psychologii. To także umiejętność „reżyserii placem”, która polega na wskazaniu: „Stań tutaj, przejdź tam”. Agata jest giętka w umyśle i wyobraźni, i zawsze przygotowana. Praca z kimś takim to czysta przyjemność. 

O czym jest wasz „Otello”? 

O zarazie, o infekcji, o zmaganiu się człowieka ze złem, walce o dobro. Jagon przegrał swoją walkę, ale walczył. 

To stawia go na pozycji kogoś moralnie lepszego od Otella, który poddał się złu wyjątkowo szybko. 

Ja bym Otella tak nie ocenił, nie wydaje mi się, że Jagon jest lepszy. Ostatecznie przecież przegrał, więc chyba nie ma znaczenia, jak długo walczył. 

Dla mnie to, że ktoś próbował, jest ważne. 

Na pewno mówi nam to dużo o tym człowieku. Fakt, że się zmagał i walczył jest ważny. Jednak Jagon w końcu przegrał, w końcu zabił. Być może unieważnił tym cały proces zmagania się z siłą, która w końcu go pokonała. 

Premiera spektaklu „Otello - wariacje na temat” w reżyserii Agaty Dudy-Gracz odbędzie się 7 i 8 lutego 2009 r. w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Opole
14 stycznia 2009