Starożytny Rzym i współczesny salon

W Teatrze Wielkim mamy kolejną premierę przeniesioną z zagranicznego teatru. Przedstawienie "Łaskawości Tytusa" powstało w koprodukcji z teatrem w Brukseli.

Jedno z ostatnich dziel Wolfganga Amadeusza Mozarta, pisane w pośpiechu na zamówienie teatru w Pradze z okazji koronacji cesarza Leopolda II na króla Czech, należy do cyklu "oper włoskich" wielkiego kompozytora. Nie należy do często wykonywanych jego oper; w Warszawie włączyła ją przed laty do swego repertuaru Warszawska Opera Kameralna.

Belgijski reżyser przeniósł akcję "Łaskawości Tytusa" ze starożytnego Rzymu w wirtualną współczesną przestrzeń, do jakiegoś salonu, sypialni czy też biura dostojników rządu lub korporacji. U góry na ekranie oglądamy z bliska twarze bohaterów: cesarza Tytusa we współczesnym kostiumie i spiskowców czyhających na jego życie. Uwspółcześniona na silę klasyczna opera przybrała tu banalną i przewidywalną formę.

Co wnosi do przesłania utworu, sprowadzającego się do chrześcijańskiego z ducha zaniechania zemsty fakt, że bohaterowie posługują się telefonami komórkowymi i tabletami? Być może reżyser chciał zasugerować, że mechanizmy walki o władzę są zawsze takie same. Czy jest to jednak takie oczywiste? Ponoć dostojnikom dworskim z Wiednia na premierze w Pradze nie przypadła do gustu wymowa tego dzieła. W przedstawieniu broni się oczywiście piękna muzyka Mozarta i świetni wykonawcy. Całe szczęście, że reżyser nie "poprawił" muzyki wybitnego kompozytora!



Mirosław Winiarczyk
Idziemy
5 lutego 2016