Strzały w niewielkiej kawiarence

Grzegorz Mrówczyński przyzwyczaił już nas do starannego doboru repertuaru na maleńkiej scenie Mrowisko w Teatrze Rampa. A "Pod Akacjami" Iwaszkiewicza utwierdza w tej ocenie. Sztuka, niemal niegrywana od ćwierć wieku, kiedy wypłynęła jako znalezisko w papierach po pisarzu i szybko została zapomniana, jest grzechu warta, nie tylko jako ogniwo twórczości Iwaszkiewicza (jej powstanie bezpośrednio poprzedziło "Matkę Joannę od Aniołów"), lecz także jako sceniczny traktat moralny o dopuszczalności i cenie kierowania się regułą wet za wet.

Młody człowiek, wykonawca podziemnych wyroków na zdrajcach, zderza się z nagłym uczuciem do kobiety, którą, jak się okaże, ma zabić. Ciężar ten zdejmuje z jego barków ksiądz, dobrotliwy, wydawałoby się, i pełen pokory, a jednak podejmujący się czynu, który moralnie potępia, ale od którego odstąpić już nie można. Moralna waga jest tu obciążona w równej mierze ludzkimi odruchami serca, emocjami i subtelnościami filozoficznymi, co patriotycznym obowiązkiem i systemem wartości, jakie winien respektować katolik. Pytanie stojące przed bohaterami (i widzami) brzmi: czy są racje, które uzasadniają zabijanie, szczególnie skrytobójcze (dziś powiedzielibyśmy: terrorystyczne)?

Niełatwo to udźwignąć, właściwie nie sposób, i o tym jest ten spektakl, w którym rolę niezapomnianą, mocną i w pewnej mierze mroczną tworzy jako ksiądz Marek Frąckowiak, a młodzi aktorzy (bo Mrowisko to scena studyjna) próbują za nim nadążyć. Najbliższy celu jest Piotr Mrówczyński - niedoszły wykonawca wyroku, któremu w jednej chwili rozsypuje się świat jednoznacznie określonych cech, wedle podziału dobre-złe. Mrówczyński wydobywa z postaci chłopięcą wrażliwość, bezradność, trochę w duchu Kordianowskiej niemocy. Debiutującej jako panna Flora Adrii Jakubik brakuje jeszcze umiejętności powściągania emocji i dozowania środków, ale rola zapowiada możliwości młodej aktorki.

Słowo należy się przestrzeni, zawsze aranżowanej w Mrowisku odmiennie, choć miejsca tu jak na lekarstwo. Wystarczająco jednak, aby Małgorzata Treutler wyczarowała zacienione wyplatane stoliki i fotele pod akacją. Warto się wsłuchać w Iwaszkiewiczowski dialog, w jego subtelne treści. Nie wolno tylko się spóźniać - spóźniony widz musiałby w spektaklu "zagrać", bo wejście na salę to jednocześnie droga na zaplecze kawiarni Pod Akacjami.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
31 stycznia 2013
Spektakle
Pod Akacjami