Stwórca

„Frankenstein" to spektakl inspirowany jedną z najsłynniejszych powieści gotyckich „Frankenstein, czyli nowy Prometeusz" autorstwa Mery Shelley. Jest to opowieść o chęci przekroczenia granicy śmierci oraz o konsekwencjach swoich czynów. Co najważniejsze jest to również historia opowiadająca o potrzebie akceptacji i uznania, a także lęku stwórcy przed własnym dziełem.

Spektakl od pierwszych chwil oczarowuje nader misternie przygotowaną scenografią. Mrok przenikający każdy oddech, realistyczna konstelacja rekwizytów oraz niespokojny taniec kilku płomieni, nadają scenie grozy, zacierając granicę pomiędzy rzeczywistością a przerażającą fantazją. Sama zaś gra świateł, wywołująca upiory ze skąpanej we krwi przeszłości, idealne oddaje mroczną opowieść o zacieraniu się życia i śmierci.

Fabuła „Frankensteina" opiera się na ponownym spotkaniu stwórcy wraz ze swym dziełem. Tym razem jednak porządek zostaje odwrócony, to potwór zyskuje władzę i potęgę nad swoim ojcem. Pełne napięć dialogi oraz niespokojne wizje z przeszłości, otwierają przed widzem makabryczną historię o ludzkiej naturze oraz odpowiedzialności za swoje czyny.

Twórcy spektaklu kładą nacisk na problem bycia w świecie, a także rozpaczliwej próby przekroczenia tego, co ludzkie. Swoją uwagę koncentrują na napięciu pomiędzy zemstą a współczuciem, obrzydzeniem i zrozumieniem, a także na tym, czym są granice ludzkiej natury.

Spektakl tym samym skupia się na relacji pomiędzy dr Frankensteinem a jego dziełem, potworem. Obaj bohaterowie są tu równi, każdy z nich bowiem charakteryzuje się nader rozbudowaną świadomością oraz każdy z nich przedstawiony zostaje w odniesieniu do swojej przerażającej przeszłości. Tym, co niewątpliwie urzeka w przedstawionej historii, to bezustannie zacierająca się granica pomiędzy tymi dwoma postaciami.

Zarówno bowiem dr Frankenstein jak i potwór dopuścili się przelania krwi niewinnych ludzi w imię własnych żądz. Przerażenie jakie napawa stwórcę obcującego ze swoim dziełem, wydaje się wynikać z ich podobieństwa. Doktor bowiem jest wewnętrznie szpetny niczym skóra potwora, zaś jego człowieczeństwo zatraca się w kolejnym cierpieniu ofiar.

Sam potwór balansujący na granicy tego, co ludzkie i tego, co przekracza ramy człowieczeństwa , jawi się jako odtrącony Adam. Pchany pragnieniem samo-zrozumienia oraz odnalezienia uznania w spojrzeniu Innego zapętla się w pełnych rozpaczy czynach.

Spektakl „Frankenstein" tym samym porusza nader istotne kwestie dotyczące ludzkiej natury oraz odpowiedzialności. Jest to nader misternie przygotowane przedstawianie, którego atmosfera od pierwszych chwil porywa widza w mroczną otchłań gotyckiej opowieści. Pomimo nader krótkiego czasu, w jakim zastaje przedstawiona opowieść, wydaje się, że nader dosadnie podejmuje ona najważniejsze kwestie, pozwalając widzowi zatracić się w upływającym czasie.

Spektakl ten niewątpliwie nasyci pragnienie estetyki, mile łechtając intelektualne potrzeby.



Aleksandra Sierka
Dziennik Teatralny Wielkopolska
16 grudnia 2024