Sukces Jana Klaty we Francji
"Transfer!" Jana Klaty, przedstawienie o cynizmie Jałty i losach polskich wygnańców ze Wschodu i niemieckich z Dolnego Śląska, przyjęty został z życzliwością przez paryskich krytyków, a przez publiczność z entuzjazmem.Spektakl grany był w czwartek, piątek i sobotę w wielkiej sali Maison des Arts (Domu Sztuki) w Creteil, przedmieściu stolicy Francji, zaliczanym do "trudnych", co jest eufemizmem dla socjalnych, wyznaniowych i rasowych konfliktów w tych osiedlach, zamieszkałych głównie przez emigrantów z Maghrebu i Czarnej Afryki.
W Sali też było widać różnorodność etniczną Francji. Większość stanowiła młodzież i to właśnie młodzi ludzie zgotowali polskim artystom wielominutową owację na stojąco.
Zrozumienie granego po polsku i niemiecku przedstawienia możliwe było dzięki francuskim napisom.
- Niemal nie odczuwałam, że czytam, w głowie słyszę jeszcze głosy wykonawców - powiedziała mi 19-letnia Malika, uczennica technikum z Creteil. A czy nie gubiła się w gąszczu odległych wydarzeń II wojny? - Nie jestem miłośniczką historii, ale tu opowiedziana została bez nudzenia
- Przedstawienie bardzo mi się podobało, jego przesłanie mniej - mówi z kolei student Jean Epstein, wnuk żydowskich emigrantów z Węgier. - Patrząc na scenę miałem wrażenie, że Churchill i Roosevelt nie są lepsi od Hitlera, że Żydów mordowali tylko Ukraińcy, Sowieci pastwili się nad Niemcami, którzy byli jedynymi ofiarami nazizmu. Coś tu nie gra.
- Zachwyciło mnie ciepło, miłość i szacunek z jakim reżyser traktuje swych bohaterów-wykonawców - powiedziała Eloise le Gallo, studentka paryskiej Akademii Sztuk Pięknych. - Rozumiem ich los, czuję ich cierpienie. I przemawia do mnie gorzka ironia wobec wielkich tego świata, dla których ludzie to tylko marionetki
Ludwik Lewin, Paryż
Gazeta Wyborcza
10 listopada 2009