Surowa forma

Pisanie o "Nano", najnowszej realizacji Ryszarda Kalinowskiego, należy rozpocząć od przyjrzenia się jej stronie formalnej. Ona to bowiem - choć spektakl wyraźnie wpisuje się w pewien nieformalny cykl, złożony z "Bellissimo", "48" i "Endo" - stanowi o tym, że "Nano" jest wobec pozostałych przedstawień dziełem nieco odmiennym i na pewno w jego twórczości oryginalnym

Siłą spektakli Lubelskiego Teatru Tańca zawsze była kreacja scenicznego świata; a niekiedy wręcz uniwersum. Przyjmując doń zaproszenie widz zazwyczaj "zanurzał" się w owym świecie niemal bez reszty. Tym razem Kalinowski postąpił inaczej. Zrezygnował z kreowania świata magicznego, do którego wchodząc widz zapomina o realności. Forma jego spektaklu jest surowa, pozbawiona wszelkich ozdobników i realizacyjnych "podpórek", ale jednocześnie znacznie wykraczająca poza szkicowość formuły "work in progress". Nawet oszczędnie użyta technika wideo służy nie budowaniu odre-alniających wizji, lecz przeciwnie - posuniętej bardzo daleko demistyfikacji tego, co widzimy na scenie. Nie skrywa też żadnych elementów teatralnej "kuchni". Widzimy nie tylko grających na żywo muzyków, co czasem się zdarza, ale także reżysera świateł, a więc osobę, która zazwyczaj pozostaje niewidoczna. I nagle okazuje się, że jest to coś więcej niż tylko zabieg techniczny. Że są oni nie tylko współrealizatorami spektaklu, lecz stają się również wykonawcami.

To wprowadzenie "dodatkowych" postaci jest bardzo istotne. Kalinowski w swojej realizacji stawia pytania o to, kim jako ludzie jesteśmy tu i teraz. Jeśli zatem jego zamiarem było wierne przeniesienie realności i egzystencjalnego konkretu na scenę, to wręcz niezbędne było zapewnienie bohaterom swego rodzaju świadków ich poczynań i zachowań. Rzadko bowiem zdarzają się chwile, w których nie podlegamy choćby milczącej ocenie innych. Na to przytoczone wyżej pytanie Kalinowski stara się odpowiedzieć badając relacje, w jakie wchodzą postacie z jego spektaklu: kobieta i mężczyzna. Czyni to jednak nie poprzez konfrontację dwóch różnych fizyczności, lecz raczej ich zestawienie, porównanie, a momentami przewrotną zamianę ról. Porusza się na płaszczyźnie nie opozycji, ale dialogu. A to wymaga perfekcyjnej współpracy obojga wykonawców. I można jednoznacznie stwierdzić, że Ryszard Kalinowski i Beata Mysiak ową perfekcję osiągnęli.

W stwierdzeniu, że "Nano" to swoiste "solo w duecie" nie ma ani słowa przesady. Warto ten spektakl zobaczyć i przemyśleć.



Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
22 marca 2011
Spektakle
nano