Surrealistyczna manifestacja

Warszawski Teatr A3 zaprezentował wyśmienite widowisko "Zmysły".

Późnym poniedziałkowym popołudniem na ulicy Dworcowej w Bytomiu zawrzało od emocji. Ni stąd ni zowąd pojawiła się na drodze charakterna lewa Ręka, zasmarkany Nos jeżdżący na hulajnodze, stepujące, urokliwe Oczy oraz śpiewające Uszy. Całej „twarzowej gromadce” towarzyszył muzyk grający na akordeonie uliczne pieśni jak: „Siekiera motyka” Stanisława Grzesiuka czy „Padam, padam” Edith Piaf.

Pokaz zgromadził spory tłum (w szczególności) młodych widzów, którzy chętnie i beztrosko przyłączyli się do tańczenia a to z lewym, a to z prawym Okiem, które to "postaci" niewątpliwie były pierwszoplanowymi gwiazdami przedstawienia. Nos wraz z Akordeonistą prowadził tę uliczną paradę, zatrzymując się gdziekolwiek: w bramie lub przy latarni, pokazując tym samym, że „Zmysły” potrafią zadomowić się w każdej przestrzeni i - co istotne – dobrze w niej wyglądać.

Interaktywna zabawa nie miała końca. Niesforna Dłoń wraz z Uszami „doklejała” się do przejeżdżających aut, tworząc śmieszne formy. Także niestraszne im były pogróżki sklepowych ochroniarzy, którzy nieświadomi znaczenia całej sytuacji, stali się kolejną częścią pokazu. Motorniczy, sklepikarki czy fryzjerki - prawie nikt nie potrafił oprzeć się urokowi przenikliwie patrzących, zaczepnych Oczu i wędrującej tu i tam, zawadiackiej Dłoni. Każdy widz czy przechodzeń mógł z nimi zatańczyć. Młodzież chętnie asystowała w podtrzymywaniu (robiących wrażenie) rekwizytów czy odgrywaniu z Oczami krótkich etiud. Uszom nie przeszkadzały niesprzyjające warunki - potrafiły stanąć nawet na koszu na śmieci, po to, by choć na chwilę śpiewem zatrzymać i zwrócić na siebie uwagę spacerowicza. Natomiast aktorzy grający Oczy, kiedy tylko natrafili na odpowiednią powierzchnię do stepowania (np.: wejścia do bankomatu czy torów tramwajowych) zaraz zabierali się do tańczenia, co niewątpliwie jeszcze bardziej urozmaiciło całe wydarzenie.

„Zmysły” to wspaniały popis dla oczu, uszu oraz ducha. Cyrkowy humor, absurd sytuacji, nieprzewidywalność warunków i jarmarczny komizm - wszystko to pozwoliło potraktować kabaret z przymrużeniem oka. Emocje towarzyszące widowisku były bezcenne. Nie można było oprzeć się wrażeniu, że doświadczamy naprawdę dobrej rozrywki, a dowody na to były niezbite: entuzjastycznie bawiący i wciąż powiększający się tłum nie chciał rozstać się z Twarzą, a zaskoczony mężczyzna wychodzący z biura podróży otrzymał gromkie brawa na swoją i „Zmysłów” cześć. Czego chcieć więcej po takim spektaklu?



Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
3 czerwca 2009
Spektakle
Zmysły