Świat jest teatrem

"Szatnia" w reżyserii Zbigniewa Szymczyka w sposób fenomenalny cytuje sceny z przedstawień pantomimy Henryka Tomaszewskiego, tworząc jednocześnie oryginalny, autorski spektakl - parabolę ludzkiego życia, od narodzin aż po śmierć. Tytułowa szatnia urasta do rangi metafory miejsca, skąd czerpie się obrazy, wzory, symbole, tworząc z nich nowe konfiguracje, budując współczesne i zarazem ponadczasowe przesłanie.

Najnowszy spektakl, skromnie zatytułowany "Szatnia", jakby reżyser chciał uniknąć skojarzeń z prawdziwą sceną, zatrzymując się w miejscu będącym jej przedsionkiem, okazuje się jednak bardzo nośną metaforą. Nawiązuje do przedstawień i metod Mistrza, będąc świadectwem ich żywotności. Stylizację sygnalizuje już plakat przedstawienia, utrzymany w konwencji retro: grupa osób niosąca jakąś postać, jakby w żałobnym kondukcie. Jednakże to, co ujrzymy, zaprzecza, jakoby sztuka Mistrza pantomimy umarła. Przeciwnie, ożywa na scenie pełnią swoich możliwości.

Ramy spektaklu tworzy scena, w której młody człowiek - mim (Robert Wieczorek) pozostaje po próbie samotnie w garderobie teatralnej, w której rozegra się spektakl zwany życiem. W takiej właśnie przestrzeni pojawi się postać ubranego w czerwony strój mężczyzny z minionej epoki (Mariusz Sikorski), która jak Mefisto albo Dante poprowadzi bohatera przez różne odsłony historii - historii Teatru Tomaszewskiego i jednocześnie historii kultury, wreszcie historii człowieka - od narodzin aż po śmierć.

Przestrzeń sceniczną "Szatni" wypełniają ruchome szafki teatralne, które spełniają niezwykle funkcjonalne i różnorodne role. Przechodzą przez nie - niby przez tajemne drzwi z innego czasu i przestrzeni - postacie-cytaty, postacie-symbole, tworząc za pomocą kostiumu i ruchu wieloznaczne obrazy. Zmieniają się też konwencje gry i stylistyka muzyczna. Muzyka jest zresztą w tym spektaklu znakomita i starannie dobrana. Jest też w pantomimie Zbigniewa Szymczyka scena pozbawiona muzyki, w której aktorzy, ubrani w jednakowe kostiumy, tworzą niezwykle plastyczne widowisko z własnych ciał, będące pokazem zarówno gry zespołowej, jak też indywidualnej, co jako żywo skojarzyć się może z "Labiryntem" Henryka Tomaszewskiego.

Zasadnicza opowieść rozpoczyna się od sceny narodzin, będących nawiązaniem do etiudy "Ziarno i skorupa". Ta z kolei zostanie rozwinięta w dwóch odsłonach - pierwszej, ukazującej Pigmaliona stwarzającego Galateę, będącą cytatem pantomimy Tomaszewskiego zatytułowanej "Kobieta" oraz drugiej, która jest fragmentem "Akcji - Sen nocy letniej", z Markiem Oleksym jako Oberonem. Za pomocą czarodziejskiego kwiatu dotyka on leżącego na plecach klęczących mimów człowieka, jakby powołując go do życia, co jako żywo przypomina znaną z Biblii historię stworzenia człowieka, po czym łączy go z kobietą.

Kolejne etiudy prezentują etap samopoznania - kobieta przeglądająca się w tafli wody, w oczach mężczyzny, a także innej kobiety. Wspaniałe są etiudy pantomimiczne, w których poprzez subtelny żart pokazuje się typowo kobiece i typowo męskie zachowania. Następująca po nich scena "małżeńska" zdaje się być zarazem nawiązaniem do "Detektywa" H. Tomaszewskiego, ale nie tylko. Została bowiem wykonana w konwencji komedii slapstickowej, ale jej puenta jest zaskakująco współczesna. Odbywają się zaślubiny, po nich scena konsumowania tortu, która przeradza się w scenę konsumpcji seksualnej, tyle że to dama konsumuje dżentelmena. Cóż jednak pozostaje kobiecie, kiedy skonsumuje mężczyznę, panie feministki? Można się domyślić.

Kolejne sceny cytują "Menażerię cesarzowej Filissy", "Hamleta" oraz "Rycerzy króla Artura", a jednocześnie wprowadzają tematykę zdrady, dojrzewania starzenia się, cierpienia i śmierci. Tę ostatnią zagrał - jak na początku swojej pracy w teatrze Mistrza - Zbigniew Szymczyk. Zarazem jednak kostium Śmierci nawiązuje do postaci, jaką stworzył w "Strzelnicy" sam Henryk Tomaszewski. Oto bowiem za sprawą scenografii i kostiumów współpracującej z Henrykiem Tomaszewskim Zofii de Ines - Lewczuk, możemy posmakować, czym ten teatr był i czym jest nadal. Także dzięki kolejnym pokoleniom artystów pantomimy, których talent i umiejętności sprawiają, że ich przedstawienia są dla widzów nadal atrakcyjne.

Zbigniewowi Szymczykowi udała się rzecz niebywała. Nie tylko przywołał teatr swego Mistrza, pokazując jak był on znakomity, skoro jego wielowarstwowe i wieloznaczne obrazy nie należą do lamusa, lecz ciągle uskrzydlają wyobraźnię widza. Zasług reżysera jest znacznie więcej. Cytując Tomaszewskiego zbudował bowiem własny spektakl, całkowicie współczesny, będący refleksją na temat kondycji teatru i aktora, a także spektakl, w którym widzowie mogą się przejrzeć jak w lustrze, bo "świat jest teatrem, aktorami ludzie".



Barbara Lekarczyk-Cisek
pik.wrocław.pl
16 marca 2013
Spektakle
Szatnia