Świat w łupinie orzecha

W Burzy jest zamknięty cały świat „w łupinie orzecha" i jest ten, który go na pewien czas zaczarował: Prospero – Szekspir.
Juliusz Kydryński


Globe Theatre, londyński amfiteatr działający w latach 1599-1642, był najważniejszą sceną, na której wystawiano w XVII wieku sztuki Szekspira. Zaprojektowany na trzy tysiące osób miał kształt okręgu, którego centralnym punktem była scena o wymiarach 8 na 12 metrów. Na scenie ukryto dwoje sekretnych drzwi, które umożliwiały zaskakujące zwroty akcji, a pod sufitem, pomalowanym w barwy nieba, przez co nazywano go „heavens", umiejscowiono kolejne drzwi, dzięki którym aktorzy mogli latać lub niknąć w przestworzach. Na dachu teatru ogromny Herakles dźwigał tytułową kulę ziemską, a nad wejściem widniał legendarny napis „Totus mundus agit histrionem" obwieszczający gościom, że przecież „cały świat ma do zagrania jakąś komedię". W 1611 roku Szekspir po raz pierwszy zaprezentował ludziom „Burzę" – swe pożegnanie z teatrem, ostatnią sztukę napisaną samodzielnie, w której rozliczał się z własną twórczością, ze sceną, a także w dużym stopniu z własnym życiem. W 1613 roku Globe Theatre spłonął. Poszedł z dymem, a trudno o bardziej spektakularną przemowę końcową.

Najpierw jednak przemówił po raz ostatni Szekspir, w „Burzy", ustami Prospera. Ten prawowity książę Mediolanu zostaje pozbawiony tronu przez nikczemną koalicję swojego brata Antonia i króla Neapolu – Alonsa. Ma ponieść śmierć, wraz z córką wyprawiony w łodzi na morze, lecz poczciwy Gonzalo w tajemnicy przed wszystkimi zaopatruje wygnańców w jedzenie, wodę i książki. Trafiają na wyspę, gdzie przyjdzie im spędzić dwanaście lat. Przez ten czas Prospero szykuje dla wrogów niespodziankę, a jej zaczątkiem jest tytułowa burza, która kieruje ich statek na jego wyspę. Tam podzieleni na grupy rozbitkowie nie mają pojęcia, jakie są losy pozostałej części załogi. Nie wiedzą też, że ich poczynania są w misterny sposób reżyserowane przez Twórcę i Mistrza Prospero, zaś sama wyspa jest Sceną, na której każdy ma rolę do odegrania.

Nie przez przypadek ceremonia rozpoczęcia Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie zatytułowana była w nawiązaniu do „Burzy": „Isles of Wonders", a znany głównie dzięki doskonałym adaptacjom sztuk Stratfordczyka (a także jako... komisarz Wallander) Kenneth Branagh deklamował marzenie Kalibana:

Nie bój się. Wyspa dźwięczy, szemrze, gada,
Lecz śpiewa słodko, pieszcząc, a nie raniąc.
Bywa, że tysiąc gwarnych instrumentów
Brzdąka mi w ucho; lub gdy się z długiego
Snu zbudzę, głosy znowu spać mi każą,
A we śnie zaraz otworzą się chmury,
By mi ukazać skarby niezmierzone
I mnie w nich skąpać. I zbudzony – płaczę,
Bo chciałbym znowu śnić.

Ta wyspa to enklawa sztuki, a zarazem królestwo magii i iluzji. „Nikomu nie przychodzi do głowy, że trafili do wiwarium: szklanej klatki, gdzie ktoś, wespół z publicznością, śledzi każdy ich ruch" – pisze Anna Cetera. A taki sposób spojrzenia na „Burzę" sugeruje już okładka do wydania z tłumaczeniem Piotra Kamińskiego. „Sposób spojrzenia" nomen omen – przez otwór wycięty w płachcie kurtyny wydzielającej proscenium lub kulisy. Wychodzi na to, że prawersją Wielkiego Brata, choć wszakże wersją uczłowieczoną i litościwą (alegoria przebaczenia w końcówce), był nie kto inny jak Prospero, podglądający drużynę swoich nieprzyjaciół w zainscenizowanej przez siebie od początku do końca tropikalnej scenerii prawie trzy stulecia przed narodzinami Orwella.

Pożegnanie z publicznością, metafora teatru, potęga sztuki, która nawet obłaskawiona potrafi być narzędziem niebezpiecznym, kusząc mocą nie zawsze urojoną. Z „Burzą" od początku był problem interpretacyjny; wystarczy powiedzieć, że na początku była ona wystawiana jedynie jako widowiskowa komedia. O, ironio, w takiej konwencji, schlebiając skądinąd gustom epoki restauracji Stuartów, przedstawiał „Burzę" (wraz z Johnem Drydenem) William Davenant – syn chrzestny Szekspira, przez wiele lat głoszący się także jego naturalnym synem.

„Burza, będąc dramatem traktującym o dziejach świata i naturze człowieka, będąc sztuką pełną niezwykłych piękności, lecz także pełną goryczy, nie jest w żadnym wypadku sielankową feerią" – pisze Juliusz Kydryński w posłowiu do tłumaczenia Macieja Słomczyńskiego, wskazując jednocześnie na nadwrażliwość w tym względzie akademickich nadinterpretatorów.

Anna Cetera rozwija tę myśl w jak zwykle wyczerpującym wstępie:
„To współistnienie różnych układów odniesienia, zbitka konwencji i niejasne zakończenie stały się w kolejnych wiekach powodem potężnych wahnięć interpretacyjnych, niespotykanych w przypadku innych dramatów. Burzę można inscenizować jako romans, nostalgiczny testament albo olśniewającą feerię. Można dopatrzyć się w niej przede wszystkim przenikliwej reakcji Shakespeare'a na opowieści o Nowym Świecie, czyli Burzy amerykańskiej (...). Idąc dalej za tą myślą, można z Burzy uczynić wczesnonowożytną powtórkę z mitów założycielskich (...). Można wreszcie obsadzić Shakespeare'a w roli pierwszego krytyka imperializmu, z Prospera czyniąc zachłannego kolonizatora, a z Kalibana uciemiężonego autochtona".

Kydryński wydziela w „Burzy" kilka nakładających się na siebie światów. Z jednej strony mamy świat zmysłowy, czyli świat ludzi z ich emocjami i namiętnościami, a gdzieś obok świat pojęć i rzeczy, które owe uczucia i namiętności wywołują. Lecz istnieje także świat trzeci – świat pozazmysłowy, królestwo duchów, zaklęć i czarów, a co za tym idzie ludzkich niepokojów, zachwytów i tęsknot. Paranormalny, magiczny świat, który dwa wieki później odświeży w swoich niesamowitych romantycznych balladach Adam Mickiewicz.

Poza napisaną za młodu farsą „Komedia omyłek", „Burza" to jedyna ze sztuk Szekspira, która w pełni zachowuje klasyczną jedność czasu, miejsca i akcji. Choć w zasadzie pozbawiona wzniosłych partii lirycznych, musiała stanowić dla Piotra Kamińskiego twardy orzech do zgryzienia. Anna Cetera, pisząc o głównych wyzwaniach tłumacza, wskazuje na kolokwialny charakter dialogów, wiele odniesień do mitologii, bogatą idiomatykę, dowcip oparty na grze słów i skojarzeń oraz różnorodność stylistyczną. Kamiński ściśle zachował liczbę wersów w stosunku do oryginału, tak więc poza partiami napisanymi prozą oddaje nam w ręce przekład jedenastozgłoskowcem, a także jednolity zapis didaskaliów i uporządkowany pod względem podziału na wiersz i prozę zapis dramatu.

Niech w tym miejscu zamiast zakończenia wybrzmią słowa epilogu, pożegnanie Prospera, księcia, czarodzieja, aktora, a nade wszystko twórcy. To również epitafium Szekspira, o którym Jan Kott w „Pałeczce Prospera" pisze, że „Każda epoka ten wielki monolog odczytuje poprzez własne doświadczenia":
Michael Winters jako Prospero (fot. John Ulman)

Michael Winters jako Prospero (fot. John Ulman)

Już moje czary się prześniły,
Znowu mam własne, wątłe siły.
Dziś w waszych rękach moje życie:
Albo mnie tutaj uwięzicie,
Albo do Neapolu płynę.
Zdrajcy wszak odpuściłem winę
I tron mi oddał – więc zabierzcie
Mnie z tej bezludnej wyspy wreszcie.
Bym mógł odzyskać wolność drogą,
Niech wasze dłonie mnie wspomogą,
A oddech wasz niech pchnie po fali
Mój żagiel. To mój plan ocali,
By was zabawić. Już nie zdołam
Czarów przypomnieć, duchów zwołać,
Ale choć z tego rozpacz, drżenie,
Przecie w modlitwie ukojenie.
Wyjedna skarga przenikliwa
Tę łaskę, która grzechy zmywa.
By wasze zbrodnie były wymazane,
Niech z waszej łaski dziś wolnym się stanę.

William Shakespeare, Burza w przekładzie Piotra Kamińskiego, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012.

Rafał Niemczyk



Rafał Niemczyk
Eksperyment
10 stycznia 2013
Książki
Burza