Świat według Dmuchanowskich

"Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie" - to pytanie kieruje na zakończenie spektaklu Horodniczy do widzów. Pytanie jak najbardziej uzasadnione, bo oglądając nowego "Rewizora" mamy wrażenie, że jest o nas i o ludziach, których znamy. A także, a może nawet przede wszystkim, o żądzy władzy i pieniądza, która oślepia nawet najwytrawniejszych graczy.

Komedia Gogola oparta została na pomyśle podsuniętym pisarzowi przez Aleksandra Puszkina. Premiera sztuki odbyła się w 1836 roku  w Petersburgu, a po 175 latach mamy okazję oglądać najnowszą inscenizację tego tekstu na deskach Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi. Opis skorumpowanej elity prowincjonalnego miasteczka, na czele z Horodniczym, idealnie wpisuje się w obraz współczesności. Na wieść o pojawieniu się tajemniczego rewizora, bo nikt nie wie jak wygląda ów delegowany, robi się ogromne zamieszanie. Funkcjonariusze uznają za rewizora zwykłego urzędnika. Dmuchanowski (Mariusz Jakus) z jednej strony pewny swego, bo niejedną kontrolę już przeżył, z drugiej z duszą na ramieniu, oczekuje przybycia ze stolicy niespodziewanego gościa.  Iwan Chlestakow,  w interpretacji Marcina Łuczaka, z początku wydaje się być zaskoczony, później jednak niezwykle przekonywująco wciela się w postać rzekomego kontrolera. Bez skrupułów, za odpowiednio sporządzone sprawozdanie, przyjmuje od kolejnych obywateli łapówki. Zaloty do małżonki Horodniczego  oraz obietnica małżeństwa z córką państwa Dmuchanowskich to ostatnie z działań „rewizora”, które doprowadzają rodzinę do rozpaczy.

Świetna Milena Lisiecka, w roli Anny, to  na co dzień żona swojego męża, kobieta w szlafroku, z ręcznikiem na głowie, której świat ograniczony jest to codziennego oglądania telewizji. Jeśli jednak na horyzoncie pojawia się ktoś wart zrzucenia kapci i podomki, zamienia się w emanującą elegancją i kobiecością damę. Aktorka jest szalenie zabawna, groteskowa i od początku zwraca na siebie uwagę widza.

Iwona Dróżdż – Rybińska (Maria) znakomicie zagrała typową nastolatkę, której przede wszystkim bunt w głowie. Kłótnie z matką z byle powodu, to obraz wyjęty niemal z każdego polskiego domu, w którym konflikt na płaszczyźnie rodzic - nastolatek jest na porządku dziennym.

Reżyser Marek Fiedor udowodnił, że klasyczny tekst, bez zbędnych w jego tkankę ingerencji, wstawić można we współczesne ramy na tyle, aby cała kompozycja i konstrukcja przedstawienia tworzyły  jedność spójną, czytelną i klarowną. A takie rzeczy udają się tylko wtedy, kiedy umiejętności warsztatowe  całego aktorskiego zespołu idą w sukurs i są podporządkowane sensom zawartym w dramacie i myśli interpretacyjnej reżysera.

Zmiany zachodzące  w domu u państwa Dmuchanowskich wyznacza również scenografia; w pierwszym obrazie ukazuje nam się stara kanapa, nie pierwszej młodości telewizor, stół oraz pryzma ze starymi meblami, pralkami i innymi sprzętami. Miejsce zamieszkania zmienia się wraz ze zmianą statusu społecznego; w trakcie wizyty „rewizora” obserwujemy zmianę dekoracji, a na zakończenie sztuki, kiedy Horodniczy chce wszystkich powiadomić o zamążpójściu córki, widzimy już nowy telewizor i piękne nowoczesne meble.

Spektakl to historia o nas samych, o naszych słabostkach oraz o tym, co nas tak naprawdę w życiu bawi i „kręci”. O tym jak silna jest w nas chęć do pokazania innym na co nas stać i co posiadamy, chęć poznawania tego co na topie, bo jest  na pewno lepsze, w końcu chęć do bycia kimś, kogo wszyscy wkoło będziemy podziwiać. Pytanie tylko jakim kosztem ma się to wszystko odbywać? Czy łapówkarstwo, chamstwo i dwulicowość ma nam pomóc w torowaniu sobie drogi do bycia na szczycie? Jeśli tak, to  gdzie w tym wszystkim jest miejsce na nas: prawdziwych, autentycznych, wiarygodnych i szczerych.



Magda Komarzeniec
Teatr dla Was
28 listopada 2011
Spektakle
Rewizor