Święta Aśka d'Arc

Spektakl dyplomowy studentów wydziału aktorskiego w AST Kraków „Święta Joanna" miałam okazję zobaczyć w ramach tegorocznego Festiwalu Szkół Teatralnych. Za reżyserię była odpowiedzialna znana z wyjątkowo kontrowersyjnych inscenizacji Monika Strzępka.

Święta Joanna to spektakl, który jest połączeniem dwóch rzeczywistości – czasów, w których żyła Joanna d'Arc i teraźniejszości. Ponadto cała inscenizacja została odwzorowana na szkielecie gry RPG, gdzie każdy może wcielić się w wybraną postać i podążać według określonego scenariusza. Aby zaznaczyć obecność dwóch przestrzeni, w kwestiach wypowiadanych przez aktorów pojawia się język z dramatu Shawa wymieszany z językiem potocznym, przepełnionym wulgaryzmami. Swoją drogą nigdy nie rozumiałam, dlaczego słowo „kurwa" tak dobrze sprzedaje się na scenie i dlaczego jest przedstawicielem językowym naszych czasów? Nie dla każdego jest to przecież chleb powszedni. Swoją drogą chyba coraz mniej robi na kimkolwiek wrażenie. Podczas wieczornej dyskusji klubu festiwalowego, młodzi aktorzy zaznaczyli, że takie połączenie dwóch stylów językowych pomogło im zgłębić trudną treść oryginalnego dramatu i zrozumieć postacie bohaterów. Jednak dla mnie jako dla widza ten zabieg był zupełnym zaprzeczenie tego, co mówili młodzi aktorzy. Tego typu językowa fuzja okazała się być nie lada wyzwaniem w sklejeniu tych światów. Nikt tak nie mówi! Jak uwierzyć w coś tak nienaturalnego?

Sztuka rozpadła się na dwie połówki, które w żaden sposób do siebie nie pasują, są całością, bo ktoś je „zgrabnie" posklejał. Z jednej strony wojna i płonący stos, na którym stoi Joanna, z drugiej strony zaanonsowany na plakacie dramat czasów współczesnych – płonące: Notre Dame, lasy Amazonii i syberyjska tundra. Tematy godne poruszenia, tylko dość mało ich na scenie...

Kim była Joanna d'Arc? Prostą dziewczyną, która zaledwie w kilka miesięcy wygrała serię bitew z Anglikami. Chwilę po tym została spalona na stosie za głoszenie herezji, a kilkaset lat później Kościół ogłosił ją świętą. W rolę tytułowej bohaterki wcieliły się wszystkie aktorki grające w spektaklu: Gabriela Bissinger, Kinga Bobkowska, Agnieszka Gawlińska, Melania Kowalczyk, Aleksandra Samelczak. Każda z nich zdawała się być odbiciem innej cechy charakteru Joanny. Kim jest bohaterka spektaklu? Joanną, Aśką, opętaną, świętą, wariatką, „wojnoholiczką", uzależnioną od śmierci i strachu. Co robi? Nosi strój „bezwstydny, niezgodny z przyrodzeniem", wypada z szafki kuchennej, zarzuca włosami w rytm muzyki, czołga się po podłodze... Aktorzy wspomnieli podczas dyskusji, że Joanną jest każdy, kto walczy o własną wolność. Nie mogę w żaden sposób połączyć „Joannowej" składanki charakterów z tym, o czym mówili. Jeśli bohaterka spektaklu walczy, bo bez tego jest jej nudno, to walczy dla walki, a nie w imieniu lepszego jutra. Po co nam świat, w którym zabija się dla zabijania i nienawidzi dla nienawiści? To prowadzi do samozagłady.

Wyjątkowo wartą zauważenia jest ogromna dojrzałość aktorów. Bez wątpienia klub dyskusyjny festiwalu zbudował moje poczucie, że w każdym słowie i geście chcieli przekazać coś ważnego, ale niestety czuję niedosyt konsekwentnej realizacji na scenie tego, o czym była mowa.

Bez cienia wątpliwości wymownym symbolem w spektaklu był stos. Z ogromną łatwością przychodzi ludziom „spalanie" siebie nawzajem. „Męki dla prawa zwyczaju i tradycji" oraz wszelkiej uciechy – to słowa wypowiedziane przez księcia ciemności w spektaklu, który zło przedstawia tak pięknie jak sprawę słuszną i zbawienną. Obawiam się, że obecnie mamy więcej stosów niż ludzi.

 



Maria Krawczyk
Dziennik Teatralny Łódź
28 listopada 2020
Spektakle
Święta Joanna
Portrety
Monika Strzępka