Sympatyczni biało-czerwoni

W wystawionej w Och-Teatrze na jubileusz 40-lecia pracy artystycznej Wiktora Zborowskiego "Zemście" zamiast zamku jest licha zagroda, zamiast muru - rachityczny, rozpadający się płotek, ale duma, ambicje, słowa i urazy wielkie. Polskie, biało-czerwone.

Dyndalski (stoicki Wojciech Pokora) słucha czytanego w radiu"Pana Tadeusza" Mickiewicza i chyba widzi się w roli Gerwazego, strażnika szlacheckiej tradycji. Cześnik Cezarego Żaka jest, jak zapisano, skorym do bitki raptu-sem, Rejent Milczek jubilata - Polakiem katolikiem modlącym się o atak epilepsji dla wroga, Artur Barciś jako Papkin jest skoczny, żałosny i pocieszny, Podstolina serialowej aktorki Violi Arlakto starzejąca się powiatowa uwodziciel-ka, zaś Klara Zofii Zborowskiej i Wacław Michała Pieli to pełni energii młodzi ludzie. Śmigasiewicz chciał zrobić satyrę na pielęgnowany przez Polaków sarmatyzm, wady narodowe z upodobaniem transmitowane przez kolejne pokolenia. Wyszło zbyt słodko i miło. Publiczność zamiast rozpoznać się w lustrze Fredry oklaskuje sympatycznych aktorów grających (choć właściwszym określeniem byłoby: podrygujących, podskakujących i podbiegających w rytm tekstu Fredry) sympatycznych bohaterów, śmieje się z płynących z głośników wiejskich odgłosów, z podjazdowych wojenek sąsiedzkich w rodzaju trzepania dywanów na stronę przeciwnika oraz z finału, w którym nastroszone polskie koguty rozchodzą się do swoich kurników.



Aneta Kyzioł
Polityka
28 lutego 2013
Spektakle
Zemsta