Szaleństwo i namiętność, pasja i taniec
"Wariat i Zakonnica" w wykonaniu Sopockiego Teatru Tańca nie jest wierną adaptacją sztuki Witkacego. To wariacja na temat sytuacji tytułowych bohaterów, którzy mierzą się z własnym lękiem i samymi sobą. Jacek Krawczyk i Izabela Sokołowska stworzyli świetne przedstawienie.Witkacy nic sobie nie robił zasady prawdopodobieństwa i wiernego odwzorowywania rzeczywistości. Wolał kreślić sytuacje fantastyczne, pozbawione logiki i hierarchii wartości. Zrywał zastane konwencje, rozbijał schematy. Tak też dzieje się w jego sztuce "Wariat i Zakonnica", gdzie oprócz Mieczysława Walpurga - trzymanego w szpitalu wariatów poety - i siostry Anny mamy kilkoro innych postaci, obserwujących i usiłujących resocjalizować artystę. Ten popełnia samobójstwo, ale chwilę później "zmartwychwstaje", a w sali szpitalnej, gdzie go trzymano, zamyka swoich oprawców.
Sztuka Witkacego nie zostaje przeniesiona przez Sopocki Teatr Tańca w stosunku jeden do jednego. Autorka scenariusza, Joanna Czajkowska, wypreparowała z dramatu wątek Jego - zniewolonego, odizolowanego, ograniczonego kaftanem bezpieczeństwa - oraz Jej - zniewalającej się habitem zakonnicy. Oboje w czarnych kostiumach, kontrastujących z białym, wydzielonym na scenie rombem, sceną w scenie - celą wariata, przestrzenią szaleństwa.
To gra namiętności, pozbawiona słów rozmowa dwójki ludzi, dwóch ciał, dwóch światów. Zarówno Jacek Krawczyk, jak i Izabela Sokołowska (autorzy reżyserii, choreografii i tancerze) doskonale się w niej odnajdują. Jej wzorowana na Witkiewiczowskiej siostrze Annie bohaterka intryguje od pierwszego, baletowego kroku, gdy stoi na pointach. Intryguje tym nie tylko publiczność, ale też Jego. Skrępowany kaftanem bezpieczeństwa bohater reaguje na jej obecność, prowokuje, wręcz nakłania ją barkiem do wejścia w umowną przestrzeń celi, w której jest zamknięty (scenografia Jacek Krawczyk). Tam rozpoczyna się dialog wyrażony gestem, ruchem i tańcem, mierzony bliskością ciała i wzajemnym zaufaniem.
Na niezwykle poetycki, zalotny i zmysłowy w wykonaniu Sokołowskiej taniec Krawczyk odpowiada formą, ostrym, kanciastym ruchem. Są na scenie razem. Każde muśnięcie, choćby dotknięcie dłoni ma znaczenie, rodząca się między bohaterami fascynacja, przeniesiona na język tańca, daje prawdziwą namiętność. Nawet, jeśli pojawi się inny motyw z Witkiewicza - ołówek, którym Walpurg zapisuje zapisuje swoje wiersze (w sztuce Witkacego morduje nim też swojego lekarza-oprawcę) - to nie zakłóca nici porozumienia, jakie jest między dwójką kochanków.
Tę liryczną, taneczną historię pewnej znajomości ograniczają dwie kwestie - nakazy moralne i wyrzuty sumienia Zakonnicy oraz szaleństwo Wariata. O ile pierwszą przeszkodę udaje się sforsować, o tyle druga okazuje się zbyt wielka.
Rozdarcie między światem duchowym a cielesnym podkreśla kostium Sokołowskiej, który przygotowała Magdalena Arłukiewicz - "habit" zakonnicy kończy się na wysokości bioder, poniżej tancerka ubrana jest w zwiewną, seksowną "spódnicę", odsłaniającą jej nogi.
Izabela Sokołowska i Jacek Krawczyk doskonale się rozumieją. Sokołowska, oprócz "odziedziczonych" po karierze baletnicy naturalnej gracji i wdzięku, ma bardzo silną osobowość sceniczną - jest wyrazista, niemal magnetycznie przyciąga uwagę. Nieco w jej cieniu (także z racji mniej eksponowanej roli Wariata), pozostaje Jacek Krawczyk. To nie przeszkadza mu bardzo plastycznie oddać bohatera, który wymyka się (dosłownie) objęciom pięknej kochanki i ponownie pogrąża w szaleństwie. Finał spektaklu musi być w tej sytuacji smutny.
"Wariat i zakonnica" to spektakl perfekcyjnie przygotowany zarówno w detalu, jak i w ogóle. Bardzo dobrze wyglądają wizualizacje duetu OKO OTO (Natalia Osuch i Dominik Rudasz), umieszczone na tylnej ścianie sceny, przedstawiające kontury i sylwetki ludzi "zza szyby" lub wywiedzione od jednej z kwestii Wariata zębatki i koła "ludzkiej" maszyny. Z taneczną opowieścią Sokołowskiej i Krawczyka dobrze współgra też trudna, pełna przenikliwych, ostrych brzmień muzyka Karoliny Rec, Przemysława Etamskiego.
Ta niezwykle plastycznie, taneczna opowieść o wielkiej namiętności, przesycona jest smutkiem i goryczą. Obserwujemy narodziny związku, jego dojrzewanie i konsekwencje. Obserwujemy wspaniały teatr. I dwójkę świetnych tancerzy, z nadzieją na ciąg dalszy.
Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
4 maja 2012