Szampański Don Giovanni we Wrocławiu
Jeszcze dobrze nie wybrzmiała intrygująco piękna muzyka Ryszarda Straussa wykonana przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną pod batutą niezwykle energicznego Antonio Pappano (poemat symfoniczny „Don Juan" czy „Ucieszne figle Dyla Sowizdrzała"), jeszcze w pamięci mamy „Życie bohatera" odegrane w wiedeńskim stylu przez orkiestrę Wiener Philharmoniker pod batutą Semyona Bychkova (uczta dla oka i ucha w obu wykonaniach), jeszcze nadal zachwycamy się odegranymi przez obie orkiestry na bis IX „ Wariacjami enigmy" (niezwykłe doświadczenie) , a dyrekcja Narodowego Forum Muzyki oraz Europejska Stolica Kultury Wrocław 2016 zaserwowały nam kolejną pyszną, kulturalną propozycję z wysokiej półki.W sobotni wakacyjny wieczór tym razem przyjął nas maestro José Maria Florêncio wraz z zespołem instrumentalistów NFM, którzy przez kunsztowne odegranie uwertury do opery „Sroka złodziejka" G. Rossiniego zasygnalizowali, że właśnie wrocławska scena muzyczna ukradła na chwilę z wielkiego muzycznego świata Mariusza Kwietnia, którego prawdziwym melomanom przedstawiać naprawdę nie trzeba.
Jaki jest więc ten zachwycający świat polski baryton?
Aby odpowiedzieć sobie samej na to pytanie (po raz pierwszy miałam okazję osobiście dotknąć tego talentu) postanowiłam wysłuchać koncertu z dwóch perspektyw – dalszej i bliższej.
Już w pierwszej części tego wydarzenia Mariusz Kwiecień zalał wrocławską publiczność szampańskim wdziękiem kreowanych postaci, chociaż do oczekiwanej szampańskiej arii A. Mozarta było naprawdę jeszcze daleko. Różne oblicza pokazane zostały w tak naturalny sposób, jakby to było tak piekielnie łatwe i oczywiste. Mając do dyspozycji kawałek sceny zaprezentował nam mężczyznę zazdrośnie zakochanego, pożądającego, knującego intrygi, flirtującego nie tylko z partnerującą mu Simoną Houda – Saturovą, ale przede wszystkim z publicznością. Wymarzony sceniczny Don Giovanni, dlatego oczywistą delicją wieczoru było „La ci darem la mano" wysłuchane (jaka siła i wspaniała barwa głosu) i zobaczone z drugiego rzędu robiło niebywałe wrażenie. „Andiamo?" – „Andiamo" odpowiedziała sceniczna Zerlina – Simona Houda – Saturowa, która podejmując się partnerowania takiemu artyście z pewnością czuła ogromną presję, ale także zebrała zasłużoną owację publiczności. Osobiście miałam mały dyskomfort, ale to dlatego, że wcześniej kilka razy wysłuchałam wykonywanych arii zaśpiewanych przez Aleksandrę Kurzak, której głos oraz interpretacje po prostu zapadły mi w pamięć i nic nie potrafiło temu dorównać, ale to tylko moje osobiste zdanie.
Najmniej zachwyciła mnie uwertura opery „Norma", a dlaczego? Bo w normie na tym koncercie uwierzcie mi nic nie było. Czy to urok osobisty solistów, czy to ich wspaniały talent, czy to magia nowej wrocławskiej sali koncertowej, a może wszystko razem spowodowało, że maestro wraz z muzykami uprowadzili całą publiczność z Seraju.
Wrocław stolicą wysokiej kultury jest.
Iwona Karpińska
Narodowe Forum Muzyki
15 lipca 2016