Szekspirowska masala

Agata Duda-Gracz w "Otellu - wariacje na temat" na deskach Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi zderza klasykę ze współczesną kulturą. Wynikiem tego jest ożywcza jakość, która pozwala na śmiałe odczytanie znanego tekstu. To Szekspir zdefiniowany na nowo, w wersji de Lux. Klasa spektaklu rozpoczyna się wraz z wyjściem poza tekst Szekspira. Musi on ustąpić miejsca ogromnemu talentowi reżyserskiemu, plastycznemu wysmakowaniu, genialnej scenografii oraz mistrzowskiemu aktorstwu.

W spektaklu zostają świadomie zaburzone związki postaci i wydarzeń. Poprzez roszady personalne i zdarzeniowe pewne sprawy wznoszą się na piedestał, inne stają się pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Cały zaś tekst wybrzmiewa w odmiennej tonacji. Na pierwszy plan wysuwa się męska relacja na linii Jago-Kasjo (Marek Kałużyński, Sambor Czarnota) i to, o dziwo, przybierająca cechy przyjaźni. Otello (Andrzej Wichrowski) zostaje usunięty z nurtu głównej akcji, zepchnięty na pobocze. Jest bezsilny wobec dziejących się wydarzeń. Kobiety - Desdemona (Justyna Wasilewska) i Bianka (Dorota Kiełkowicz) są jedynie przedmiotami handlu kierowanego męskim pożądaniem, popędami oraz pragnieniami. W „Otellu” nie ma drugiego świata, zamieszkanego przez postaci nie z tej ziemi; zło płynie wprost z człowieka. Zawiść i zazdrość sieją zniszczenie, żądza zaś zwycięża.  

To spektakl garściami czerpiący zarówno ze sztuki wysokiej, jak i tej niskich lotów. Ukazuje przenikanie dwóch odmiennych światów; ubrany w eklektyczny płaszczyk, jednak opatrzony naprawdę świetną metką. Obok artystycznych znaczników na scenie egzystują slumsy wprost z Brooklynu, z policyjną syreną w tle. Bohaterowie noszą stroje jak z Matrixa, mówią głosem Lorda Vadera wprost z „Gwiezdnych Wojen” Georga Lucasa, bawią się na polskim weselu, śpiewają w musicalu. Każdej z postaci zostaje przypisany jakiś kulturowy wzorzec. Cassio (Sambor Czarnota) przywodzi na myśl Jamesa Deana o charakterze Travolty. Desdemona (Justyna Wasilewska) zaś to uosobienie niewinnej blondynki, żywiącej się ideałem romantycznej miłości, famme fatale w futrze…z pluszowych misiów. To istna żonglerka kulturowych odwołań. 

„Otello” na deskach łódzkiego teatru to eksplozja scenograficznego talentu. Na scenie dzieją się istne cuda. Reżyserka na naszych oczach maluje obrazy: „Lekcję anatomii doktora Tulpa” Rembrandta, „Świętego Hieronima” Caravaggia, rzeźbi pomnik konny kondotiera Gattamelatty Donatella. Prócz żywych obrazów ukazana zostaje wyrazista, zapierająca dech w piersiach burza. Zewsząd atakowani jesteśmy lawiną kształtów oraz feerią barw. Wszystko zaś nacechowane zostaje ogromną dbałością o formę.  

Spektakl może posłużyć za przykład aktorstwa najwyżej próby. To kurs mistrzowski, lekcja zawodowstwa pod przewodnictwem Marka Kałużyńskiego i Sambora Czarnoty. Marek Kałużyński barwnie nakreśla osobę Jagona, wokół której swoje działania toczy reszta postaci. To rola dogłębnie zanalizowana, z której epatuje psychologiczna głębia, podparta genialnym warsztatem. Sambor Czarnota, wcielający się w postać Cassia egzystuje jakby w opozycji do Jagona, tworzy rolę wielowymiarową - porywczego, niedojrzałego młodzieńca, który w życiu kieruje się tylko własną przyjemnością.  

„Otello - wariacje na temat” Agaty Dudy-Gracz to teatr na przecięciu sztuk - malarstwa, muzyki i ruchu, o wyrazistym, wyrafinowanym smaku. Reżyserka udowadnia, że Szekspirowi można nadać całkowicie nową jakość, wprowadzić go na meandry współczesności, jednocześnie omijając wszelką mieliznę banału.



Monika Macur
Dziennik Teatralny Łódź
22 czerwca 2009