Sześć skrzywdzonych kobiet

„SIX" to musical opowiadający o tragicznych losach sześciu żon Henryka VIII. Królowe spierają się w przedstawieniu o to, która miała najgorzej. Czy warto? Oczywiście żadna z nich nie miała cukierkowego życia, dlatego niech ponarzekają. Ten spektakl daje im na to przestrzeń.

„SIX" przenosi widzów na dwór królewski już w pierwszej minucie. Scenografia dość uboga, magia tworzona światłem, muzyka grana na żywo przez orkiestrę kobiet, a na scenie sześć aktorek w pięknych kostiumach (w kolorach: złoty, zielony, srebrny, czerwony, różowy, 
granatowy) – autorstwa Krystiana Szymczaka. Królowe szybko wprowadzają publiczność w fabułę i zaczynają show. Już na początku pierwszej piosenki odkrywają swój wokalny talent,który do końca pogłębiają.

Największym atutem tego przedstawienia są przezdolne aktorki. Widzimy sześć, a żadna się nie wyróżnia, żadna nie odstaje. Wszystkie są cudowne. Tańczą, śpiewają, tworzą całość.

Widać, że one same dobrze czują się w swoich rolach i bawią się nimi. Kobiety stworzyły klimat spektaklu, który widownia od razu podłapała. Widzowie klaskali, wstawali, krzyczeli. 

Istny, pozytywny, armagedon dobrej energii stworzyły: zbuntowana Agnieszka Rose (Katarzyna Aragońska), szalona Aleksandra Gotowicka (Anna Boleyn), wzruszająca Marta Burdynowicz (Jane Seymour), energetyczna Małgorzata Chruściel (Anna z Kleve), pewna 
siebie Anna Terpiłowska (Katarzyna Howard) i twardo stąpająca po scenie Marta Skrzypczyńska (Katarzyna Parr).

Cudowną pracę wykonała też pani reżyser i choreograf tego musicalu – Ewelina Adamska-Porczyk. W tańcu wszystko jest precyzyjne i dynamiczne. Mimo, że nie jest to łatwa choreografia to chciałoby się pląsać razem z królowymi. Wszystko dopełnia trafione, współczesne tłumaczenie Jacka Mikołajczyka, które jest zabawne. Komizm słowny ubrany w sarkazm był tajną bronią żon Henryka.

Kobiety ze sobą rywalizowały w uroczy sposób. Dzięki temu byliśmy świadkami komizmu postaci. Każda każdej „wbijała szpileczkę", aby pokazać, że to ona miała najgorzej
.
Faktycznie skrzywdzonej kobiety lepiej nie drażnić, a co dopiero sześciu.

„SIX" w Londynie podbiło serca widzów. W Warszawie też ma szansę...o ile już się to nie stało. Ta wyczekiwana premiera jest dopracowana w każdym, najmniejszym szczególe. Czas na spektaklu mija zbyt szybko. Zabawa trwa. A publiczność (w każdym wieku) bawi się świetnie. Warto obejrzeć to dzieło. Gwarantuję, że można wyjść z niego w lepszym humorze.

Realizatorzy fantastycznie poprowadzili trudne wątki w prześmiewczy sposób, aktorki ożywiły żony Henryka VIII i dodały im charyzmy od siebie. Oprócz tego muzyka pod kierownictwem Tomasza Filipczka podrywa do tańca. Czego chcieć więcej?

Po obejrzeniu „SIX" nie rozumiem, dlaczego Henryk nie pokochał swoich żon. Tych kobitek nie da się nie uwielbiać! I nie warto...z nimi zadzierać.

Zapraszam!



Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
14 września 2023
Spektakle
Six