Szmaragdowe okulary

Sceniczną adaptację "Czarnoksiężnika z Krainy Oz" w Teatrze im. Słowackiego, można uznać za przedstawienie miłe dla oka. Z muzyki i animacji, przy zaangażowaniu dużej części przestrzeni, wyłania się spektakl udany i estetyczny

Po środku szarej prerii, ubrano na szaro ciotka, wiesza szare pranie. Popielate gospodarstwo, umieszczone wśród jałowej prerii, jest domem małej Doroty, a jedynym towarzyszem jej zabaw jest mały (na szczęście nie szary) piesek Toto. Pewnego dnia smutny świat wujka Henryka i cioci Emilii przemija z wiatrem, a zastępuje go czarodziejska Kraina Oz.  

Dorota wędruje do Szmaragdowego grodu, kompletując po drodze osobliwą gromadkę. Strach na wróble bez rozumu, Blaszany Drwal bez serca i tchórzliwy Lew, towarzyszą dziewczynce w marszu złota dróżką. Celem drużyny jest dotarcie do Czarnoksiężnika z Oz, który obdarzony wielką mocą, potrafi spełniać marzenia.

Ciekawe zagospodarowanie przestrzeni sprawia, że oczy widzów krążą po całym teatrze – potęguje to uczucie, że kraina Oz wkracza w naszą rzeczywistość. Latające stwory animowane za pomocą wędek, teatr cieni, czy komputerowe animacje, dodają jeszcze atrakcyjności stronie wizualnej. Dekoracje są symboliczne, a ujednolicenie kolorystyczne poszczególnych sekwencji, sprawia, że scenografia nie narzuca się, oddając pierwszeństwo tekstowi, aktorskiej grze i muzyce.  

Jedynym minusem spektaklu jest pewna jego schematyczność. Wiadomo, że za każdą kolejną zmianą dekoracji i kolorystyki idzie spotkanie nowego towarzysza podróży, a potem wspólna piosenka podczas marszu złotą ścieżką.

Podczas spektaklu rozdawane są okulary. Spodziewający się trójwymiarowych efektów widzowie, szybko odkryją jednak, że prócz barwienia rzeczywistości na zielono, okulary nie stwarzają żadnych dodatkowych efektów (mimo, iż chciałoby się żeby takowe stwarzały). Pomysł udany- widz może poczuć się jak mamiony przez Oza mieszkaniec szmaragdowego grodu.

Spektakl przypomina, że często nie zauważamy, że rzeczy których z całego serca pragniemy, pozostają od dawna w naszym posiadaniu. Podczas podróży każdy z przyjaciół Dorotki, udowodnił swoim postępowaniem, że posiada już cechę której pragnie. Dziewczynka natomiast, przez całą drogę miała na nogach srebrne trzewiczki, które potrafią w kilka sekund zanieść swojego właściciela w dowolne miejsce.



Adrianna Markowicz
Dziennik Teatralny Kraków
13 lipca 2011