Szósty rok sądowego spektaklu
W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o toczącym się od blisko sześciu lat procesie, który ma wykazać, czy podczas remontu elbląskiego teatru doszło do nieprawidłowości. Po naszej publikacji z redakcją skontaktował się Arkadiusz Lewicki, którego firma była generalnym wykonawcą tej inwestycjiJego zdaniem postępowanie sądowe jest nieporozumieniem, ponieważ teatr nie poniósł żadnych strat. Wręcz przeciwnie: zakres wykonanych prac był większy od początkowo zakładanych.
Przypomnijmy: w 2004 roku ruszył remont i modernizacja - wówczas jeszcze Teatru Dramatycznego, stan budynku rzeczywiście był dramatyczny. Nie spełniał wymagań bezpieczeństwa przeciwpożarowego, co groziło jego zamknięcie. Niemal w ostatniej chwili Urząd Wojewódzki znalazł pieniądze na remont obiektu. Przedłużające się postępowanie przetargowe sprawiło jednak, że wyłoniona firma miała praktycznie trzy miesiące na gruntowną przebudowę budynku. W tym czasie wyremontowano dach, instalację elektryczną, wymieniono okładziny ścian, fotele oraz wybudowano balkon. Zakupiony został też nowy sprzęt akustyczny i oświetleniowy. Prace pochłonęły nieco ponad 4 mln złotych.
Wszystkie ręce na pokład
- To była pełna mobilizacja: nas, dyrektora teatru oraz projektanta, którego czasami nawet o godz, 23 ściągaliśmy do teatru, aby nanieść poprawki lub zmiany w projekcie - opowiada Arkadiusz Lewicki, generalny wykonawca, podkreślając dobrą współpracę ze wszystkimi partnerami inwestycji. - A moi ludzie pracowali na trzy zmiany. Wszystko po to, by zdążyć z terminem, a efekt naszej pracy był jak najlepszy. Dla dobra miasta. Gdyby nie nasze zaangażowanie, to teatru by nie było - dodaje.
Prace z przerwami trwały od sierpnia do końca roku. Gdyby termin nie został dotrzymany, teatrowi przepadłyby pieniądze przeznaczone na inwestycję.
- W trakcie realizacji tej inwestycji mieliśmy trzy kontrole przeprowadzone przez urzędników i nikt nie wnosił żadnych uwag - informuje Lewicki. - Roboty zostały zakończone w terminie, wszyscy byli zadowolenia, a z teatru otrzymaliśmy podziękowania.
I wtedy pojawiły się zastrzeżenia, że jednak nie wszystkie prace zostały wykonane jak należy. Witold Lada, ówczesny radny sejmiku województwa, złożył wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o dokonanie przeglądu inwestycji.
Kto zyskał, kto stracił?
Kontrolerzy NIK stwierdzili że w trakcie remontu doszło jednak do nieprawidłowości. Sprawą zajęła się prokuratura, która postawiła zarzuty trzem osobom. Generalny wykonawca jest oskarżony o oszustwo, Z uwagi na znaczną wartość oszustwa - 190 tys, zł - odpowiedzialność została tu zawyżona od roku do 10 lat więzienia. Stanisławowi K. i Jackowi R. (pracownicy firmy konsultingowej, pełniącej rolę inwestora zastępczego) postawiono zarzut niedopełnienia obowiązku i nadużycie udzielonych uprawnień. Grozi za to do 5 lat.
Sprawa Jacka R., ze względu na jego stan zdrowia, została jednak wyłączona do odrębnego rozpatrzenia, a następnie umorzona.
- Proces toczy się od blisko sześciu lat, w międzyczasie zmieniły się przepisy - wyjaśnia mecenas Jerzy Sieńkowski, pełnomocnik oskarżonych. - Mienie znacznej wartości to takie, które przekracza 200 tys. złotych.
Przeciwko pozostałej dwójce nadal toczy się postępowanie przed Sądem Rejonowym w Elblągu. W ubiegły wtorek zostało odroczone do końca marca, w tym czasie biegły sądowy musi uzupełnić swoją opinię.
Arkadiusz Lewicki twierdzi jednak, że jest niewinny, a proces sądowy to jakieś nieporozumienie.
- Kosztorys końcowy tamtej inwestycji nie zawierał wszystkich faktycznie dokonanych prac w teatrze, m.in. składania foteli, malowania klatek schodowych na foyer, gabinetu dyrektora - wymienia przedsiębiorca. - Poza tym należałoby też uwzględnić dodatki za pracę w nocy oraz za przestoje w remoncie, wynikające nie z winy wykonawcy Gdyby to wszystko zliczyć wartość inwestycji przekroczyłaby kwotę, jaką teatr zapłacił za remont - uważa.
Dlaczego więc przedsiębiorca wcześniej tego nie zrobił, a szczegółowe wyliczenie sporządził dopiero w trakcie procesu?
- Nie uwzględniałem tych prac, bo byłem przekonany, że rozliczenie z teatrem będzie na zasadach ryczałtowych i nie miało to dla mnie znaczenia. Teatr dysponował określoną kwotą, a ja musiałem się w niej zmieścić - tłumaczy Lewicki. - Nawet gdybym w kosztorysie powykonawczym ujął wszystkie dodatkowe prace i koszty, to i tak nie otrzymałbym większej kwoty od wcześniej określonej.
Inspektorzy NIK, a to na ich opinii w głównej mierze opiera się akt oskarżenia, wykazali jednak, że nie wszystko było tak pięknie. Inwestor dwukrotnie np. policzył koszt czyszczenia i malowania stali wykorzystanej przy modernizacji teatru, podczas gdy kupiona stal... była już pomalowana. Zdaniem NIK inwestor część materiałów budowlanych była też kupowana po zawyżonych cenach.
- Cena, po jakich kupowaliśmy materiały, nie miała znaczenia, bo rozliczenie inwestycji odbywało się na zasadach ryczałtowych - odpiera zarzut Lewicki. - To, czy kupiłem materiał taniej, czy drożej, to tylko mój zysk lub strata. Dlatego też części prac nie ujęliśmy w kosztorysie, bo nie miało to dla mnie znaczenia. Miałem dostać określoną kwotę za określoną pracę, a wykonaliśmy więcej, niż początkowo zakładał zakres prac.
Mirosław Siedler, dyrektor Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu:
Jak już wielokrotnie podkreślałem, my, pracownicy teatru, znamy się na sztuce - ale nie budowlanej. Dlatego teatr wynajął inwestora zastępczego, który w jego imieniu miał nadzorować generalnego wykonawcę modernizacji teatru i czuwać nad prawidłowością prowadzonych prac. Faktem jest, że prace zostały wykonane w terminie, a akustyka sali teatralnej jest świetna. Za to jestem pełen uznania, oddaję wykonawcy cześć i honor. Owszem pewne usterki się trafiły, ale były usuwane.
Jeśli jednak specjaliści z NIK stwierdzili po kontroli, że były pewne nieprawidłowości, to daję wiarę rzeczoznawcom, a nie słowom przedstawicieli firm, czy swoim własnym odczuciom.
Rafał Maliszewski
Dziennik Elbląski
30 grudnia 2011