Sztuczna inteligencja, sztuczne przemówienia

Drugi dzień festiwalu potwierdził wysoki poziom wyselekcjonowanych spektakli. To dzień różnorodnych i zaskakujących form teatralnych, które zaprezentowały głównie zagraniczne zespoły.

Jeszcze nie ochłonęliśmy po piątkowym "A house in Asia" Agrupación Señor Serrano z Barcelony, a już zafundowano nam kolejne wrażenia.

Pierwszym zaskoczeniem był spektakl bez aktorów. Na scenie siedzi mężczyzna o nawet interesującej, chociaż nieoczywistej powierzchowności. Noga założona na nogę. Wita widzów, przedstawia się, opowiada o swoim dzieciństwie. Mruga oczami, gestykuluje, na twarzy ma ślady zarostu. Kim jest? Stopniowo poznajemy jego historię z kolejnych scen na ekranie. I nie wierzymy własnym oczom. To nie jest aktor. To nie jest człowiek. To robot. To spektakl "Dolina niesamowitości" (Uncanny Valley) Rimini Protokoll (Berlin, Niemcy).

Pracując nad swoim nowym spektaklem Stefan Kaegi po raz pierwszy współpracował z pisarzem i dramatopisarzem: Thomas Melle pozwolił na wykonanie animatronicznej kopii samego siebie. Ten oto humanoid zajmuje miejsce autora i zadaje pytania: co oznacza dla oryginału moment, gdy kopia zajmuje jego miejsce? Czy poprzez elektroniczną wersję siebie oryginał może poznać samego siebie lepiej? Czy kopia i jej oryginał współzawodniczą czy też pomagają sobie wzajemnie.

A my zadajemy sobie pytanie: jeżeli tak wygląda robot, to jak daleko możemy się posunąć zastępując nim człowieka? A może człowiek już w ogóle nie jest nam potrzebny. Czy osoba, z którą rozmawiamy, jest rzeczywista? A może to tylko sztucznie stworzony głos jak w filmie "Ona", w którym bohater zakochuje się w kobiecie, która nie istnieje, ale rozmawia z nim wirtualnie.

Ten robot jest tak dokładnie stworzony, że nawet podchodząc do niego po spektaklu i robiąc sobie z nim selfie nie do końca wierzymy, że to robot. A skoro robot zastępuje aktora w teatrze, to jaka jest przyszłość teatru?

W kolejnym spektaklu "BigMouth" SKaGeN, Richard Jordan Productions LTD, Theatre Royal Plymouth (Antwerpia, Belgia) nie mamy już żądnych wątpliwości, że mamy do czynienia z prawdziwym aktorem. Jest to bowiem spektakl, w którym dotykamy najwyższej formy aktorstwa. Wyżyn aktorstwa.

Valentijn Dhaenens wciela się w kilkunastu mówców - polityków, działaczy społecznych. Osoby kontrowersyjne i znane. Stojąc na pustej scenie, mając przed sobą jedynie pięć mikrofonów, Dhaenens z niesamowitą energią przemierza kazania, wypowiadające wojnę przemowy, pożegnania, zawierające ostateczne argumenty wystąpienia, zwycięskie przemowy i panegiryki z różnych czasów. Splatając razem fragmenty przełomowych przemówień postaci takich jak Wielki Inkwizytor, Sokrates, Mohammed Ali i Osama Bin Laden, Bigmouth pokazuje, że chwyty retoryczne niewiele się zmieniły. Politycy i mówcy umiejętnie nimi manipulują.

Valentijn Dhaenens jest mistrzem monodramu, skupia na sobie całą uwagę płynnie przechodząc z jednego tonu w inny, z jednego języka w inny. Mistrzostwo absolutne. I owacje na stojąco.

Kolejna propozycja tego dnia to "Zabić prezydenta" Teatru Współczesnego w Szczecinie. I kolejny teatr jednego aktora, ale jakiego aktora. Arkadiusz Buszko wciela się w Eligiusza Niewiadomskiego, zabójcę pierwszego prezydenta II Rzeczpospolitej, Gabriela Narutowicza. Buszko stara się przedstawić argumenty przemawiające za tym zabójstwem stając się własnym obrońcą niczym Raskolnikow w "Zbrodni i karze". Jest tak przekonujący, że chwilami zastanawiamy się, czy nie przyznać mu racji. Sprytny manipulant czy psychopata przekonany o własnej doskonałości i słuszności postępowania? To także sztuka o tym, że w ciągu ostatnich 100. lat nadal w społeczeństwie są typy pokroju Niewiadomskiego, a ich argumentacja wcale się nie zmienia. I nadal zastanawiamy się, czy nie mają racji.

Na zakończenie dnia w ramach OFF Kontrapunktu zaprezentowany został spektakl taneczny Sticky Fingers Club (Gdańsk/Lublin). Śpiewaczka operowa kochająca muzykę bez wzajemności, neurotyczna paniusia, przebrzmiały gwiazdor oraz tancerka, której nigdy nie dane było zatańczyć solowej sceny. To bohaterowie spektaklu. Osoby drugiego planu, ponoszące porażki. W obliczu ciągłych porażek stwarzają przestrzeń celebracji, w której to oni są gwiazdami. Najpiękniejsze jest tu wsparcie, którego sobie nawzajem udzielają. Ta wspólnotowość pięknie zostaje pokazana w układach tanecznych, które chwilami stają się humorystycznymi scenkami, jak ta z piosenką "Bohemian Rhapsody" zespołu Queen.



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
4 września 2021