Sztuka uwodzenia świata

Cyprian Kamil Norwid skończył w przytułku dla bezdomnych, a Sarah Bernhardt po amputacji nogi w samotności czekała końca swoich dni, godzinami rozpamiętując czasy młodości, kiedy uwielbiały ją tłumy. "Szary Anioł" to spektakl, w którym ukazane zostały dwie ostatnie doby, jakie Marlena Dietrich spędziła wśród żywych. Mimo, iż wybitna artystka zadbała o estetykę umierania (odeszła leżąc w białej pościeli i pełnym makijażu) trudno powiedzieć, aby była to piękna śmierć.

Nie była taka przede wszystkim dlatego, że Dietrich umierała w całkowitej samotności - przez kilkanaście ostatnich lat życia kobieta zamknięta była w pokoju swojego apartamentu, którego nie mogła opuścić. Jedynym jej słuchaczem, towarzyszem, pomocnikiem i jednocześnie widzem jej występów - do końca bowiem ćwiczyła tekst i odgrywała dziesiątki ról - był lokaj Konstatnyn (Bartosz Kopeć) - choć trudno oceniać motywy, jakie skłoniły go do znoszenia dziwactw Marleny Dietrich (Joanna Bogacka), jego obecność z pewnością chroniła ją przed popadnięciem w całkowite szaleństwo. Zanik mięśni nóg przykuł gwiazdę światowej sławy na stałe do łóżka, w związku z czym pozostało jej jedynie odgrywanie minionych chwil możliwe dzięki przedmiotom z przeszłości, którymi się otoczyła. Były wśród nich m.in. zasuszone kwiaty od Adolfa Hitlera (z bilecikiem zawierającym najlepsze życzenia), pióra z południowoamerykańskich kogutów oraz 2,5 tysiąca podwiązek - ponumerowane tworzyły coś w rodzaju kroniki kochanków, wśród których znajdowały się nazwiska najznamienitszych artystуw, politykуw, sportowcуw, czy biznesmenуw. Bez podwiązek nie ma bowiem sztuki uwodzenia świata, ktуrej Dietrich była mistrzynią. 

Przedstawienie można uznać za monodram, bowiem z ust Konstantyna nie pada ani jedno słowo - realizuje on jedynie polecenia madame, nieustannie pakując i rozpakowując walizki. Na scenie widzimy przedmioty, w których zamknięta jest przeszłość (skrupulatnie opisana i skatalogowana), czyli 30 walizek rozłożonych symetrycznie po obu stronach łóżka kobiety. Bezpośrednio obok łóżka znajduje się stojak, na którym Dietrich trzyma telefon (odbierając go za każdym razem udaje swoją służącą i zbywa wszystkich interesantów) i podręczny kuferek. W związku z brakiem rozbudowanej scenografii uwaga widzуw skupia się na artystce, wybiegach, jakie stosuje gwiazda, by uciec przed samotnością, bowiem „przed życiem należy się zasłaniać sztucznością". Odgrywa dziesiątki ról, bez wysiłku staje się Julią, Faustem, Małgorzatą, Kleopatrą… Najtrudniej jest jej jednak być sobą, pogodzić się z sytuacją, zaakceptować postępującą, nieuleczalną chorobę, która uczyniła z niej kalekę.  

Na szczególną uwagę zasługują dwa rozwiązania przestrzenne, które nadają głębię wypowiadanym słowom i dynamizują spektakl. Po pierwsze widownia ustawiona została na scenie w taki sposób, by aktorzy i widzowie znajdowali się na tym samym poziomie, na małym obszarze, a dramat rozgrywał się w kameralnej przestrzeni. Jednak w tle, za plecami aktorki widoczna jest właściwa widownia, rzędy pustych krzeseł, które stanowią doskonały komentarz do sytuacji, w jakiej znalazła się gwiazda. Jest sama, a samotność jest tym boleśniejsza, że niegdyś uwielbiały ją tłumy, wypełniające po brzegi wszystkie sale, w których występowała. Olbrzymia pusta widownia - ledwie widoczna, nieoświetlona, delikatnie wyłaniająca się z ciemności - uświadamia nam ogrom zmian, jakie zaszły w życiu Dietrich. Drugim równie udanym zabiegiem było wykorzystanie w spektaklu projekcji wideo, krótkich filmуw, z ktуrych pierwszy był rodzajem sennego koszmaru kobiety, drugi natomiast metaforycznym obrazem drogi, jaką Szary Anioł przebywa po śmierci. Oba filmy doskonale wkomponowały się w strukturę spektaklu.  

Oglądając „Szarego Anioła" André Hübnera-Ochodlo trudno nie zauważyć podobieństwa do innego spektaklu - „Kreatury" Agaty Dudy-Gracz („Kreatura" - według „Wspomnień" Johna Murrela), gdzie Anna Polony wcieliła się w rolę Sary Bernhardt, która po amputacji nogi także nie ruszała się z łóżka, nieustannie odgrywała kolejne role (m.in. niezapomniany monolog Hamleta) i której w ostatnich latach życia towarzyszył jedynie wierny lokaj Pitou. Analogia powstaje tu przede wszystkim poprzez podobieństwo losów obu pań, które z uwielbianych przez tłumy artystek stają się nagle starymi, nieuleczalnie chorymi, samotnymi kobietami. „Szarego Anioła" wyróżnia jednak ostatnia, dramatyczna i niezwykle poetycka scena, w której Konstantyn wyrzuca wszystkie walizki na pustą widownię oraz kieruje łóżko z ciałem martwej Dietrich w kierunku skraju sceny - ku przepaści. To ostania podróż, jedyna od wielu lat, w którą wybrali się naprawdę. Podrуż, która czeka każdego, bez względu na to, kim był, co robił i jak wielu ludzi go kochało. Bez względu na to, jak dobrze opanował sztukę uwodzenia świata.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
22 grudnia 2009
Spektakle
Szary Anioł