Szwejk melduje się na scenie

"W ogóle dużo jest na świecie takich rzeczy, których robić nie wolno... ale można" - oto motto, które przyświeca spektaklowi "Dobrego wojaka Szwejka" Jarosława Haszka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Arcydzieło czeskiej literatury zaadaptował na potrzeby sceny i wyreżyserował Igor Gorzkowski. Najważniejsze: zrobił to z wielką kulturą, sympatią i wręcz czułością do niemal stuletniego bohatera książki, która się nie starzeje...

Realizując w 2013 r. na sosnowieckiej scenie pamiętne "Zaćmienie" Gorzkowski podkreślał znakomite zrozumienie jego artystycznej wizji przez aktorów i chwalił ich niezwykle twórczą pracę. Myślę, że i tym razem się nie zawiódł. Chociaż sceną zawładnął wspaniały Wojciech Leśniak, jako tytułowy Szwejk - ordynans kompanii, to również wszyscy pozostali wykonawcy odkryli najlepszy sposób na zaistnienie w tej opowieści. Nikt nie szarżował, nie ośmieszał granej przez siebie postaci, nie starał się wyjść przed szereg. Po prostu: to była doskonała zbiorowa praca, z której zespól TZ słynie w Polsce. Gorzkowski wyczarował fascynujący obraz monarchii austro-węgierskiej z jej pasjonującą do dzisiaj wielonarodowością. Dobry czy zły - to już musicie osądzić sami.

Sosnowiecki Szwejk (wielka rola wspomnianego Wojciecha Leśniaka) nie jest jakimś koszarowym debilem, ale filozofem, który wie i rozumie dużo więcej niż jego towarzysze doli i niedoli. Szwejk zagaduje rzeczywistość, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że trybów wojskowej machiny, która go wciągnęła nie pokona. Czasem próbuje coś mądrego powiedzieć, częściej jednak ucieka od problemów codzienności plotąc trzy po trzy. Stwarza sobie psychiczną barierę i podpowiada nam: nie starajcie się na siłę przekonać przekonanych, szkoda zdrowia, oni i tak żadnych argumentów nie przyjmują, ponieważ nie słyszą niczego poza tym, co im w duszy gra. Dla nich czarne, jeśli taka konieczność, może być białe a białe czarne. Przygotujcie sobie raczej kilka anegdotek i dowcipów do rozładowania złych emocji. Ani na moment nie wolno zapominać, że dobro i prawda zwyciężą! Dość tego, niepotrzebnie zrobiło się poważnie a przecież "Dobry wojak Szwejk" na sosnowieckiej scenie jest przede wszystkim świetną, inteligentną zabawą. Nie prowokuje do rechotu, ale można się na nim zdrowo pośmiać. Gromkie brawa widowni, długo dziękującej za przedstawienie, są najlepszym dowodem, że dobrej rozrywki potrzebujemy jak kania dżdżu.

Słynny szwejkolog Leszek Mazan w dziele "Wy mnie jeszcze nie znacie, czyli prawie wszystko o Szwejku" pisze: Przymuszony do udziału w wojnie, której jest przeciwny i do lojalności wobec państwa austriackiego, Szwejk przybiera postawę obywatelskiego nieposłuszeństwa. Ukrywa je pod maską nadgorliwości i przesadnej uległości wobec nakazów przełożonych. Każde zadanie wykonuje bez zbędnej zwłoki i dokłada starań, by polecenie zostało spełnione w sposób jak najbardziej karykaturalny - doprowadzający do absurdu sens jego wykonania. Życiowa mądrość nakazuje mu, by - błaznując łub udając dobrodusznego prostaczka - odciął się od głupoty i niesprawiedliwości państwa.

Wyborną decyzją Igora Gorzkowskiego jest skorzystanie ze znakomitego przekładu Pawła Hulki-Laskowskiego, w którym z biegiem lat odkrywamy coraz więcej smaczków i wdzięku. Teatralnej drogi twórcy przedstawienia nie będę przypominał, pisałem o niej z okazji premiery sosnowieckiego "Zaćmienia". Gorzkowski w polskim życiu teatralnym zasłużenie zajmuje miejsce w ścisłej czołówce.

Scenografia to dzieło Jana Polivki, absolwenta wydziału scenografii praskiej Akademii Sztuk Dramatycznych, który od lat jest obecny na polskich scenach. Pracował m. in. w Teatrze Polskim we Wrocławiu, Teatrze Polskim w Poznaniu, Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, Teatrze Współczesnym w Warszawie, Teatrze Powszechnym w Warszawie. Na Ogólnopolskich Konfrontacjach Teatralnych otrzymał nagrodę za scenografię do przedstawienia "Iwona, księżniczka Burgunda" Witolda Gombrowicza, zrealizowanego w Teatrze im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. W "Szwejku" scenograficznych fajerwerków nie ma, ale jest bardzo nastrojowo, zabawnie i funkcjonalnie. Plastyczną stronę spektaklu świetnie dopełniają kostiumy, dzieło artystki uznanej, nagradzanej i... naukowo utytułowanej, Joanny Walisiak-Jankowskiej. Oprawę muzyczną przygotował znany kompozytor i improwizator Piotr Tabakiernik i zrobił to, jak zawsze perfekcyjnie. Dyrekcja Teatru Zagłębia doskonale rozumie, że tylko wybitni, kochający teatr artyści decydują o jego wysokim poziomie.

Szwendający się po scenie i paplający Szwejk z rudą, lisią grzywą, a raczej z tym, co po niej pozostało, bywa czasem upierdliwy do granic wytrzymałości, ale zawsze jest przesympatyczny i nie możemy się z nim rozstać po wyjściu z teatru. Wierzymy, że kocha wszystkich ludzi, nawet największych kretynów. Będziemy go długo pamiętali i każde przywołanie tej postaci rozjaśni najbardziej ponury dzień. Chylę czoła przed mistrzem Wojciechem Leśniakiem.

Znakomitą rolę a właściwie kilka ról w jednym przedstawieniu dopisał do swojego bogatego dorobku Andrzej Śleziak (m.in. Generał jeść srać i spać, General serdeńko, Generał inspektor latryn, Karczmarz). W zależności od okoliczności był okrutny, tragiczny i śmieszny, zabawny i przerażający. Z wielką klasą i kulturą wypowiadał kwestie pozornie ordynarne. Najbardziej podziwiam aktorów właśnie za kunszt przekazywania treści ponad tekstem, za nadawanie słowom nowych, przefiltrowanych przez własną osobowość znaczeń. Podobał się Michał Bałaga {Kapitan Łukasz, Zakochany Porucznik, Podchorąży Marek) - przystojniaczek, któremu wydaje się, że jest od Szwejka o niebo mądrzejszy, a niestety - nie jest. Brawurowo (i bardzo dobrze) potraktował swoje aktorskie zadanie Grzegorz Kwas (Podporucznik Dub, Wachmistrz). Udanie zadebiutowała na sosnowieckiej scenie Małgorzata Saniak - absolwentka wydziału aktorskiego PWST we Wrocławiu oraz... polonistyki na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i to od razu w wielu rolach: Baronowa, Elly Telegrafistka, Babunia, Baba. Życzę wielu wspaniałych chwil na teatralnych deskach!

Na koniec, ku rozweseleniu, słowa samego Józefa Szwejka: Bardzo mi przykro, ale w wojsku byłem poddany super-arbitracji z powodu idiotyzmu i urzędowo zostałem przez nadzwyczajną komisję lekarską uznany za idiotę. Ja jestem idiota z urzędu. (...) Nie mogłem się dokształcać, bo mnie do czytelni nie wpuścili, a nawet wyrzucili, bo myśleli, że przyszedłem kraść palta. Więcej w teatrze. Obejrzyjcie koniecznie!

Dobry wojak Szwejk posłusznie melduje się na scenie Teatru Zagłębia!



Witold Kociński
Śląsk
6 lutego 2016
Spektakle
Dobry wojak Szwejk