Tak właśnie miało być

6 września br. Sąd Okręgowy w Słupsku na posiedzeniu niejawnym rozpatrzył wnioski w sprawie delegalizacji głośnej inscenizacji dramatu Stanisława Wyspiańskiego „Klątwa", który został zinterpretowany i adaptowany przez chorwackiego „skandalistę" Olivera Frljić'a na scenie warszawskiego Teatru Powszechnego, a do Słupska zaproszony przez organizatorów 1. Festiwalu Scena Wolności.

Rozpatrując złożone kilka dni temu wnioski sąd nie dopatrzył się znamion przestępstwa i uznał, że nie ma podstaw prawnych, aby zablokować wystawienie przedstawienia "Klątwa" w Słupsku, uznając wnioski za bezzasadne. I jeszcze klauzulka, że „Na postanowienie Sądu Okręgowego przysługuje zażalenie".

Paradoksalnie, tych którzy do tej pory nie byli przekonani czy warto „Klątwę" zobaczyć, protestujący skutecznie do tego zachęcają. To dobrze, bo biuro promocji Teatru będzie mogło pracować na większym luzie, a chętnych do obejrzenia tej teatralnej ciekawostki zapewne brakowało nie będzie.

To jednak jeszcze nie koniec sprawy, bowiem do tamtejszej prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa obrazy uczuć religijnych. Decyzja prokuratury o ewentualnym wszczęciu postępowania ma zapaść do 17 września.

Póki co, wystawienie przedstawienia jest zgodne z prawem. - Wola jednej grupy społecznej nie może ograniczać wolności innej grupy. Taka jest idea festiwalu Scena Wolności - mówi Dominik Nowak, dyrektor Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku.

„Klątwa" nie jest przedstawieniem wybitnym ale z dużym zaangażowaniem i w interesującej formie zajmuje się problemami, które dotykają istotnych obszarów naszego życia. Używa współczesnego języka i współczesnych znaków komunikacyjnych. Niektóre pomysły inscenizacyjne w szczególności te, które dotyczą zagadnień, poglądów i sfer drażliwych są przedstawione wprost, bez ogródek oraz w sposób wyrazisty, bezpośredni i jednoznaczny. Prawdopodobnie owa jednoznaczność i bezpośredniość przekazu jest punktem zapalnym dla przeciwników przedstawienia. Większość protestów odbywających się przeciwko „Klątwie" opartych jest na minimalnej wiedzy o spektaklu, a właściwie na niemal całkowitej nieznajomości jego treści. Na podstawie niewielkiej liczby dostępnych zdjęć, a przede wszystkim w oparciu o opowieści przerażonych, a być może i porażonych niektórymi scenami części widzów, poruszona wyobraźnia słuchaczy tych relacji wytworzyła w nich obraz groźnego w swoim przekazie teatralnego zjawiska.

Być może niektóre jego części zaprezentowane są zbyt drastycznie, może zbyt wyraziście, a może są po prostu niesprawiedliwe i nieakceptowalne. Jednak przecież taka w swojej istocie jest sztuka. W tym również sztuka teatralna. Każdy z nas nie tylko może mieć ale właściwie powinien, posiadać swój pogląd, swój gust oraz upodobania. Również może, a nawet powinien umieć to uzasadnić, także bronić. Jednak jeśli chcemy takie prawo posiadać, powinniśmy uznać to samo u swoich bliźnich. Natomiast próby zakazywania onym bliźnim możliwości poznawania, uczenia się, a w konsekwencji posiadania własnego zdania są, najdelikatniej rzecz ujmując - niesprawiedliwością.

Odwoływanie się więc do organów sprawiedliwości po to, żeby ową niesprawiedliwość prawnie usankcjonować jest w gruncie rzeczy nieuczciwe.

Tak jak wspomniałem, „Klątwa" nie należy do elity spektakli polskiego teatru i z pewnością nigdy nie zaistniałaby tak głęboko i tak jednoznacznie w społecznej świadomości gdyby nie otrzymała tak życiodajnego zastrzyku reklamy, promocji i energii od jej zagorzałych „przeciwników".

Zdecydowanie, dzięki zamieszaniu spowodowanemu przez, na ogół, nieświadomych jej treści, a szczerze przejętych swoją misją bojowników, „Klątwa" weszła na zawsze do historii polskiego teatru nie jako dzieło artystyczne ale głównie jako zjawisko socjologiczne.

Ale jeżeli jest tak jak jest, to z pewnością tak właśnie miało być.



Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
10 września 2018