Tańcz, lisie!
13. Festiwal Teatrów Ożywionej Formy MASKARADA w Teatrze Maska w Rzeszowie, odbywał się w tym (2023) roku pod hasłem „o SWÓJ lęk". Jedną z propozycji repertuaru, skierowaną do widowni wczesnonastoletniej był spektakl Teatru Ludowego w Krakowie, przygotowany we współpracy z Teatrem Paphema, pod tytułem „Piotruś Pan. W cieniu dorosłości."Lęk przed dojrzewaniem, niechęć do stania się dorosłym – od początków XX-go wieku, kiedy to pierwszy raz na deskach teatru (Duke of York's Theatre w Londynie, 1904 r. ) widzowie mieli okazję obejrzeć opowieść o Piotrusiu Panie i Wendy – to z tymi zagadnieniami kojarzą nam się przygody mieszkańców i gości Nibylandii.
Co sprawia, że po 119 latach od premiery pierwszego spektaklu o ich perypetiach, kolejna grupa aktorów w kolejnym kraju proponuje kolejnemu pokoleniu młodych widzów kolejną sceniczną aranżację wątków z życia Piotrusia Pana, Wendy, Kapitana Hucka, Piratów i wróżki o zabawnym imieniu Dzwoneczek? Z jakiego rodzaju mitem mamy do czynienia i – co nas szczególnie interesuje w kontekście tej konkretnej interpretacji dokonanej przez aktorów Teatru Ludowego i Teatru Papahema – jak wybrzmiewa próba jego interpretacji podczas trzynastej edycji festiwalu MASKARADA, w Rzeszowie, 26 września 2023 roku?
W warstwie wizualnej, którą zawdzięczamy Scenografii Klaudii Jaszczyk i choreografii Jana Saraty oraz Rafała Domagały (sceny walk), spektakl ma dużo do zaoferowania i chociażby dlatego warto godzinę z życia przeznaczyć na zapoznanie się z tą propozycją. Pierwsze reakcje młodej widowni przy scenie lotu Piotrusia, (właściwie łagodnego bujania aktora w zmyślnie oświetlonych tiulowych obłokach), świadczą o tym, że magia teatru nie zgasła, nawet dla osób, dla których wysokobudżetowe efekty specjalne w dziesięciosekundowym spocie reklamującym na Instagramie płatki śniadaniowe, są chlebem powszednim. Ten żywy kontakt między publicznością, a aktorami, powstający w reakcji na rzeczywistość wykreowaną za pomocą kilku iluzji i ograniczonej puli materialnych środków i technicznych rozwiązań zaanimowanych plastyczną wyobraźnią scenografki lub scenografa, jest czymś, co w teatrze nieodmiennie zachwyca. A przy tym sprawia, że, dla krytyka, szczególnie przyjemne jest uczestniczenie w spektaklach kierowanych dla młodej widowni.
W sztuce „Piotruś Pan. W cieniu dorosłości" takich wizualnych trików, uprzyjemniających i urozmaicających odbiór treści, było bardzo dużo. Szeroka też była amplituda zastosowanych wizualnych rozwiązań. Od ascetycznego teatru cieni i animacji papierowych łódek, po wspomniany lot wśród obłoków, malowniczą i iskrzącą grą odbitych świateł scenę z syrenami, czy widowiskową, taneczną szermierkę, w czasie której aktorzy – tancerze zmieniają tempo od dynamicznego biegu z karkołomnymi przewrotami do slow motion, prowadzącego napięcie widza za trajektorią wytyczaną kolorami „ostrzy" ledowego oręża. To wszystko czaruje i wsysa widownie do wewnątrz świata przedstawionego. Bez uciekania się do zbędnego nadmiaru zagarnia uwagę uczniów klas 4 – 8 klas szkoły podstawowej, pływających razem z aktorami po oceanie teatru, wśród przesuwających się po rzędach i ścianach widowni cieni papierowych łódeczek. Co, jak wie każdy, kto z edukacją miał do czynienia, jest nie lada wyczynem.
Na tle tej plastycznej oprawy rozgrywa się fabuła. Mamy więc chłopca (W roli Piotrusia urzekający Mateusz Trzmiel), dziewczynę (rezolutną Wendy gra Weronika Kowalska), wróżkę ( w roli Dzwoneczka Paulina Moś), Kapitana Hucka (HELENA RADZIKOWSKA) i jego pomocników, Gila i Wróbla (ROBERT RATUSZNY, PAWEŁ RUTKOWSKI). Historia stara może nie tyle, co świat, ale na tyle znana, że nie trzeba przypominać głównych założeń fabularnych oryginału. Bardziej interesujące wydaje się to, w jaki sposób autor scenariusza odnosi się do archetypicznej już opowieści o nie-chcącym-dorastać-chłopcu i jego przyjaciółce Wendy. W dalszej kolejności – jak ta opowieść w nowej aranżacji gra ze współczesnością. Co może zobaczyć w niej widz. Nie tylko ten wchodzący w „trudny wiek dojrzewania".
Przyglądając się zatem osi fabularnej spektaklu, widzimy pewne niuanse, smaczki współczesności, wplecione w ramowy schemat opowieści o Piotrusiu Panie. Ten szkielet tworzą wydarzenia zaczerpnięte z dramatu (a później prozy) Jamesa Matthew Barrie'go: Spotkanie się dzieci w pokoju Wendy (w wersji spektaklu pomija się wątek rodzeństwa Wendy), wizyta w Nibylandii, przygody tam doświadczane. Wśród tych perypetii jednak, trochę za sprawą rezolutnej i wyprzedzającej Piotrusia w drodze ku dorosłości, Wendy, a trochę za sprawą inwencji scenograficzno reżyserskiej, pojawiają się pęknięcia wizerunku idealnej krainy dzieciństwa.
Po pierwsze – śledząc rozgrywki bohaterów, walki pirackiej trupy Kapitana Hucka z drużyną Piotrusia, Dzwoneczka i Wendy – stajemy się coraz bardziej świadomi tego, że ta malownicza bijatyka jest, chciałoby się powiedzieć, sztuką dla sztuki. Wrogowie są śmieszni i nieudolni, pod każdym względem nie dorastający do poziomów sprytu, zręczności i umiejętności walki drużyny Piotrusia. Powoli tracimy zapał w kibicowaniu bohaterom. Emocje tracą impet, kiedy wynik rozgrywki wydaje się z góry znany.
Po drugie – równolegle do tego pojawiającego się pękania nibylandzkiej rzeczywistości rysuje się i zaostrza konflikt wewnętrzny głównego bohatera. Piotrusia przypierają do muru pojawiające się rozdźwięki między Dzwoneczkiem i Wendy, a właściwie, między obietnicą wróżki (Jestem twoją supermocą, iskrą w oku, ostatnią minutą zabawy przed snem, twoim impulsem do walki, przygodą....), a rodzącym się uczuciem do Wendy (za którym idą wyzwania, takie jak konieczność odpowiedzialności, przewidywanie skutków ryzykownych zachowań i tym podobne nieznane dotąd chłopcu zagadnienia). Lada moment nasz bohater będzie MUSIAŁ podjąć decyzję.
Po trzecie – w ten ostry kryzys wartości wkraczają Syreny. W skądinąd malowniczej od strony wizualnej scenie młody widz dostaje wpisany w syreni śpiew pakiet bolączek rozwojowych i cywilizacyjnych XXI-go wieku. Znikające rafy koralowe, rzeźnie, zanik różnorodności gatunków, nadprodukcja konsumpcyjna, góry śmieci. Oraz cierpiące wieloryby. Ten, dość ciężki kaliber odpowiedzialności przekazany jest w formie muzycznego koncentratu nastoletniej widowni. Reprezentujący grupę wiekową Piotruś ma naprawdę niełatwe zadanie i zagadką pozostaje pytanie, czy ktokolwiek (nie tylko dorastający) jest w stanie odnieść się do tak szerokiego spektrum problemów cywilizacyjnych. Czy ta scena ma przygotować młodzież do podejmowania działania w świecie, za który odpowiedzialność ponoszą w rzeczywistości dorośli, czy pokazuje bezradność tych ostatnich? A może to po prostu tło dorastania – konieczność zauważenia szerszego kontekstu i odrzucenia wyobrażanych wizji świata, w którym raz po raz odgrywamy bohaterskie role, mierząc się jednak tylko z wytworami własnej wyobraźni? Musimy sami sobie odpowiedzieć na pytanie, czemu służy wprowadzenie do fabuły spektaklu tej sceny. Niebezpieczeństwem, z punktu subiektywnej oceny piszącej te słowa – może być bombardowanie co wrażliwszych odbiorców zbyt dużą dawką odpowiedzialności, która w konsekwencji, zamiast popychać do wzięcia spraw w swoje ręce, zachęcałaby do pozostawania w Nibylandii...
Z powodu tych zazębiających się pól konfliktu, coraz bardziej skonfundowany bohater traci swoje supermoce. Zamiast wodzić piratów za nos, przegrywa pojedynek, leży na podłodze pod ostrzem jednego z nich i... Tu zaczyna się zwrot akcji, która coraz bardziej oddala się od literackiego pierwowzoru. Wkracza Wendy z przesłaniem o odpowiedzialności. Piraci zyskują samoświadomość i zrzucają z siebie popkulturowe wdzianko sympatycznych nieudaczników. Widzowie dowiadują się przy okazji o pewnym procesie i zjawisku społecznym, które jest przyczyną rzeczywistego występowania piractwa u wybrzeży Somalii. Zasługuje na uwagę to krótkie ale jasne i treściwe wprowadzenie widowni w konkretny problem. Jeśli kusimy się o wnioski dotyczące edukacyjnej warstwy spektaklu, tak przedstawione zagadnienia współczesności zdają się bliższe możliwości podjęcia ich analizy, niż wcześniejsze syrenie zestawienie pakietu antynatalistycznego.
Ale, ale. My tu wałkujemy teorię cywilizacji, a tymczasem, traci siły mała wróżka... Czy jednak skazana jest na odejście? Zdaje się, że nie. Choć Piotruś przechodzi wewnętrzną metamorfozę, iskra nie umiera. Co więcej – wydaje się, że zachowana jest właśnie w relacji dwójki bohaterów, w rodzącej się między nimi bliskości, zaufaniu. W jednej ze scen odegranej w formie teatru cieni, widzimy historię samotnego kojota, który czuje się jedynym na całej planecie stworzeniem, takim jak on. Spotyka jednak lisa. Razem idą w przyszłość, podejmują wyzwanie. „Tańcz, lisie!" Woła kojot i wiemy, że chodzi o wspólny taniec przeciwko zasadzkom tego świata. Może właśnie ta scena jest kluczowa do interpretacji przesłania spektaklu „Piotruś Pan. W cieniu dorosłości." Dorastanie nie jest łatwe. Wiadomo. Życie w XXI wieku niesie ze sobą wyzwania. Nic odkrywczego, Syreny. Ale jest coś, iskra między ludźmi (albo zwierzętami), która pomaga odkrywać „co tańczy, co tak naprawdę tańczy" (Tomasz Różycki, „Teoria chaosu").
Tym, co tańczy w przesłaniu nowej adaptacji dawnej historii jest odpowiedzialność za przyjaźń. I wplecione w nią: Poezja. Sztuka. Teatr. 13. edycja Festiwalu Teatrów Ożywionej Formy MASKARADA. Rzeszów 2023. To wszystko pozwala oswoić lęk. Przed dorosłością i nie tylko.
reżyseria: Przemysław Jaszczak
scenografia: Klaudia Laszczyk
muzyka: Urszula Chrzanowska
choreografia: Jan Sarata
reżyseria światła: Monika Sidor
choreografia walk: Rafał Domagała
obsada:
Piotruś Pan: MATEUSZ TRZMIEL Wendy: WERONIKA KOWALSKA Dzwoneczek: PAULINA MOŚ (gościnnie) Kapitan Hak, Indianin: HELENA RADZIKOWSKA (gościnnie) Pirat Gil, Syrena, Indianin: ROBERT RATUSZNY Pirat Wróbel, Syrena, Indianin: PAWEŁ RUTKOWSKI (gościnnie)
premiera: 2.10.2022 r.
recenzja: Aleksandra Karmelita
Aleksandra Karmelita
Dziennik Teatralny Rzeszów
6 października 2023