Taniec, szept i wiatr

Sasha Waltz i Toshio Hosokawa zmieniają oblicze warszawskiej opery

"Matsuzake" (po polsku: wiatr w sosnach) to klasyczna sztuka teatru no, historia dwóch nieszczęśliwie zakochanych sióstr, którym nawet po śmierci tęsknota nie pozwala zaznać spokoju. Muzyka Hosokawy buduje most między rodzimą tradycją a europejską awangardą. Brzmienia współczesnej orkiestry łączą się tu z przenikliwymi dźwiękami tradycyjnych instrumentów japońskich.

Szepty, syczenie i szmery chóru przenikają się z odgłosami fal, szumem wiatru. Stylizowany śpiew solistów przypomina japońską kaligrafię. Wszystko dzieje się w półmroku, wyrafinowana reżyseria świateł (Martin Hauk) wywołuje wrażenie przenikania się jawy i snu. Postaci przedzierają się przez grubą warstwę splecionych nici jak przez szlam i wodorosty. Z układów ruchowo-tanecznych wyreżyserowanych przez Sashę Waltz emanuje erotyzm, rozpoznajemy niepokojące personifikacje śmierci (niesamowity "demon" bez twarzy, który w kulminacyjnym momencie jest animowany niczym marioneta).

Tempo akcji od początku jest rozmyślnie zwalniane. Długie przygotowanie pozwala zbudować silne napięcie rozładowywane potem efektowną sceną. Nabrzmiałe emocjami głosy solistek przechodzą od łagodnego śpiewu do krzyku. Mamy wrażenie, że oto stało się coś doniosłego - ale świat znów się uspokaja, zapada w ciszę, tak ważną w muzyce Hosokawy. Pozwala ona kontemplować dźwięk, wrażenie, chwilę. Jak w haiku. Śpiewaczki Barbara Hannigan i Charlotte Hellekant wywiązują się ze swoich zadań fenomenalnie. Śpiew intensywny i precyzyjny, kiedy wisi się do góry nogami kilka metrów nad sceną albo biega i tańczy, to nie lada wyczyn. Wykonawstwo muzyki współczesnej to jednak odrębna dziedzina sztuki muzycznej, a zarówno soliści, jak i chór - berliński Vocal Consort - należą do światowej czołówki.

Tym większe uznanie należy się muzykom orkiestry Opery Narodowej, którzy pod batutą Pabla Herasa-Casady nie ustępują im pola. Wśród licznych koprodukcji Teatru Wielkiego "Matsuzake" jest bodaj najbardziej prestiżowa. Polska jest tu tylko orkiestra, ale ważniejsze jest to, że także w naszym kraju można już realizować przedsięwzięcia światowej gwiazdy teatru tańca i jednego z najważniejszych współczesnych kompozytorów. A poza wszystkim to po prostu przepiękny spektakl.



Adam Suprynowicz
Przekrój
21 czerwca 2011
Spektakle
Matsuzake