Te proste

Nawet jeśli w pewnym okresie Teatr Żydowski był postrzegany jako gatunkowy skansen, rozpoczęta w 2015 r. dyrekcja Gołdy Tencer skutecznie zapobiega powielaniu tej kliszy.

Sezon zainaugurowała premiera "Śmierci pięknych saren", a w listopadzie wszedł na afisz kolejny tytuł - "One same". Pierwsza sztuka, adaptacja czeskich opowiadań Oty Pavla w reżyserii Jana Szurmieja, jest absolutną rewelacją. Druga, autorska propozycja Karoliny Kirsz nieco mniej trafiła w mój gust, ale na pewno znajdzie swoich zwolenników. To pięć przeplatających się kobiecych historii. Bohaterki łączą sława, kontrowersje oraz żydowskie korzenie. Moje serce skradła Alina Świdowska jako Helena Rubinstein - pomysłowa i szalona.

"Śmierć pięknych saren" to autobiograficzna proza terapeutyczna. Ota Pavel, z zawodu sprawozdawca sportowy, spisywał swoje wspomnienia jako antidotum na postępującą chorobę psychiczną. Dobrze oddziałują na widza prosty język oraz idealne dawki nostalgii, wzruszenia i humoru. Nierzadko czarnego, jeśli zważyć na to, że młodzieńczy marsz dwóch braci Pavla zamienił się na pewnym odcinku w pochód śmierci do Terezina i Oświęcimia.

W przedstawieniu Szurmieja naszym przewodnikiem jest sam Ota Pavel, w którego rolę wciela się znakomicie Piotr Sierecki. Mówiąc wprost do widzów, przedstawia swój rodzinny pejzaż - od dzieciństwa poprzez Holokaust do czasów komunizmu. Najdłużej zatrzymuje się w krainie dzieciństwa, skupiając się na postaciach tatusia Leona i mamusi Herminii. Dziecięce zdrobnienia i perspektywa zbliżają nas do tego świata. Każdy miał przecież swój niepowtarzalny dziecięcy krajobraz, na który u Oty składają się "prawdziwa angielska piłka, chłodna maślanka, marynowane ryby i dziczyzna, pies Holan, praskie parówki i płyta gramofonowa "Tysiąc mik"". A także, a może przede wszystkim, łowienie z ojcem, zapalonym wędkarzem, "karpuni", szczupaków i węgorzy, z których można przyrządzić 42 dania.

Spektakl terapia, spektakl ostrzeżenie. Humanizm Pavla kontra rzeczywistość lat 40. i 50. Reżyser wpisuje w ten nierówny pojedynek piękne tło muzyczne. Szczególnie "Śmierć pięknych saren" zespołu Micromusic w wykonaniu Moniki Chrząstowskiej powoduje autentyczne, słyszalne wzruszenie na widowni. Za mało jest w naszym teatrze takich prostych wzruszeń, a za dużo niezdrowych podniet.



Kamila Łapicka
wSieci
9 grudnia 2015