Teatr Arlekin: lalkom ręce opadają
Na premierowym przedstawieniu "Cynowy żołnierzyk" w teatrze Arlekin żaden z małych widzów się nie wystraszył. To jedna z niewielu zalet spektaklu Jacka Pietruskiego.Arlekin po raz kolejny proponuje dzieciom teatr, którego data ważności minęła 50 lat temu. Reżyser połączył w jedno wątki z dwóch bajek Andersena: "Cynowego żołnierzyka" oraz "Pasterki i kominiarczyka". Bohaterem jest odlany z cyny wojak bez nogi i jego miłość - porcelanowa tancerka. Lalki nie mieszkają jednak w dziecinnym pokoju, lecz na kuchennej komodzie, gdzie pod nieobecność ludzi toczą się ożywione targi matrymonialne (wątek z "Pasterki "). W przeciwieństwie do pierwowzoru miłosna opowieść kończy się jednak szczęśliwie.
Pietruski wybrał jedną z najtrudniejszych, ale zarazem najbardziej efektownych technik lalkowych, czyli marionetki niciowe. Lalki te doskonale imitują człowieka dzięki ruchomym stawom i konstrukcji zgodnej z anatomicznymi proporcjami ludzkiego ciała. Trzymetrowe nici - przy odpowiednim oświetleniu niemal niewidoczne - pozwalają ukryć obecność animatorów. Mistrzostwo osiąga się wtedy, gdy widz zapomina, że patrzy na lalkę, i ulega iluzji podglądania miniaturowego człowieka. O tym, że jest to możliwe i że nawet dorosła publiczność przeciera wtedy oczy ze zdumienia, można było się przekonać wiele razy podczas Festiwalu Solistów Lalkarzy. Kto nie widział, musi uwierzyć na słowo, bo w "Cynowym żołnierzyku" tego nie zobaczy.
Sposób prowadzenia lalek jest niechlujny i niekonsekwentny: ryby pływają tu do tyłu, szczury podskakują na dwa metry, a baletnica w scenie tanecznego popisu wygląda jak napompowana helem - zamiast stąpać po ziemi w efektownych figurach, lata nad kuchnią. Jak można się domyślić, reżyser chciał pokazać jej artystyczne uniesienia. Dla wzmocnienia efektu ni z tego, ni z owego wprowadził na scenę kolorowe motylki. Jednocześnie w scenicznym świecie - tak samo jak u Andersena - obowiązują twarde prawa grawitacji: żołnierzyk wypada z okna na ulicę i nie może pofrunąć z powrotem.
Można mieć nadzieję, że rodzice szybko zabiorą dzieci na jakikolwiek inny spektakl. W szaroburej, trzeszczącej scenografii pojawią się fruwające szmaty, meduza ze starego abażuru i efekty, które służą wszystkiemu, tylko nie kształtowaniu plastycznej wrażliwości małych widzów. Może lepiej zdecydować się na oszczędne środki scenograficzne niż kreować baśniowość z byle czego.
Nie wiadomo, o czym jest ten spektakli i po co został zrobiony. Nieciekawy, za długi, stereotypowo dziecięcy - a tak naprawdę dla nikogo. Na pewno nie dla widzów urodzonych w XXI wieku. Udział w tym przykurzonym widowisku jest jednak pierwszym etapem klasycznej edukacji teatralnej. Kolejnym będą gimnazjalne wycieczki na spektakle i zaciąganie siłą na lektury. Następstwem - odejście od teatru.
Premiera
„Cynowy żołnierzyk” według bajek Hansa Christiana Andersena, scen. i reż. - Jacek Pietruski, scenogr. - Iwona Brzezińska, premiera 28 listopada w Teatrze Lalek „Arlekin”
Monika Wasilewska
Gazeta Wyborcza Łódź
30 listopada 2009