Teatr na dworcu i w parku
Ledwie zakończył się festiwal Feta, a spektakle znów wychodzą z teatrów w miasto. Tym razem to produkcje Sopockiej Sceny Off de Bicz, które przez tydzień będzie można oglądać na ulicach i skwerach kurortuW przeciwieństwie do wspomnianej Fety, sopockie Out de Bicz ma w programie przedstawienia stworzone z myślą o zamkniętych przestrzeniach. Granie w plenerze tym różni się od sceny teatralnej, że niesie ze sobą znacznie więcej znaków zapytania i generuje trudne do przewidzenia sytuacje, z którymi aktorzy muszą sobie radzić na bieżąco.
- W ciągu przedstawienia "Była Żydówka, nie ma Żydówki", które gramy tuż przy dworcu PKP, po torach przejeżdża ponad dwadzieścia pociągów - mówi Ida Bocian, współorganizatorka imprezy, aktorka i reżyserka. - Do tego przypadkowa publiczność, sami jesteśmy ciekawi, co z tego wyniknie.
A wynika dużo dobrego. W ciągu siedmiu dni trwania Out de Bicz aktorzy zaprezentują stały program, powtarzany każdego dnia, o tych samych godzinach. Prawie jak w teatrze. Mieszkańcy Sopotu podczas wieczornych spacerów będą mogli obserwować na żywo, jak zmieniają się kolejne wykonania tych samych spektakli. Odwiedzający Trójmiasto turyści będą z pewnością pozytywnie zaskoczeni przedstawieniami zupełnie zmieniającymi oblicze miasta.
Z imprezy zadowolone są także władze Polskich Kolei Państwowych. - To kolejne po Streetwaves wydarzenie artystyczne, które gości na trójmiejskich dworcach - komentuje Marek Sadowski, zarządca Gdańskiej Grupy Dworców Kolejowych. - W ten sposób możemy tchnąć w tę przestrzeń nowego, artystycznego ducha. Dworzec, który kojarzy się tylko z podróżowaniem, nagle zmienia się w scenę teatralną. Mamy nadzieję, że takich imprez będzie coraz więcej.
Out de Bicz nie prezentuje przedstawień spektakularnych. Nie ma żonglerki ogniem, chodzenia na szczudłach ani fajerwerków. Te proste spektakle świetnie wpisują się jednak w życie miasta. Dworzec, postój taksówek, budka z hot dogami, a obok historia Żydówki, która przeżyła Holocaust. Urząd Miasta, spacerowicze z psami, a przed nimi: wiejska rzeźbiarka, która oprócz figurek świętych struga... gołe baby.
- Out de Bicz to dla nas poligon doświadczalny - uśmiecha się Ida Bocian. - Jeśli eksperyment wypali, bardzo chcielibyśmy powtórzyć go za rok.
Impreza odbywa się w ramach Otwartego Kurortu Kultury. I choć polska prezydencja w Unii Europejskiej zbyt szybko się nie powtórzy, już dziś widać, że w kulturę po prostu warto inwestować. Dusza miasta od tego rośnie i się wzbogaca. Trudno to policzyć czy zmierzyć, ale zmiany widać gołym okiem.
Przedstawienia odbywają się codziennie, do niedzieli 31 lipca, od godziny 21. W programie "Była Żydówka, nie ma Żydówki" (godz. 21, Dworzec PKP), "Spowiedź" (godz. 22, przy strumyku w okolicach Urzędu Miasta), "A teraz JA!" (godz. 22, kładka przy ul. Obrońców Westerplatte ), "Tulla" (godz. 22.30 w wąwozie na przedłużeniu ulicy Majkowskiego). Część z nich się pokrywa w czasie, warto więc zarezerwować dwa wieczory, żeby zobaczyć każdy ze spektakli. Wstęp wolny.
Borys Kossakowski
trojmiasto.pl
29 lipca 2011