Teatr Nowy straszy "Królem_Duchem"

Na chodnikowej płycie przy ul. Targowej odbity białą farbą szablon: król_duch www.nowy.pl. Stojącą obok piątkę 15 - 16-latków pytam, o co to chodzi? - Jakaś gra - odpowiada chłopak.

I to jest strzał w dziesiątkę. Historiozoficzny poemat Juliusza Słowackiego "Król Duch" ma w wizji Łukasza Kosa formę komputerowo-filmowej rozgrywki superbohaterów, komiksowych herosów w motocyklowych skórzanych uniformach, wizyjnych zjaw wyjętych z horrorów i czarnych baśni. Her Armeńczyk, Atalanta, Wanda, Dąbrówka, Popiel, Bolesław Śmiały - wszyscy się tu zmieszczą... 

Trzeba determinacji, by porwać się na inscenizowanie tej plątaniny postaci, mitów i myśli o sile sprawczej dziejowych przemian, które dokonują się dzięki nieśmiertelnemu Duchowi. To on tworzy nowe formy, dokonuje przemian. Z niedokończonym tekstem Słowackiego nawet wydawcy nie dali sobie rady. W formie literackiej do dziś jest zmieniającą się układanką. 

Kos doradza "czytanie" z naiwnością dziecka i na naiwność stawiając każe prowadzić publiczność na widownię poprzez szatnię i kulisy (może z nadzieją, że wypatrzą ducha Teatru Nowego?). Wychodzimy spod sceny wprost na siedzących w pierwszym rzędzie aktorów. Sala spowita w folie, jak przed malowaniem. Scena "wybebeszona", tylko rzędy wygaszonych reflektorów gotowe do ataku. 

Za chwilę posypią się sterty opon (w inscenizacji "Klątwy" Kos wykorzystał europalety), jak klocki domina będą się przewracały sztandary bojowe, czy może znaki drogowe, poleje się krew (cztery wiadra), by potem przez ponad kwadrans aktorki porządkowały scenę w męczącym widownię symbolicznym akcie dowodzenia, że ciężko sprząta się pobojowisko. 

Władcy, duchowi przywódcy walczą, niszczą, gwałcą, zdobywają, mają u boku kobiety. A na balkonie sielanka: kroczy sobie aktor-bocian w białym gieźle i czerwonych rajtuzach - widzów wprowadza się na scenę specjalnie po to, byśmy to dziwo oglądali. Do tego lud popisuje się płytką wiarą, poddając się szołmenowi intonującemu dynamiczny sakrosong, zaś rozbity na słowa Mazurek Dąbrowskiego odziera z patosu symbol narodowej godności. 

W sztuczkach i udawaniu rozpływa się romantyczna fraza. Aktorzy (zwłaszcza Piotr Żurawski, Michał Bieliński, Milena Lisiecka) próbują sprawić, by chciało się zatrzymać uwagę na tekście. Realizatorzy z nadzwyczajną determinacją chcą udowodnić, że "Król_Duch" (zapis tytułu w języku internetowym, żeby było jasne...) to arcynowoczesne dzieło, tyle że w komiksowych wymysłach gubią jego siłę. Odwaga sięgania po "Króla Ducha" okazuje się tania... 

W stosunku do premierowego, spektakl, na którym byłam, trwał już o godzinę krócej, (3 godz. 20 min). "Mówią, że złoto i w popiele świeci", pisał Słowacki. Po tym, co zostało na scenie Nowego, nie świecą nawet oczy Ducha Teatru, którego tak usilnie się tu poszukuje. Brydżyści mawiają: czym tu grać, a czym tu straszyć. Nowy (gdy popatrzymy na jego ofertę artystyczną...) wie tylko, czym straszyć widzów. 

Przed premierą zaproszono egzorcystkę, która "przewentylowała kanały duchowe teatru". Może trzeba ten zabieg powtórzyć?



Renata Sas
Express Ilustrowany nr 98
28 kwietnia 2009
Spektakle
Król Duch