Teatr poklepywań

Grubaśny "Idiota" to niepokorne tworzywo teatralne. Jak łatwo brutalnie je spłycić i oszlachtować, przekonamy się oglądając muzyczną adaptację Wojciecha Kościelniaka. Zbawiennie, sztuka "mrocznego geniusza z Litwy" Eimuntasa Nekrošiusa jest równie charyzmatyczna i wciągająco ponura, co przydomek reżysera.

Historię Myszkina znamy (chyba, że klaszczemy gromko po zakończeniu drugiego już z czterech aktów....) – Fiodorowy „człowiek doskonały” przybywa ze Szwajcarii, gdzie leczył się z epilepsji, do Petersburga. Utyka tu w skomplikowanej sieci konszachtów pieniężno-matrymonialnych, sam ulegając namiętnościom w charakterystyczny dla siebie utopijny sposób, a rzeczywistość widząc przez pryzmat własnej mądrej naiwności. Majestatyczny nieborak. Tłukący wazony idealista. Człowiek.

W przekładzie „Idioty” Jędrzejewicza jeden z bohaterów, generał Iwołgin, rozkosznie nazwany jest osobą, którą „trudno zdetonować”. Atmosfera potencjalnej detonacji jest tymczasem głównym tworzywem spektaklu Nekrošiusa. Zachowania bohaterów tworzą siatkę naprzemiennych czerwienień i zblednięć; aktorzy radośnie klepią się i czochrają jak uczniacy, wymieniają niemęskie kuksańce, strzepują po ciotczynemu nieistniejące pyłki z marynarek. Te fizyczne kontakty są źródłem nieustannego niedowierzania, jakby bohaterowie nie wierzyli, że mają jakikolwiek wpływ na przedmioty czy ludzi. W scenerii żelaznych dziecięcych łóżeczek (malownicze!) toczy się nieustanna walka o przestrzeń. Bohaterowie nie potrafią się tu osiedlić; wkraczają wzajemnie w swoje terytoria, sami siebie niepewni. Nikt tu nie chodzi – każdy biega, sadząc wielkie kroki, by objąć jak największą cześć sceny, bądź też zatacza osaczające kręgi. 

Nadprzeżywanie jest esencją gry aktorskiej – ciut czasu zabiera więc polskiemu widzowi wdrożenie się w konwencję teatru Litwina. Warto jednak ze wszech miar, by przekonać się, że zakrzyk, tak nerwowo nadużywany w polskim teatrze, może być wspaniałym środkiem kreacji konstruktywnej i sycącej psychologicznej szamotaniny. Ta łączy się z postulatem Nekrošiusa powrotu do „wzajemnych relacji na scenie, do zapomnianej psychologii". Jednocześnie potrafi reżyser znaleźć równowagę między mówioną psychologiczną rozgrywką a faktycznym d z i a n i e m się teatru; w tej drugiej kwestii, wraz z kolejnymi aktami, przybywa mu pomysłów. Komunikacja, wraz ze zbliżaniem się do ponurego finału, staje się coraz bardziej przesycona metaforą; spektakl zagęszcza się. Rzec można, że teatr Nekrošiusa przenika subtelny, niepokojący charakter niedoookreślonej epileptyczności. 

Wreszcie zaś – nie ma od dziś innych Myszkinów poza genialnym w swej blond-ekspresji Daumantasem Ciunisem! Ten gra ujmującym półuśmiechem i panicznym skrzywieniem; obok niego zaś – świetne Elzbieta Latenaite (Nastazja) i Diana Gancevskaite (Agłaja). Subtelności gry aktorskiej – nerwowe podrygiwanie czy łza w oku – czynią spektakl zjawiskiem niezwykle kameralnym.

„Idiota” to jedno z tych przedstawień, które dają poczucie totalności – jedność gry aktorskiej, ciemno-brunatna tonacja barwna i konsekwencja w ruchu scenicznym są źródłem estetycznej i duchowej uciechy; lecz pozostawiają też miejsce na przeżycie prywatnego niedookreślonego „czegoś”. I Krystian Lupa winien być zadowolony. Wszak, jak rzekł z okazji otwarcia festiwalu, „istnienie czegoś, co niedopowiedziane, wyróżnia rzeczy wybitne”.



Anna Garczyńska
Gazeta Festiwalowa
14 października 2009