Teatr szacunku

Po 8 latach Marek Fiedor powrócił do tekstu, nad którym niegdyś pracował z zespołem Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Kolejna inscenizacja "Rewizora" Mikołaja Gogola zrealizowana została w łódzkim Teatrze im. Stefana Jaracza. Tym razem reżyser odrobinę inaczej spojrzał na tekst rosyjskiego klasyka, choć - podobnie jak przed laty - pozostał wierny autorowi wydobywając z jego utworu uniwersalne prawdy dotyczące ludzkiej natury, która do tworów idealnych nie należy.

Przestrzeń gry ograniczona została trzema białymi ścianami, w jakich znajdują się drzwi, dzięki którym bohaterowie pojawiają się na scenie - z zachowaniem klasycznych zasad sceny pudełkowej widownia (inaczej niż przed laty, kiedy widzowie otaczali pas gry z dwóch stron, siedząc naprzeciw siebie) oddzielona została od świata scenicznych wydarzeń, mogąc przyglądać się wszystkiemu z dystansem, niezwykle pomocnym w analizie pełnej ułomności natury ludzkiej. Na środku dużego pokoju widzimy rozłożoną drabinę opatuloną folią, która pokrywa także część ścian oraz tworzy rodzaj zasłony, oddzielającej przestrzeń ukrytą w głębi sceny. To tam, w miejscu zepchniętym na margines, umieszczonym możliwie jak najdalej od spojrzeń ciekawskich, będzie się spotykał chór, któremu Marek Fiedor - podobnie jak to miało miejsce w opolskim spektaklu - przypisał tradycyjną rolę komentatora wydarzeń. W jednej ze scen daje się słyszeć głos chóru dochodzący gdzieś zza sceny - wędrujący ze śpiewem na ustach aktorzy przypominają o cieniach i blaskach towarzyszących życiu w małym, zapyziałym mieście, w którym bardzo trudno odmienić swój los, a ci, którzy „dochrapali się” jakiegoś stanowiska zrobią wszystko, by utrzymać status quo.

Jednak małomiasteczkowa atmosfera wiecznej tymczasowości panująca w salonie rodziny Horodniczego (Mariusz Jakus) po chwili ustępuje miejsca prowincjonalnej elegancji. Zmiany dekoracji następują na naszych oczach, rodzina niewątpliwie się bogaci. Lecz to właśnie przywiązanie do dóbr materialnych staje się powodem spotęgowania strachu przed rzekomym Rewizorem (Marcin Łuczak), którego kaprys może zadecydować o utracie piastowanego od lat, dochodowego urzędu. Po raz kolejny okazuje się, że to, co na zewnątrz nijak się ma do rozgrywających się w człowieku dramatów. Tę prawdę doskonale udało się zobrazować przy pomocy prostego scenograficznego zabiegu - w głębi sceny znajduje się składzik, gdzie w nieładzie kłębią się niepotrzebne sprzęty. Widzimy zlew, pralkę, stary bojler, muszlę klozetową, spłuczkę, telewizory, zepsute radio oraz wszystko, co mieszkająca tu rodzina chciałaby ukryć przed ludzkim wzrokiem, lecz czego nie potrafi się pozbyć. Panujący w składziku bałagan odpowiada sposobowi postępowania bohaterów - walka o zachowanie pozorów jest najważniejsza, a moralny nieład, charakterystyczny dla skorumpowanych włodarzy, zostaje ukryty pod maską pozorów.

„Rewizor” Marka Fiedora to spektakl, w którym - podążając na myślą Mikołaja Gogola - śledzimy procesy rozpadu amoralnych osobowości żerujących na ludzkiej krzywdzie osobników, którym strach uosabiany przez petersburskiego urzędnika uświadamia kruchość tego, na czym zbudowali swój pozornie bezpieczny, wygodny byt. Reżyser pozostał wierny autorowi, a przy pomocy współczesnych kostiumów i scenografii wzmocnił uniwersalny przekaz tekstu; w organizacji przestrzeni nie ma niczego, co umieszczałby akcję w konkretnym miejscu, ludzka natura pozostaje bowiem jednakowo elastyczna - bez względu na szerokość geograficzną i czasy. W jej trafnym ukazaniu olbrzymią rolę odegrał sprawny warsztatowo zespół łódzkiego Teatru Jaracza, który sugestywnie potrafił zbudować mikroświat, w którym jak na dłoni widać każdą tkwiącą w człowieku podłość, ale także niewyobrażalną tęsknotę, pęd do spełniania pozornie absurdalnych marzeń. Powtarzająca się scena, w której oświetlony delikatnym światłem telewizorów mężczyzna z pełną determinacji zaciętością prosi Chlestakowa o przekazanie swoim stołecznym przełożonym, że oto tu, w owym małym mieście mieszka on - Piotr Iwanowicz Bobczyński (Mariusz Siudziński), stanowi doskonałe zobrazowanie szaleństwa i niespełnienia popychającego ludzi do najbardziej niedorzecznych czynów.

Łódzki „Rewizor” posiada wszystkie cechy dobrej inscenizacji - bardzo dobre aktorstwo, przemyślana scenografia oraz wierność wielkiej literaturze sprawiają, że przedstawienie Marka Fiedora ogląda się z przyjemnością. Reżyser nie miał towarzyszącej wielu współczesnym twórcom ambicji poprawiania klasyka, dzięki czemu widz nie czuje się oszukany. W dzisiejszym teatrze taka inscenizacja wymaga odwagi, jest bowiem świadectwem zaufania wobec pisarza, któremu oddaje się głos. Marek Fiedor od lat mówi zdecydowane „nie” opętaniu modą na nachalne promowanie nazwisk reżyserów przy pomocy drastycznych zabiegów inscenizacyjnych. Taka postawa jest największą siłą i wartością jego inscenizacji.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny
24 maja 2012
Spektakle
Rewizor