Teatr szokuje na ulicach
- W żadnym wypadku nie chodzi nam o reklamę, a o skłonienie mieszkańców do dyskusji. Nie chcemy zachęcać ich do samego festiwalu, na który przecież mamy sprzedane już praktycznie wszystkie bilety. Pierwszorzędną kwestią jest pobudzenie do szukania kultury w ogóle, nie tylko w samym teatrze, ale tez w operze, czy filharmonii - mówią Magda Igielska i Michał Gąsiorowski, opiekunowie grupy performatywnej z Teatru Polskiego w Bydgoszczy.Jest ich 50 i niedługo wyjdą na ulice miasta. Jeszcze w tym tygodniu pojawią się w różnych miejscach Bydgoszczy, gdzie szokując, będą przekonywać do kultury.
Wolontariusze Teatru Polskiego przygotowują z okazji Festiwalu Prapremier szereg nietypowych akcji promocyjnych. Często szokując będą informować przechodniów, pasażerów komunikacji miejskiej o festiwalu, Teatrze Polskim i ogólnie zachęcać do udziału we wszystkich wydarzeniach kulturalnych odbywających się na terenie miasta. Rozmowa z... MAGDĄ IGIELSKĄ I MICHAŁEM GĄSIOROWSKIM
opiekunami grupy performatywnej z Teatru Polskiego w Bydgoszczy
- Jakie jest główne zadanie grupy performatywnej?
- Pokazanie mieszkańcom Bydgoszczy, na ulicach, przystankach, a nawet w środkach komunikacji publicznej, że jest Festiwal Prapremier, teatr i ogólnie, żeby przy okazji festiwalu zrobić święto teatru. Wiele osób nie wie bowiem, że mamy taką imprezę, i że w ogóle na terenie miasta działa scena teatralna. I to najlepsza w Polsce.
- To jakich działań możemy się spodziewać?
- Różnych. Na pewno punktem wyjścia będzie mocno już krytykowana akcja "prześcieradła". Ma się ona odwoływać do symbolu festiwalu, którym jest właśnie prześcieradło z plamami krwi dziewiczej. Mają się one pojawiać w różnych dziwnych miejscach na terenie całej Bydgoszczy. W ogóle prześcieradła są punktem wyjścia dla naszych 50 wolontariuszy. Reszta zależy od ich kreatywności.
Mamy osobę, która gra na trąbce, inna tańczyła w balecie, ktoś śpiewał w chórze, a jeszcze inna osoba świetnie szyje na maszynie. Zdecydowanie możemy mówić o grupie pozytywnie zakręconych świrów z ogromnymi pokładami energii.
- W jakim stopniu ci młodzi ludzie będą informować, a w jakim szokować?
- Zdecydowanie bardziej szokować. W żadnym wypadku nie chodzi nam o reklamę, a o skłonienie mieszkańców do dyskusji. Nie chcemy zachęcać ich do samego festiwalu, na który przecież mamy sprzedane już praktycznie wszystkie bilety. Pierwszorzędną kwestią jest pobudzenie do szukania kultury w ogóle, nie tylko w samym teatrze, ale tez w operze, czy filharmonii.
- Waszym zdaniem takie działania są potrzebne?
- Nawet jeśli ktoś nie interesuje się samym teatrem, to może przecież wiedzieć, że on istnieje i co robi. To samo dotyczy opery oraz innych instytucji działających w przestrzeni miasta. Liczymy, że uda nam się przekonać ludzi do udziału w wydarzeniach kulturalnych i złamać stereotypowe jeszcze myślenie, że filharmonia, czy opera to sama klasyka i dlatego "miejsce nie dla mnie".
Bogdan Dondajewski
Gazeta Pomorska
19 września 2012