Teatr, w którym obraz wizualizuje słowa

Tekst Maliny Prześlugi podejmuje trudny temat, przez wielu piszących dla najmłodszego odbiorcy traktowany jako tabu; to choroba i śmierć dziecka. Prapremiera "Pręcika" na scenie toruńskiego "Baja Pomorskiego" w reżyserii Zbigniewa Lisowskiego otwiera szerzej drzwi do obszaru tematów pomijanych w teatrze dla dzieci.

Spektakl ten wystawiany jest w czasie, kiedy po kraju krąży wystawa związana z projektem "Tabu w sztuce dla dzieci", którego inicjatorem jest Duński Instytut Kultury. Jak wiadomo, jego istotą były spotkania, warsztaty i wykłady dla dzieci oraz dorosłych, koncentrujące się wokół tematów trudnych, takich właśnie, jak choroba czy śmierć. W projekcie wzięli udział pisarze i ilustratorzy, znawcy i eksperci nieuciekający w swoim artystycznym działaniu od zagadnień tabu. Wystarczy spojrzeć na listę organizatorów i partnerów, jacy włączyli się w jego realizację, by przekonać się, że dyskusja toczy się w wielu kręgach i nie dotyczy środowisk hermetycznych. Projekt ten, w moim odczuciu, stał się intelektualną własnością nie tylko opinii publicznej, ale przede wszystkim i przedstawicieli teatru, który otwiera w kwestii recepcji tych tematów przez dzieci szerokie możliwości.

Jeśli przyjmiemy, że słowo może wyzwolić w wyobraźni dziecka bardzo dramatyczne i niekontrolowane obrazy związane z personifikacją samej śmierci i umierania, to teatr podaje mu ją w określonej formie. Wystarczy przyjrzeć się spektaklom zachodnim i wcześniejszym produkcjom Zbigniewa Lisowskiego na ten temat, żeby przekonać się, że teatr stwarza wyjątkowe możliwości wizualne identyfikujące się z dziecięcym wyobrażaniem, pojmowaniem i analizowaniem zjawiska, jakim jest śmierć.

Dr Marzenna Wiśniewska, teatrolog, adiunkt w Katedrze Kulturoznawstwa UMK w Toruniu, animatorka warsztatów i projektów teatralnych w rozmowie ze mną na temat kondycji współczesnego teatru dla dzieci, a opublikowaną w styczniu, w internetowym "Teatrze dla Was", powiedziała m.in., że "o kwestiach należących do tabu w sztuce dla dzieci nie trzeba mówić językiem powagi, lęków, traum, ale można korzystać z humorystycznego dystansu, gry słowem i obrazem, interaktywności wizualnej, która jest wielką siłą wielu najnowszych pozycji literackich". Myślę, że właśnie ta interaktywność wizualna w teatrze dla dzieci staje się dla nich bardzo pomocnym środkiem w odbieraniu i przeżywaniu tematów tabu.

W sztuce "Pręcik" przedmioty, jakie są najbliższe Dziewczynce w życiu codziennym, włącznie z misiem, odkrywają jej nieobecność. Najpierw cieszą się, że nie muszą wykonywać codziennych obowiązków, potem zaczynają się niepokoić, wreszcie wyruszają na jej poszukiwanie i trafiają do szpitala.

Wszystkie zdarzenia opowiedziane są z ich perspektywy, a dzieci dzięki temu dowiadują się, jak bardzo są ważne dla innych. To przedmioty opowiadają o przyzwyczajeniach Dziewczynki, o tym, co lubi, a czego nie znosi. To one wprowadzają narastającą atmosferę zaniepokojenia i niepewności odnośnie jej dalszych losów. I jeśli podczas tej wędrówki pojawia się motyw miłości Poduszki do misia Łysego Joe, to ma ona głęboki sens, ponieważ dzieci w wieku chorej Dziewczynki zaczynają przeżywać swoje pierwsze fascynacje płcią przeciwną. Ale śmierć odbiera jej tę szansę. Przedmioty, wreszcie, siedząc na proscenium, opowiadają o wspólnym życiu oraz zastanawiają się nad tym, co będzie po śmierci, stwarzają bardzo wyciszoną atmosferę, co czyni spektakl jeszcze bardziej kameralnym.

Poduszka, Budzik, Kapeć i Kapciowa zmieniają swą wielkość, raz są małe, innym znów razem duże. Po podróży w torbie, kiedy to już znajdą się w szpitalnym pokoju, stają się "optycznie większe", by w razie potrzeby móc walczyć o Dziewczynkę i zabrać ją do domu. Plansze z wyciętymi na głowę i ręce otworami, w których funkcjonują przedmioty w szpitalu, przypominają te od fotografów z wesołego miasteczka, tu są ich ostatecznym odbiciem. Symbolem utrwalania w wieczności. Wieloznaczność tych znaków pozwala na alternatywne odczytywanie ich znaczeń. Zmusza do myślenia i daje swobodę interpretacji.

Tymczasem pojawia się majestatyczne, porażające swą białosrebrzystą barwą Smutne Łóżko i odbiera przedmiotom nadzieję na powrót Dziewczynki do domu. Jego personifikacja emanuje nieodwołalnością decyzji; sytuacją, której już nie można odwrócić. Tak samo jak barwa biała, tak i muzyka grana na żywo, tworzy przestrzeń, w której odczuwa się nieuchronność pewnych zdarzeń. Śmierć Dziewczynki jest chwilą, podczas której przekracza granicę między światami.

Teatr dla najmłodszego widza w Polsce, jak i na Zachodzie, ewoluuje ku formie. Gdyby tak nie było, nie byłby teatrem współczesnym. Warstwa literacka jest ważna, ale scenie przypisano określone zasady, a głównie formę. Marzenna Wiśniewska, we wspomnianej rozmowie powiedziała też, "że jest w teatrze dla dzieci wiele ciekawych prób przekraczania teatru literackiego, otwierania na żywioł gry, pozasłownego działania scenicznego". Zresztą, przekonuje też o tym ostatni "XIX Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek. SPOTKANIA. 2012", jaki odbył się w Toruniu, w październiku ub. roku. Chcę tu przypomnieć werdykt jury profesjonalnego i dziecięcego, który nagrodził spektakle właśnie za formę.

Sztuka "Pręcik" ma swój wizualny prolog, który reżyser tworzy z barwy i dźwięku. Wchodząc na widownię wkracza się do wyodrębnionej przestrzeni, gdzie dominuje błękitne niebo z przesuwającymi się chmurami, przywołując skojarzenia z pogodnym słonecznym dniem, takim, jaki lubią dzieci latem. Ale to równocześnie znak przemijania, ulotności, bo kiedy obłoki przemieszczają się na scenę, stają się stalowoszare, grafitowe, niemal czarne. Transformacja tych barw zapowiada zmartwienie. I do tego dźwięk na żywo. Łagodne brzmienie gitar z powtarzającym się motywem stwarza klimat ciszy, harmonii, z ledwo dostrzegalnymi nutami niepokoju.

Zbigniew Lisowski podczas przedstawienia operuje barwami, jako znakami zapowiadającymi zmianę wydarzeń i emocji. Podstawową jest biel. Początkowo pojawia się fragmentarycznie, w strojach przedmiotów z otoczenia Dziewczynki. W miarę rozwoju akcji, bieli przybywa, przedmioty tracą kolor, by wreszcie skumulować się w najczystszym odcieniu bieli, w jaki jest "ubrane" Smutne Łóżko. Jej wszechobecność w końcowej scenie jest nie tylko znakiem śmierci i całunu, ale też zapowiedzią duszy, jej niewinności i wtajemniczenia w świat znajdujący się po tamtej stronie. Wszystkie kolory biorą się z rozszczepienia bieli i w niej się w końcu zamykają. To symbol poczęcia, życia i śmierci.

W ten sposób Zbigniew Lisowski mówi dzieciom o ulotności ludzkiej egzystencji. Do tego uosobienia wykorzystuje też inny symbol - dmuchawce. Kto z nas będąc dzieckiem nie zrywał ich na łące i nie rozwiewał ich, patrząc jak pojedyncze piórka unoszą się wysoko ku niebu. Jest to bezpośrednie odwołanie się do przeżyć dzieci, do tego, co im bliskie, znajome. Ale tych plastycznych znaków nie jest znów tak wiele, by nie przesłonić myśli spektaklu. One doskonale z sobą współgrają. Wystarczy przypomnieć projekcję skrzydeł motyli, kojarzących się z niebem, przemijaniem czasu i nieśmiertelnością duszy ludzkiej. A plastyczność wizji przydaje głębi sensom i słowom tekstu oraz pogłębia psychologiczną wymowę dramatu. Myślę, że reżyser wybrał formę, która nie przeraża małego widza, nie wnosi atmosfery przerażenia, lęku, lecz wskazuje na nieuchronne prawa rządzące naszym światem.

Jedność stylistyczna proponowana przez Zbigniewa Lisowskiego jest jednym z atutów tego spektaklu, tak samo jak konsekwencja w prowadzeniu akcji scenicznej podporządkowanej motywowi drogi (przedmioty wyruszają w podróż do szpitala). Dobrze się stało, że prapremiera "Pręcika" Maliny Prześlugi odbyła się w toruńskim Baju Pomorskim, z doświadczonym zespołem aktorskim, który tworzy na scenie świetne role i w znakomitej, z jednej strony intuicyjnej, a z drugiej głęboko przemyślanej reżyserii Zbigniewa Lisowskiego.



Ilona Słojewska
Teatr dla Was
2 lutego 2013
Spektakle
Pręcik