Teatr z Facebooka
Trudno nazwać aranżację scenograficzną w Ósemkach sypialnią, której mieszkaniec popełnił samobójstwo. Ot, po prostu, na środku sceny ustawiono stół a na nim i wokół niego sprzęty umożliwiające komunikację międzyludzką: otwarty na stronie Facebooka laptop, telewizor, komórka, lampka.Teatr można zrobić z niczego. I taki najbardziej lubię. Trudno mi zaakceptować teatr bez udziału aktora. Nawet, jeśli jest to paradokument, nawet jeśli głosy są różnorodne...
Rabih Mroué i Lina Saneh z Libanu postanowili opowiedzieć historię młodego Libańczyka, reżysera, dramaturga, który popełnił samobójstwo. Poinformował o tym na Facebooku. Umieścił na tablicy list, w którym wyjaśnił, że jego wybór nie ma związku z polityką, z depresją... z niczym.
Okazało się, że ta deklaracja nie wystarczy, bo 3000 znajomych, którzy to przeczytali, zaczęło natychmiast deliberować, zamieszczając kolejne posty, czy aby na pewno nie kryje się za tym tragedia rodzinna, polityka, kryzys artystyczny Człowiek nie żyje, a maszyny nieustannie przekazują do niego informacje: za pomocą SMS-ów, nagrywają się na automatyczną sekretarkę, dyskutują na fejsie, zamieszczają na profilu nieżyjącego twórcy audycje, które po śmierci bohatera emitowały stacje telewizyjne...
Nie udzielam się na Facebooku i może trudno mi zrozumieć ten świat. Po obejrzeniu "33 Rounds and few secondo" nie mam ochoty na uczestnictwo w nim. I nie chciałbym, aby po mojej śmierci na moim profilu, ktoś dyskutował, zamieszczał informacje, nie chciałbym, aby ktoś czytał SMS-y pisane do mnie, majle w poczcie. Nie wiem, jak temu zapobiec na przyszłość. Na szczęście nie mam automatycznej sekretarki... Jeden problem mniej.
Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
5 lipca 2012