Teatralna festiwalowa wiosna
Scena Monopolis - 21-27 marca 2025 - Łódź - Dyrektor artystyczny:Andrzej Seweryn - Organizator: Monopolis - Współorganizator: Fundacja Kultury i Sztuki „Taki jestem"
W marcu rozpoczęła się w Łodzi teatralna festiwalowa wiosna. Coraz śmielej rozkwita inicjatywa konkursowego przeglądu małych form teatralnych Teatropolis. Trzecią edycję zainaugurowano 21 marca pokazem mistrzowskim ubiegłorocznego laureata Grand Prix Marcina Hycnara ze spektaklem „Pogo". Część konkursowa ruszyła w sobotę i szybko wciągnęła widzów w karuzelę emocji i wzruszeń magnetyzującymi spektaklami otwarcia.
Jury TEATROPOLIS, w którym zasiadają: dyrektor artystyczny Andrzej Seweryn, Krzysztof Witkowski- inicjator festiwalu, doskonałe aktorki Grażyna Barszczewska i Małgorzata Potocka oraz wybitny polski plakacista Andrzej Pągowski oceni sześć monodramów i trzy spektakle w kategorii „Małe formy teatralne".
Monopolis - miasto kobiet.
22 marca w samo południe zaprezentowały się bardzo charakterne panie. Pierwsza konkursowa propozycja to Heartburn w wykonaniu Evy Rufo i Rachel Karafistan, również autorki scenariusza. Spektakl został zgłoszony przez Kubę Pierzchalskiego (Cosmino Theatre).
Teatr z Berlina we współpracy z hiszpańska aktorką i brytyjską artystką wizualną Jo Johnston stworzył kameralne studium kobiety i jej odwiecznej walki o równouprawnienie. Zaczyna się niewinnym „small talkiem" w taksówce. Błahostki poruszane w rozmowie obnażają stereotypy i stają się zarzewiem niepohamowanej agresji. W kolejnej odsłonie kobiecej sylwetki, gospodynie, których światopogląd i horyzonty zdradzają kostiumy z symboliką sakralną, naświetlają patriarchalny podział świata. Jako wiejskie kumoszki, parafianki, plotkarki, obserwatorki (zwane dziś nowocześnie monitoringiem) Rufo i Karafistan budują ciasny, ograniczony kokon „baby udomowionej".
Dalej poznajemy jeszcze inne kobiety i ich środowiska, w których wyrastają, żyją. Zmieniając kostiumy, prezentują cały wachlarz kobiecych sylwetek, stopniując napięcie i przechodząc do coraz bardziej dramatycznych wyznań i doświadczeń. Przejmująca jest scena poruszająca dylematy aborcji, w której zainscenizowano indukowany poród kobiety, która jest w stanie zagrożenia życia.
W rozmowie po spektaklu scena ta jest dodatkowo wytłumaczona osobistym doświadczeniem Rachel Karafistan. Aktorka podkreśliła analogie w jej historii utraty dziecka do dramatu polskiej kobiety, której nie wykonano zabiegu. Zmarła, a Rachel żyje, uśmiecha się, jest w zgodzie ze sobą. Karafistan nie traktuje teatru jak terapii, ze spokojem i dumą wskazuje na swoje dzieci siedzące na widowni i porównuje siebie do polskiej kobiety przywołując szanse na przeżycie w zależności od okoliczności w jakich się znajdujemy, kraju, w którym mieszkamy i jego regulacji prawnych. Symboliczne wstążki w kolorach tęczy, wyciągane z kanału rodnego jak obietnica szczęścia, miłości macierzyńskiej, pojawiają się wraz z cierpieniem, nieuchronną śmiercią płodu, stratą, początkiem żałoby. Najważniejsza jest tu chwila pożegnania jak migoczące przez chwilę pulsujące w ciemnościach światełko.
W spektaklu wybrzmiewa także dużo emocji związanych z pedofilskimi aferami w kościele, gwałtem i odarciem kobiet z zaufania i miłości, poczucia bezpieczeństwa łączonego z modlitwa w świątyni, która z enklawy bożej miłości staje się źródłem traumy. Gęstniejącą atmosferę wysycają bezmyślnym okrucieństwem pseudo żarciki, które w obiegu codziennych rozmów mają za zadanie trywializować tragizm i skalę problemu. Opowieść o pielgrzymce na spotkanie z Ojcem Świętym, radosne oczekiwanie, odsłaniają niebawem mroczne tajemnice skrzywdzonych kobiet, by wreszcie wybuchnąć paroksyzmem gniewui rozpaczy w akcie masakrowania zastawy z podwieczorkiem. Okruchy rozbitej porcelany są jak rozpadające się zaufanie do instytucji kościoła, które ranią boleśnie w ostatnich latach zarówno uczucia wiernych jak i jątrzą oponentów.
Bagaż bolesnych życiorysów ukazuje kobiety ciągle jako ofiary, jako wykorzystane, niekompletne, pozbawione sprawczości, na smyczy obowiązku względem mężczyzn i tradycjonalizmu. Ten krawat zawiązany na szyi mężczyzny jest jak obroża dla kobiety, która domaga się większych praw. Ale czy to nadal aktualne, zastanawiają się twórczynie i widzowie podczas spotkania po spektaklu prowadzonego przez Dariusza Pawłowskiego. Gdzie ta przemoc na świecie jest najintensywniejsza? Czy coś się zmieniło? Na scenie daje się zaobserwować rozważanie czy to tylko kwestia płci, czy może jednak skłonności części ludzi do przekraczania cudzych barier. Przykład dyskusji aktorek o dotyku podczas grania porusza problem przekraczania granic intymności bez względu na płeć. Jeszcze kwestia zrzucania wszystkiego na hormony, na biologię, na fizjologię kobiety – bardzo irytujący argument w dyskusji z kobietą. Na pewno w wielu regionach świata sytuacja kobiet jest ekstremalnie zła. Z pewnością też w zależności od modelu rodziny, w jakim wyrastaliśmy i wielu innych czynników, rola i siła kobiety jest różna. Groźne pomruki przechadzającej się w bladoróżowym garniturze Evy to jeszcze efekt międzypłciowej burzy, którą przywiał wiatr historii feminizmu.
Kobiety mają się jednak coraz lepiej i na finał, radosnym, klimakteryjnym manifestem wolności wszelakiej, w strojach w stylu Wonderwoman, przepędzają trwożną postawę i ciskają konwenanse w kąt. Wiejskie kumoszki- kury domowe też otrząsają się z mentalnego letargu. Ekspresja temperamentnej Evy oraz smutna i rozczulająca wiarygodność Rachel składają się na portrety tych wszystkich przywołanych na scenę kobiet. Każda historia jest prawdziwa, każda twarz ma swoje żywe odbicie.
Drugi konkursowy spektakl pt. „Najszczęśliwszy dzień" to brawurowo wykonany show przez Barbarę Garstkę, która wcieliła się w Elżbietę Czyżewską -ikonę kina z PRL-u. Śpiewająco i szturmem zdobyła serca widzów, którzy obdarzyli ją brawami na stojąco.
Aktorka opowiedziała i wyśpiewała skomplikowany życiorys Czyżewskiej tak, że zapomniana gwiazda polskiego kina znów rozbłysnęła na firmamencie sławy, by zgasnąć zdmuchnięta przez opresyjny aparat komunistycznej ojczyzny. Autorka scenariusza i jednocześnie reżyserka Magdalena Małecka - Wippich prowadzi swą bohaterkę lekko i z wdziękiem przez koleje życia jak baśniowego Kopciuszka, by wreszcie na naszych oczach księżniczka, odarta z pięknej sukni skończyła śnić swój amerykański sen budząc się w brutalnej peerelowskiej rzeczywistości. Uwielbiana przez tłumy, pełna dziewczęcego wdzięku, zamienia się na naszych oczach w popijającą, stłamszoną ofiarę reżimu i American dream, które niejedną karierę pożarło i wypluło na bruk.
Barbara Garstka wskrzesiła Elżbietę Czyżewską przypominając, że naiwna wiara w szczęśliwy los może pomóc pomknąć ku karierze. Ela, rocznik 1938, dzieciństwo spędza w sierocińcu i domu dziecka, ale śpiewa, deklamuje wierszyki, ma talent, dostaje się do szkoły aktorskiej. Zdobywa sławę, dostaje wymarzone role, ma tłumy wielbicieli, a wreszcie i wspaniałego, amerykańskiego narzeczonego, później męża. Paradoksalnie jej najszczęśliwszy dzień – dzień ślubu jest początkiem smutnego końca. Dobra passa przemija, a służby bezpieczeństwa uruchamiają bezwzględną machinę prześladowań.
Urszula Borkowska (instrumenty klawiszowe oraz muzyka i aranżacje piosenek), Mateusz Dobosz (kontrabas) i Marcin Słomiński (perkusja) tworzą klimat epoki, a kostiumy Agaty Wirtek – biała minisukienka i toczek oraz czerwona suknia, podkreślają etapy z życia aktorki. I wreszcie walizka, w której są rekwizyty do spektaklu, które pomagają kreować to wspomnienie od marzenia do koszmaru. To barwne życie Czyżewskiej można zamknąć w jednej walizce, która jest wszystkim, co zostało po aktorce. Inspiracją do scenariusza były m. in. artefakty z archiwów wyszperane przez autorkę.
Barbara Garstka, znana ostatnio w Łodzi z roli Konstancji w Amadeuszu, od tego sezonu jest aktorką w zespole Teatru im. Stefana Jaracza. Stworzyła Czyżewską z temperamentem, ale i z delikatnością. Jest zachłanna na życie, wolna i radosna, ale także czuła i wrażliwa. Pełna nadziei, później złamana, bezbronna i otumaniona wrogością i agresją, które spadły na nią po publikacjach męża Davida Halberstama. Korespondent „New York Timesa", laureat Pulitzera, po krytyce Władysława Gomułki nie miał już czego szukać w Polsce. Zarówno on jak i Czyżewska zyskali status persona non grata, a wydarzenia marca 1968 roku z m. in. antysemicką kampanią dopełniły zerwania więzów z Polską Ludową.
Historia życia aktorki zatacza krąg od osieroconego dzieciństwa po samotną starość. Barbara Garstka zagrała Czyżewską wcześniej w serialu „Osiecka". Sama zgłosiła monodram do konkursu. Opowieść w teatrze to tylko wariacja na temat pewnych wątków życiorysu Czyżewskiej, która jednak wracała do ojczyzny i zagrała jeszcze niejedną rolę, chociaż trzeba przyznać, że ocierając się o sukces, często traciła szanse na rzecz innych. Kariera wymykała się z jej rąk. Na ile już nie potrafiła walczyć, chyba nigdy się już nie dowiemy.
W sobotę odbył się także wernisaż wystawy plakatów z udziałem Andrzeja Pągowskiego.
Wystawę jego plakatów pod nazwą „Współczesny Pągowski" do końca marca można obejrzeć w Teatrze Współczesnym w Warszawie, z którym artysta współpracuje od 44 lat. Teraz Łódź gości znakomitego grafika, który zaprosił twórców do konkursu na projekt plakatu do filmu „Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy, który akcentuje dostojny Reymontowski jubileusz zarówno pisarza, jak i 50-lecia wybitnej ekranizacji niemniej wybitnej powieści.
Monosfera- strefa dialogu - wcale niemonotematycznie.
Intensywne festiwalowe dni i wieczory urozmaicają ciekawe rozmowy z twórcami i gośćmi festiwalu w Centrum Festiwalowym. Po każdym spektaklu na widzów i dziennikarzy w strefie Monosfera czeka zaaranżowana na potrzeby festiwalowiczów sympatyczna kawiarenka i wygodne sale, w których można odpocząć między emocjonującymi wydarzeniami oraz wysłuchać ciekawych wywiadów.
Każdy oprócz prowadzących rozmowy dziennikarzy, czy gospodarzy festiwalu, może zadać pytanie gościowi lub na gorąco podzielić się wrażeniami ze spektaklu. Ta możliwość zdaje się integrować bywalców festiwalu, którzy mają okazję do wymiany poglądów. Sprzyjająca intelektualnym rozważaniom o sztuce teatralnej i nie tylko atmosfera jest atutem Teatropolis i nie zostawia widza w emocjach bez szansy na dyskusję. Kto ma ochotę, po opuszczeniu symbolicznej kurtyny, zdąża do Centrum Festiwalowego w strefie Monopolis i jest tak zwany ciąg dalszy, dla części widzów równie ważny, jak sam spektakl. Jest też okazja do zdobycia autografów i zrobienia zdjęcia z twórcami. Jest na to czas i przestrzeń, a Teatropolis jest nie tylko przeglądem, ale źródłem interakcji widz-twórca. Dziękuję organizatorom festiwalu za możliwość udziału w wydarzeniach, które wzajemnie się uzupełniają, proponując szerokie spektrum sztuki teatralnej. Organizatorzy aranżują przestrzeń swobodnej wymiany dla twórców i widzów, którzy są jak naczynia połączone. Jedno bez drugiego nie istnieje. Komplementarność Teatropolis jest przemyślana i spójna.
W sobotę, kolorowy ptak tanecznej sceny w Polsce, legendarna, charyzmatyczna Krystyna Mazurówna, mieszkająca obecnie w Paryżu, opowiadała z werwą i zadziornym poczuciem humoru anegdoty ze swojej barwnej kariery. Spotkanie z artystką - tancerką, choreografką, autorką książek, felietonistką, modelką i solistką Casino de Paris prowadziła Katarzyna Kubacka-Seweryn, prezes Fundacji Kultury i Sztuki „Taki jestem". Współorganizatorka Teatropolis dokładała smakowite kąski z życia oryginalnej gwiazdy, która swoimi pasjami, talentami i apetytem na życie mogłaby obdzielić połowę widowni. Pani Krystyna Mazurówna jest prawie rówieśnicą Elżbiety Czyżewskiej, obejrzała monodram w interpretacji Barbary Garstki i troszkę żal, że nie mogła zostać na spotkaniu po spektaklu. Na pewno uraczyłaby nas nietuzinkowym komentarzem do tamtych lat. Obie legendy polskiej sceny miały doświadczenia trudnego dzieciństwa, emigracji, prześladowań ze strony komunistycznej władzy i oczywiście dar talentu oraz zaznały ogromnej popularności.
Foto: Katarzyna Ulańska
Dominika Urbańska
Dziennik Teatralny Łódź
26 marca 2025