Teatralna terapia

Trzeci dzień XXIV Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej w Bielsku-Białej upłynął pod znakiem przygnębiających spektakli (może za wyjątkiem "Rękodzieła a artystycznego" w wykonaniu Teatru Figur z Krakowa).Było smutno, refleksyjnie i niespotykanie ponuro.

Francuskie przedstawienie „Rzeczy są, jakie są, a wszystko idzie tak dobrze, jak to tylko możliwe” w wykonaniu Claire Heggen zadziwił metaforyką i magią animacji kostiumu. Artystka raz po raz stwarzała na scenie coraz to inne postaci, a nienaturalnych rozmiarów płaszcz stanowił dla niej specjalne miejsce transformacji. Momentami było zabawnie, ale w gruncie rzeczy był to śmiech przez łzy. Oniryczny klimat całej inscenizacji skłaniał do refleksji nad istotą wielości i różnorodności ról, jakie pełnimy w życiu, pomimo których i tak na końcu zostajemy zupełnie sami…

Temat samotności w życiu człowieka podjęła także Maayan Resnick z Izraela. Duszny i smutny „Nadmiar” w jej wykonaniu jest naocznym ukazaniem tego, jak lalka okazuje się być przedłużeniem osobowości aktora. Artystka włożyła w swe lalki i opowiadaną przez nich historię trudne emocje doświadczonego przez los człowieka. Ich natężenie potęgowała dodatkowo przestrzeń Sceny na Piętrze bielskiej Banialuki.

Zwieńczeniem przygnębiającego nastroju było niezwykle wzruszające przedstawienie pod tytułem „Księżyc Salieriego” w wykonaniu białoruskiego zespołu teatralnego z Brześcia. Historia oparta była na podstawie utworu Aleksandra Puszkina pod tytułem „Mozart i Salieri”. Uległam wszechobecnej melancholii. Byłam oczarowana muzyką, piaskowymi barwami i dbałością o najdrobniejszy detal. Nie znam rosyjskiego, nie rozumiałam, o czym rozmawiają postaci na scenie, ale właśnie po takich spektaklach stwierdzam, że teatr nie jest do rozumienia, ale do odczuwania.

Do konkursu o Grand Prix festiwalu stanął również Opolski Teatr Lalki i Aktora ze swoim słynnym przedstawieniem „Iwona, księżniczka Burgunda”. Arcydzieło Gombrowicza stanowi niemałe wyzwanie szczególnie dla teatru lalkowego. W opolskim spektaklu konwencja dramaturgiczna splatała się z tą specyficzną dla teatru lalkowego. Artyści snuli w kameralnej przestrzeni refleksje nad typowo ludzkimi sprawami, budząc równocześnie zachwyt niezwykle atrakcyjną artystyczną formą.

Między spektaklami, chętni mogli uczestniczyć w ciekawym panelu dyskusyjnym w siedzibie Bielskiego Stowarzyszenia Artystycznego Teatr Grodzki. Tematyka dotyczyła funkcji lalek w terapii. W dyskusji bralki udział terapeuci, lider Bielskiego Stowarzyszenia Teatr Grodzki – Jan Chmiel, a także dr Ewa Tomaszewska związana z cieszyńskim wydziałem Etnologii i Nauk o Edukacji Uniwersytetu Śląskiego. Dyskusję prowadził kierownik literacki Teatru Polskiego w Bielsku-Białej – Janusz Legoń. Zanim do głosu zostali dopuszczeni paneliści, widzowie mogli zobaczyć etiudę „Jesień” w wykonaniu osób niepełnosprawnych z Warsztatu Terapii Zajęciowej Teatru Grodzkiego. W przedstawieniu o starości wykorzystane były lalki własnoręcznie wykonane przez uczestników zajęć. Taka zresztą jest specyfika Teatru Grodzkiego. Jego ideą jest praca uczestników nad powstaniem spektaklu zarówno od strony scenografii, tekstu jak i projekcji kostiumu. Przedstawienie jest tu działaniem niezwykle zespołowym, a jego końcowy efekt, to tylko wierzchołek góry lodowej, pod którym kryje się olbrzymi trud i zaangażowanie wielu ludzi. Terapeuci w czasie dyskusji opowiadali o tym, jak wygląda praca nad spektaklem z osobami niepełnosprawnymi i chorymi psychicznie. Wspólnie zastanawiali się nad istotą teatru w procesie terapeutycznymi i zastosowaniu w nim lalek. Różnego rodzaju dramy pozwalają przepracować trudne nieraz doświadczenia i emocje w bezpiecznych warunkach, występ w spektaklu spełnia potrzebę uznania i sukcesu, osoby z niepełnosprawnością (też tą społeczną) nabierają poczucia własnej wartości – między innymi takie właśnie korzyści wypływają z wykorzystywania technik teatralnych w pracy nie tylko z osobami z różnymi deficytami, ale także z narkomanami oraz dziećmi i młodzieżą ze środowisk zagrożonych patologią.

Teatr również za pomocą arystotelesowskiego katharsis pozwala uzyskać wewnętrzną harmonię. Bez względu na to, czy gramy w dramie czy oglądamy spektakl uczestniczymy w swoistym misterium. Ceremonia oczyszczania z nadmiaru emocji nie jest komfortowa. O tym się mogliśmy dziś przekonać na własnej skórze dzięki zespołom teatralnym, występującym na festiwalowej scenie, które zaserwowały nam gęste i mroczne emocje. Momentami przytłaczały i wprawiały w niewygodę. Ale taki też jest teatr – nie tylko łatwostrawny i przyjemny.



Anna Hazuka
Dziennik Teatralny Bielsko-Biała
25 maja 2010