Teatralność według Nowaka

Czy teatrowi potrzebny jest reżyser? Na ile aktor wie, co chce powiedzieć widzowi? Jaki poziom prezentują współczesne spektakle? Z jakich środków przekazu korzystają? Te i wiele innych pytań zadanych zostaje w monodramie "Teatralność" Mateusza Nowaka w reżyserii (bo reżyser jest) Stanisława Miedziewskiego

O Stanisławie Miedziewskim, od połowy lat 70. związanym z Teatrem Rondo w Słupsku i twórcy Sceny Monodramu, mówi się, że jest łowcą młodych talentów. Czy Mateusz Nowak to jeden z nich? Odpowiedzią niech będzie spektakl „Teatralność”. 

Jeden aktor – kilka złożonych postaci, charakterów: matka, syn, aktor, reżyser. Niepewność, czy to, co dzieje się w danym momencie na scenie jest ironią, zabawą z widzem, igraniem z nim. 

Deski teatru, na nich specjalne miejsce wyznaczone przez matę. W centrum krzesło, na którym siedzi człowiek lub klęczy jak kot, kiedy staje się dziewczyną na sprzedaż. Na płóciennej czarnej ścianie w tle odbijają się dwa cienie po jednym z prawej i lewej strony tak, że bohater znajduje pomiędzy nimi. Dzięki temu zabiegowi na scenie robi się gęsto, a poza tym doszukiwać się można dodatkowej symboliki rozdwojenia, czy też roztrojenia jaźni postaci.

Pomysłowe jest w „Teatralności” wielofunkcyjne wykorzystanie rekwizytów, czy elementów garderoby: marynarka, która poza swoim oczywistym użyciem, staje się także spódniczką aktoreczki-prostytutki lub koszulka, przeobrażająca się we włosy tejże osóbki.

Zaskakuje nas także źródło muzyki. Mroczny, tajemniczy dźwięk towarzyszy akcji scenicznej od początku spektaklu do momentu, w którym syn i matka w jednym, wyciąga z kieszeni telefon komórkowy i czujemy się, jakbyśmy dostali czymś po głowie. Oto człowiek, do tej pory rozgrywający przed nami dramat toksycznych relacji matki i syna, mówi wprost, że to wszystko jest udawane, skonstruowane z kilku zabiegów technicznych, zagrania emocji odpowiednich do danych sytuacji. Tak, tak, wiemy, że teatr jest sztuką umowną, nie rzeczywistością, ale mimo wszystko uderza nas ta sytuacja. Myślimy: udało mu się nas nabrać. Co więcej, bawić się z nami do końca. Nawet, gdy wybrzmiewa już kończące spektakl „Amen” i aktor kłania się przed widzami, nie jesteśmy pewni, czy tak się to skończy. Bo może i tym razem okaże się, że pozwoliliśmy sobą sterować.

Czy teatrowi potrzebny jest reżyser? Na ile aktor wie, co chce powiedzieć widzowi? Jaki poziom prezentują współczesne spektakle? Z jakich środków przekazu korzystają? Te i wiele innych pytań zadanych zostaje w monodramie „Teatralność” Mateusza Nowaka w reżyserii (bo reżyser jest) Stanisława Miedziewskiego. W spektaklu mówi się też o sprzedajności, konsumpcjonizmie obecnym w sztuce, co więcej, o pewnej naiwności, w myśl której widz ma się nie domyślać, że podawana jest mu marna rzecz. Obnażone zostają niedoskonałości teatru współczesnego. 

Wychodzimy po spektaklu poruszeni, może trochę poirytowani, zniecierpliwieni niejednoznacznością, która wymusza na nas zrozumienie całości. Jednak, to chyba o to chodzi w teatrze, aby mieć możliwość zmierzenia się z myślą sceniczną, stanięcia na wysokości zadania.

Pozostaje też chęć sprawdzenia, czy nic nie umknęło naszej uwadze. Chcemy odkrywać dalej, aby niczego nie stracić.



Katarzyna Basiakowska
Dziennik Teatralny Lublin
22 marca 2012
Spektakle
Teatralność