To, co zagubione, właśnie się odnalazło

- Dla Jeanette Winterson „Zimowa opowieść" jest tekstem-talizmanem, który nosi zawsze w sobie – czytamy w nocie wydawniczej. Ona sama zaś wyjaśniła w jednym z kilku zamieszczonych w książce postkomentarzy, dlaczego właśnie ta sztuka Williama Szekspira ma takie wielkie znaczenie w jej życiu.



Król Leontes to londyński bankowiec Leo, jego żona Hermiona nosi imię MiMi i jest francuską piosenkarką. Kseno, programista gier komputerowych to przyjaciel Leo, a jego pierwowzorem jest Poliksenes, król Czech. Jest i Perdita, córka MiMi, której Leo nie chce uznać jako swojego dziecka. Dzięki szczęśliwemu przypadkowi pianista barowy Shep znajduje dziewczynkę w oknie życia i wychowuje jako własną córkę.

I co najważniejsze, pisarka przekonuje nas, że czasem można manipulowć. Trzeba tylko znaleźć się w jego przepaści. Tak jak maleńka Perdita w oknie życia, tak jak Leo w kręgu chorobliwej zazdrości. Tak jak Leo i Kseno podczas jazdy na rowerze, kiedy to upadek Ksena w dół skalnego urwiska całkowicie odmienił ich chłopięcą przyjaźń. Te przepaści stają się nie tylko metaforami, ale także załamaniem wymiaru czasu, jaki jest w tej powieści. Bo Jeanette Winterson nie prowadzi akcji powieści chronologicznie, lecz rozpoczyna ją w noc, podczas której Shep znajduje Perditę, o czym czytamy w rozdziale „Wodna gwiazda". Kolejny rozdział „Pająk w pucharze" rozpoczyna wielką retrospekcję. Prowadzi ją Leo i dzięki jego osobistemu spojrzeniu w przeszłość, dzięki przywołaniu wcześniejszych wydarzeń, czytelnik ma bardzo dokładny ogląd tego, co wpłynęło na taki właśnie bieg akcji. Co więcej, będąc świadkiem przeżywanych stanów emocjonalnych przez bohaterów, ich motywacji, rozmów trafia w przepastny ocean ich psychiki. I stąd, powieść tę nazwać można również i psychologiczną.

Kompozycja tej książki to prawdziwe wyzwanie dla czytającego, dostarczające mu wielu ciekawych i nowych dla niego wrażeń. Jeanette Winterson nie tylko napisała nową wersję szekspirowskiej „Zimowej opowieści", ale zadbała o dodatkowe, wzbogacające ją elementy. W ten sposób powstała oryginalna całość, w której każdy składnik pozostaje we wzajemnej relacji z pozostałymi. Otwiera ją część „Oryginał", w którym pisarka relacjonuje (przypomina czytelnikowi) szczegółowo przebieg akcji sztuki „Zimowa opowieść" Williama Szekspira. Po niej, następuje część właściwa, zatytułowana „Nowa aranżacja", czyli Część Pierwsza powieści. Kończy ją krótki, bardzo refleksyjny „Interwał" na temat Ziemi i Księżyca. –„Księżyc okrąża Ziemię raz na 28 dni. Jakby szukał czegoś, co stracił" – czytamy. To zdanie – klucz jest refleksją dla każdego z nas. Odsyłająca do makro-kosmosu oraz do losów postaci, które jeszcze wcześniej od Jeanette Winterson powołał do życia William Szekspir. Drugi „Interwał", pomiędzy Częścią drugą a trzecią powieści to opis miasta nocą oraz głównych bohaterów powieści i anonimowych mieszkańców. Nasycony samotnością, powtarzalnością ludzkich losów, kojarzący się z klimatem obrazów Edwarda Hoppera.

Ale nie tylko o plastyczność opisów tu chodzi. Tytuły poszczególnych części to zarazem terminy muzyczne. „Nowa aranżacja", „interwały" przywodzą na myśl paralele pomiędzy utworem literackim a muzycznym. Wydaje się, że pisarka komponuje ze słów i muzyki utwór szczególny. A obecność w tekście muzyki ma ogromne znaczenie w życiu powołanych przez nią do życia postaci. Bo Interwały zaznaczają odstępy w czasie i przestrzeni w fabule, ale też są po to, żeby pokazać różnicę pomiędzy dwoma dźwiękami, które następują lub współbrzmią po sobie. A tych symbolicznych różnic pomiędzy motywacjami, postępowaniem i losami bohaterów jest bardzo dużo.

Ale i wplatanie w fabułę książki miniaturowych opowieści, jak na przykład tej o nowej grze komputerowej tworzonej przez Ksena, to kolejne literackie perełki. Jego relacja o zasadach konstrukcji gry, o aniołach, ich skrzydłach, o upadaniu na wewnętrzne podwórko otoczone przez kamienice, staje się nie tylko odzwierciedleniem losów głównych bohaterów, ale także zawiera i potężną symbolikę.

Jeanette Winterson w mistrzowski sposób łączy ze sobą we wzajemnych relacjach występujące w fabule postaci. Na nich konstruuje poszczególne wątki, które w miarę prowadzenia wydarzeń, łączą się ze sobą, tworząc bardzo interesujący ciąg przyczynowo-zdarzeniowy. Autorka w treść wplata również bardzo wiele interesujących filozoficznych spostrzeżeń, które z pewnością dla wielu czytelników okażą się cytatami skłaniającymi do wielu głębokich przemyśleń.

Szekspirowska historia o chorej zazdrości wystawiona po raz pierwszy na scenie w roku 1611 jest dzisiaj nadal bardzo aktualna, pod warunkiem, że autorką jej coveru jest Jeanette Winterson. I ta nowa, współczesna literacka interpretacja dramatu jest nadzwyczaj interesująca. A najbardziej odczuwalne dla czytelnika jest jej przesłanie – największe niebezpieczeństwo, zagrożenie wcale nie pochodzi ze świata zewnętrznego, tylko z naszego wnętrza. Największym wrogiem Leo jest on sam, a ściślej mówiąc – jego pełna nienawiści i pragnienia zemsty – zazdrość. Jest ona na tyle silna, że oślepia go i prowadzi do zniszczenia tych, których kocha najbardziej.

I kolejny, ważny aspekt tej książki – przeszłość, jej obecność w teraźniejszości oraz wpływ na przyszłość. Jeanette Winterson w bardzo głęboki i drobiazgowy sposób unaocznia ten problem. Wszystko, czego doświadczamy w dzieciństwie oraz w wieku młodzieńczym determinuje nasze życie. Nasze decyzje, wybór partnera, spojrzenie na świat, wyznawane wartości, przekonania, poglądy. Determinuje naszą codzienność. Co więcej, nasze pierwsze doświadczenia seksualne konstruują naszą erotyczną przyszłość. Nasze skłonności, upodobania. Decydują o tym, jakie warunki fizyczne akceptujemy podczas wybierania partnerki, partnera. Leo, który w okresie dojrzewania razem z Ksenem uprawiał praktyki homoseksualne, związał się z MiMi, kobietą o chłopięcej, delikatnej sylwetce. Leo to bardzo interesujące a zarazem destrukcyjne studium psychologiczne mężczyzny zabijanego przez zazdrość. Dużo literackiej satysfakcji dostarczają czytelnikowi opisy stanów emocjonalnych postaci, ich działania i motywacje.

Jeanette Winterson przekonuje też, że czas potrafi zabliźnić wiele ran. Także i te najcięższe, które, jakby się zdawało, jątrzyć będą się bez końca. Ale ta mroczna historia, kreowana przez ciemne strony ludzkich charakterów, ma zaskakujące zakończenie. A w nim obecna jest muzyka. Jako terapia? Balsam na ludzkie dusze?

I jak napisała Jeanette Winterson w końcowych komentarzach - każda historia ma tylko trzy potencjalne zakończenia, czyli: Zemstę. Tragedię. Przebaczenie. – „O zemście i tragedii Szekspir wiedział wszystko" – stwierdza pisarka. I w tym miejscu trzeba dodać, że Winterson wie wszystko o przebaczeniu. Zwłaszcza w kontekście porzuconego dziecka.

I jeszcze równie ważna informacja. Powieść przełożyła Anna Gralak. Jej doskonały warsztat translatorski obrazują ostatnio przełożone książki. A że nic tak bardzo nie działa na czytelnika jak podanie stosownych przykładów popierających taką tezę, weźmy dla przykładu chociażby ubiegłorocznego „Dżentelmena w Moskwie" Amora Towlesa, też w tłumaczeniu Anny Gralak. Obie powieści umieszczone na przeciwległych krańcach stylistyki, obrazujące dalekie od siebie obszary kulturowo-obyczajowe, epoki czasowe i mówiące o odmiennej problematyce, zachwycają mistrzostwem przekładu. I są przede wszystkim dowodem na ogromną i dogłębną znajomość, w wymienionej wyżej powieści, czasów, w których żył hrabia Aleksander Rostow. W przypadku nowej aranżacji „Zimowej opowieści" Williama Szekspira dokonanej przez Jeanette Winterson – fantastycznej znajomości pierwowzoru i klimatyczne przełożenie go na język czasów nam współczesnych. Anna Gralak inteligentnie podąża za koncepcją pisarki, a w partiach refleksyjno-filozoficznych osiąga wyżyny translatorskiego artyzmu.



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
31 października 2018