Torba z ...

Zabawna scena polowania z Bronisławem Komorowskim, świetna rola Ryszarda Węgrzyna, jedna poruszająca scena i efektowna scenografia. Tak mógłbym podsumować najnowszy spektakl wałbrzyskiego Dramatu. To trochę za mało, aby "Obywatela K.", propozycję reżysera Piotra Ratajczaka i autora tekstu Artura Pałygi, uznać za udaną. Co najwyżej można powiedzieć o niej - przeciętna.

Przez większość spektaklu towarzyszyło mi uczucie złości i rozczarowania. Historia Agnieszki - młodej, ambitnej i empatycznej dziennikarki - która tak jak kiedyś jej imienniczka z filmu "Człowiek z marmuru" walczyła o ideę i prawdę, dawała ogromny potencjał na stworzenie wyrazistego i mądrego wyrazu artystycznego. To mógł być szczery i głośny krzyk sprzeciwu współczesnego pokolenia wchodzącego w życie. Inny rodzaj buntu niż kupienie biletu w jedną stronę do Londynu. Tymczasem dostajemy wydmuszkę. Niby postacie mówią o rzeczach ważnych. Niby oglądamy wstrętne postawy ludzkie. Brak etyki, koniunkturalizm, hipokryzję itd. Ale w ogóle nas to nie obchodzi. Nie wierzę współczesnej Agnieszce. Mogę o niej powiedzieć tylko, że jest ładna i nijaka. Być może taka miała być. Jak współcześni młodzi ludzie, którzy w obecnych czasach nie mają oczywistego wroga. Dziś w ramach naturalnego buntu mogą jedynie zagłosować na Pawła Kukiza lub uciec z McDonald's nie płacąc rachunku. Myślę jednak, .że postawa głównej bohaterki to bardziej efekt nieporadności reżyserskiej. Aktorstwo Aleksandry Przybył także budzi wiele uwag. Lepiej wypada Anna Konieczna w roli Marianki, dźwiękowca z ekipy filmowej. Ma swój naiwny, ale pełen wdzięku styl. Skoro mowa o aktorstwie, to najlepiej ze swoją postacią Kajetana S. poradził sobie Ryszard Węgrzyn. Aktor z wyczuwalnym dystansem do otoczenia i wypisanym doświadczeniem życiowym na twarzy poruszająco opowiada o swoich roślinach. Kiedy Kajetan, bohater Solidarności, rozmawia z Agnieszką w ogródku, którego nie chce sprzedać pod budowę autostrady, można zobaczyć, jaki potencjał miał ten spektakl. Niestety, takich chwil jest niedużo. Resztę wypełniają sztuczne i irytujące dialogi. Dlatego z przyjemnością i uśmiechem widownia przyjęła scenę, w której Piotr Tokarz parodiuje Bronisława Komorowskiego na polowaniu. Prezydent strzela do kartonowych postaci m.in. zająca, dinozaura i kangura. Kiedy trafia tego ostatniego, komentuje zabawnie "w samą torbę". O chwili zabawy szybko zapomnieliśmy, gdy twórcy boleśnie przeciągali finał "Obywatela K.". Wspomniana delikatna, poetycka, dająca do myślenia scena spotkania Kajetana i dziennikarki idealnie mogłaby zamknąć historię. Twórcy ciągną jednak wydarzenia dalej. Ich finał z koktajlami Mołotowa, może bardziej spektakularny, jest zbyt naiwny i banalny. "Obywatel K." byłby ważną opowieścią o człowieku, który jako jedyny spośród kolegów z przeszłości, co koniunkturalnie zmienili poglądy i wykorzystując zmiany ustrojowe zajęli prominentne stanowiska w strukturach władzy, zachował ideę Solidarności z lat 80., ale... No właśnie, autorom wałbrzysko-zabrzańskiego spektaklu zabrakło intuicji, wyczucia i jasnego przekazu myśli. Mimo wad spektakl i tak odwzorowuje kondycję naszego współczesnego społeczeństwa i choćby z tego powodu warto go obejrzeć.



Piotr Bogdański
Tygodnik Wałbrzyski
12 maja 2015
Spektakle
Obywatel K.