Tortura mówienia
Mówienie jest torturą. Słowa bolą, ranią , można wręcz zabić mówiąc. Takie przynajmniej wnioski nasuwają się po obejrzeniu "Kaspara" w reżyserii Barbary Wysockiej. Nie jest to jednak wariacja na temat opowieści jaką znamy z filmu Herzoga. To bardziej eksperyment teatralny, doświadczenie, pokaz tego, co można zrobić człowiekiem.Scenografia przedstawienia jest raczej uboga. Składa się w sumie z ogromnego rusztowania, po którym od czasu do czasu poruszają się aktorzy, lub opadają na poszczególne poręcze w geście totalnego wyczerpania jakie przynosi im mówienie. Po lewej stronie znajduje się lodówka, w której od czasu do czasu zamyka się tytułowy bohater, by na chwilę odizolować się od otaczającej go rzeczywistości. Na scenie pojawiają się też inne elementy: to stół, to krzesło ,ale w sumie nie odgrywają one większej roli w całym przedsięwzięciu.
Barbara Wysocka skupia całą naszą uwagę na Kasparze, chłopcu, który na samym początku spektaklu, potrafi powiedzieć tylko jedno zdanie „Chcę być taki, jaki był kiedyś ktoś inny”. Jak się później okaże bohater był przekonany, że za pomocą tej jednej frazy może objąć cały otaczający go świat . Z czasem odkrywa swój błąd i stwierdza, że dopiero teraz potrafi wstać, zasnąć, ubrać się należycie. Dlaczego? Bo zdefiniował sobie odpowiednie czynności. To tak jakby coś zaczynało istnieć właśnie prze to, że otrzymało nazwę.
Czemu więc zdobycie umiejętności mówienia nie przynosi Kasparowi ulgi, a wręcz przeciwnie staje się dla niego torturą? Ponieważ został on poddany bezmyślnej indoktrynacji. Nauczano go mówić, nie po to by wyrażał swoje poglądy, ale po to, by mówił pod dyktando innych. Gdy okazuje się, że eksperyment nie do końca zakończył się sukcesem Kaspar pozostaje na scenie sam. Nie ma już z nim jego nauczycieli, którzy próbowali zrobić z niego coś na miarę maszyny. Nie nauczyli go nawet logicznego myślenia. W spektaklu jest scena, gdy główny bohater uczy się stosować pewne konstrukcje zdaniowe. Dla obserwujących go osób nie ważny jest sens jego wypowiedzi, a jedynie jej poprawność gramatyczna. A przecież mówimy po to, by mówić o czymś, a nie bezsensownie wyrzucać z siebie słowa. W rolę Kaspara wcielił się znakomity jak zwykle Szymon Czacki. Dzięki jego kreacji widz ma wrażenie, że widzi przed sobą naprawdę zagubionego, otumanionego człowieka, która do końca nie wie co się z nim dzieje.
Jak już wspomniałam na początku „Kaspar” jest jednak tylko eksperymentem teatralnym. A z tym jak z doświadczeniem chemicznym. Gdy pierwszy raz widzimy jak przeźroczysta woda staje się niebieska jesteśmy podekscytowani, ale z czasem przestaje to nas fascynować. „Kaspara” warto obejrzeć, ale niestety nie wiem czy za drugim razem nie poczujemy się nim znudzeni. Mimo wszystko brak mu nieco fabuły, napięcia, pewnej więzi przyczynowo – skutkowej. Zdecydowanie jest to przedstawienie które w głównej mierze się słucha, a nie ogląda. A przecież teatr to również gra obrazów, miraży. Sama mowa to trochę jakby za mało. Ale próbować trzeba. W końcu praktyka czyni mistrzem.
Monika Kamińska
Gazeta Festiwalowa
17 października 2009