Troll

Czytam Miły Wojciechu Twoje wynurzenia na blogu i myślę, że skąd jak skąd, ale od Ciebie nie spodziewałem się tak niechętnej reakcji na mój skromny felietonik. Czytam i staram się zrozumieć, jakże ciężko było Ci znosić to moje dotychczasowe pisanie, te felietony i recenzje. Odwracałeś się zniesmaczony na moje występy przed okiem kamery. Toż to były, przyznaj, tłumione miesiącami negatywne emocje. Mam nadzieję, że teraz już ci ulżyło. Szkoda tylko, że smród pozostał.

Szkoda też, że w miniony poniedziałek, gdyśmy siedli koło siebie, jako goście ciekawej debaty w Teatrze Polskim w Warszawie, nie powiedziałeś mi nic o tej obrzydliwej mej pisaninie. Znudzonym głosem odpowiadałeś za to na pytania, moderatora, Twojego brata. Z miną mizogina starałeś się mędrkować na temat blogosfery.

Odpisuję Ci tu, na blogu, bo wydaje mi się, że łamy e-teatru poświęcone winny zostać powabniejszym i poważniejszym tematom niż moja z Tobą napieprzanka słowna. Kolejny już raz przez Ciebie sprowokowany, decyduję się odpisać. Chociaż wolałbym pewnie, jak wiele osób, byś napisał mi mail, prywatną wiadomość wysłał, albo zadzwonił, masz mój numer przecież.

No a tak, to muszę parę Twoich małych prztyczków sprostować. Po pierwsze i najważniejsze: w zeszłym sezonie obejrzałem 162 spektakle, z czego 91 pracując i jeżdżąc w Komisji Na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Cieszę się z udziału w jej pracach, starałem się skrupulatnie wypełniać tę misję. Cieszę się, że w tym roku w konkursie będzie jeździł mój młodszy kolega, nie mam z tym żadnego problemu. Pamiętasz, kiedyś zastąpiłem Cię na stanowisku sekretarza redakcji w piśmie Teatr. Czy Ty wciąż masz z tym jakiś problem?

W tym sezonie, końcem października, nie jeżdżąc w żadnej komisji byłem już na pięciu festiwalach, obejrzałem 29 spektakli. Jeżdżę, bo lubię, po prostu. Tak ciężko, naprawdę, Ci to zrozumieć? Może ciężko, nie widziałem w Tobie pasji, gdy w tym tygodniu w Teatrze Polskim wypowiadałeś się o teatrze, siedząc obok mnie. Nie widziałem jej jak w przerwie spektaklu, prezentowanego na Dialogu leciałeś po kurtkę do szatni i pospiesznie wychodziłeś. Wojciechu, a może po prostu, czas powiedzieć pas. Złamać pióro, nie bawić się w komentatora, dać se spokój. Może czas zająć się piłką nożną, kibicowaniem, które wydawało mi się, że zawsze większe wzbudzało w Tobie emocje niż teatr. Naprawdę, nikt nie będzie płakał, ani Cię specjalnie zatrzymywał.

Wiesz, miałem pewne obawy, pisząc ten piątkowy felieton. Chyba je odgadłeś, wiedząc, że polemizując ze mną teraz, zaboli mnie mocno. Zauważyłeś, z wrodzoną sobie celnością, że nawet zatytułowałem go „felieton bardzo osobisty", z jakąś obawą przed reakcją, że może zbytnio się otwieram. Ale też wiem, że powinienem był się liczyć z negatywnymi odpowiedziami. Zaskakujące, bo wydawało mi się, że raczej zaszlachtują mnie panowie z forum e-teatru, co to ubóstwiają wyżywać się na autorze, jacyś niespełnieni reżyserzy, szambo. Tymczasem pojawiłeś się Ty.

Odpowiadając na te prztyczki, szpileczki, docinki. Wojciechu, na nikogo się nie kreuję. Coś mi doskwiera, to piszę. Zawsze tak miałem. Wiem, że kilka osób to rozumie, parę napisało mi maile, smsy. Docinki o moim wyglądzie zostawię bez komentarza. Ty, przystojniaku, nic a nic się nie zmieniasz:-) Nigdy też nie obnoszę się z miną tego, co to wie więcej, co mi zarzucasz. Wiem bardzo mało, nieraz zawstydzająco mało, gdy słucham na przykład Gondowicza czy Szpakowskiej. A czy Ty przypadkiem nie projektujesz swoich frustracji na mnie? Przyznaj się Miły.

Proszę też, daruj sobie te określenia „starszy kolega", że Tyś starszy, a jam młokos. Wiesz jak słaby jest argument wieku? Stąd blisko do stwierdzenia że „taki stary a taki....". Starożytni Grecy mieli dwa terminy na starość. Stary – mędrzec i śmieszny staruszek.

Pytasz mnie: „Czy do pełni szczęścia Twoich kolegów aż tak bardzo są potrzebne doznania teatralne?". Nie wiem czy są. Nie o tym był ten fragment w moim felietonie. Tego widzę też nie pojąłeś. Pisałem o sobie, rozumiesz to? Piszę o sobie o swoim patrzeniu na teatr, na spektakle. Nie chowam się za jakąś gardą, jak Ty w pisaniu. Nikomu też nic nie narzucam. Tobie również.

Wiesz Wojciechu, w sumie to cieszę się, że w tak spektakularny sposób możemy schłodzić naszą znajomość. Szkoda, że wspólne piwo nie schłodzi naszych rozpalonych głów. No, ale takie podyktowałeś reguły kontaktu. Usiądź więc Miły wygodnie w fotelu, przykryj nogi pledem i dalej komentuj coś, co już dość mocno wymknęło ci się spod kontroli. Polski teatr, który próbujesz od kilku lat komentować wygląda już zupełnie inaczej niż ten z lat dziewięćdziesiątych. Kapcaniejesz Mój Drogi. Naprawdę, czas złamać pióro. Zachęcam.



Bartłomiej Miernik
miernik Teatru
28 października 2013