Trudne dziecko w NY

Marta Wryk ma 23 lata. Jest śpiewaczką, muzykologiem i poetką. Przed dwoma miesiącami jako pierwsza polska śpiewaczka (i poznanianka) dostała się do nowojorskiej szkoły muzycznej Manhattan School of Music. Poproszona o przedstawienie się w trzech słowach mówi: "Człowiek z dużą wyobraźnią".

Martyna Pietras: Jesteś śpiewaczką i poetką, studiujesz muzykologię. Która z twoich fascynacji zaczęła się najwcześniej? - Najwcześniej chyba muzyczna, mimo że profesjonalnie zajęłam się nią najpóźniej. Zawsze chciałam śpiewać i chwytałam się różnych okazji. Repertuar pieśni patriotycznych, które wykonywałam na akademiach w szkole podstawowej, mam w jednym palcu (śmiech). Ostatnio mniej piszesz? - Odkąd zaczęłam śpiewać, odkryłam inną drogę wyrażania siebie. Im więcej śpiewam, tym mniej piszę. Ale myślę także, że moja potrzeba pisania jest już mniejsza. Masz na swoim koncie wiele dokonań w zakresie muzyki, literatury, krytyki muzycznej. Skąd takie zdolności? - To chyba kwestia genów i wpływu domu rodzinnego. Poza tym dużo pracuję. U nas w rodzinie nie było profesjonalnego muzyka. Dziadek dyrygował, a raczej taktował w chórze (śmiech). Brat babci grał trochę na skrzypach, ale nikt tak naprawdę nie zajmował się muzyką profesjonalnie. Mamy za to rodzinną tradycję naukową - dziadek pisał książki, był historykiem czasu okupacji. Oboje rodzice są wykładowcami akademickimi, brat mamy - profesorem historii. W domu zawsze było dużo książek, rozmów i analizowania tego, co się dzieje w kraju, czy literaturze. Rodzice cię wspierają? - Bardzo. Jestem tzw. "trudnym dzieckiem" (śmiech). Większość dzieci odnosi sukcesy na jednym polu, a ja brałam udział w olimpiadach z języka polskiego, historii muzyki i wielu innych konkursach. Wszyscy myśleli, że pójdę "w doktoraty". Tymczasem ja wybrałam śpiew. Czasem trudno takie dziecko "ogarnąć" (śmiech). Przed dwoma miesiącami dostałaś się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecie - Manhattan School of Music. Było trudno? - Tak. Zdawało ok. 600 kandydatów. Dla mnie był to bardzo nerwowy, ale też ekscytujący czas. Zastosowano dość ostrą selekcję - najpierw analizowano przysłane nagrania płytowe, a później dla ok. 200 osób odbywał się egzamin wokalny. Brałaś udział w wielu międzynarodowych konkursach i kursach mistrzowskich, także za granicą. Kto wspiera cię obecnie finansowo? - Aktualnie wspierają mnie rodzice. W roku akademickim 2007/2008 uczyłam się prywatnie śpiewu o profesora Charlesa Kellisa w Nowym Jorku. Rodzice zainwestowali w ten pobyt. Poza tym musiałam tam jakoś dorabiać. Pracowałam dla największej gazety polonijnej w Stanach - "Nowego Dziennika", jako recenzent muzyczny. Byłaś m.in. trzykrotnie stypendystką ministra edukacji i nauki. W maju zostałaś wyróżniona w konkursie na najlepszego studenta roku - Primus Inter Pares. Czy otrzymane stypendia wystarczają na opłacenie wyjazdów zagranicznych? - Nie wystarczają. Mam 10 tys. dolarów stypendium, które mi przyznano, gdy dostałam się do szkoły na Manhattanie. Na czesne potrzeba ok. 30 tys. Na akademik i życie - kolejne 20 tys. Dla studentów amerykańskich jest to duży wydatek, a co dopiero dla studenta z Polski. W jaki sposób starasz się przekonać innych, że warto wesprzeć twoją działalność? - Poszukuję sponsorów wśród polskich i zagranicznych przedsiębiorców, wysyłając do nich CV, listy rekomendacyjne i płytę z ostatnimi nagraniami. Ubiegam się też o stypendium ministra kultury "Młoda Polska". Jaki masz pomysł na siebie po studiach? - Chciałabym znaleźć się w bardzo dobrym studium operowym (np. przy Metropolitan czy Covent Garden) albo iść na studia podyplomowe. Śpiewam sopranem. Mam duży, ciemny głos o rozległej skali, a większe głosy dłużej się uczą. Poza tym chciałabym też doskonalić się w wykonywaniu pieśni. Ale... jeżeli w Nowym Jorku przyjmą mnie od razu na trzeci rok, poćwiczę intensywnie przez dwa lata i zobaczę - być może będę już za dwa lata gotowa, by wyjść na scenę. Masz zamiar promować polską kulturę za granicą? - Zdecydowanie! Gdy pracowałam w Stanach dla gazety, wysyłano mnie na koncerty polskich muzyków (również do Carnegie Hall i New York City Opera). Znam więc miejsca, gdzie występują polscy artyści. Interesuje mnie zwłaszcza polska muzyka współczesna i bardzo chętnie promowałabym ją. * Marta Wryk - absolwentka Liceum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Studentka Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie oraz Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim (pod opieką naukową wybitnego muzykologa prof. Michała Bristigera). Przez sześć lat śpiewała w poznańskim Chórze Dziewczęcym "Skowronki" pod dyr. Alicji Szelugi. Naukę śpiewu solowego rozpoczęła w 2000 r. Występowała w Polsce, Niemczech i Holandii. Laureatka wielu konkursów literackich. Publikowała wiersze m.in. w"Gazecie Wyborczej", "Zeszytach Literackich", "Nowej Okolicy Poetów", "Arkuszu". Jest autorką tomiku poetyckiego "Stepy Martuańskie" (2002 r.).

Martyna Pietras
Gazeta Wyborcza Poznan
12 czerwca 2008
Portrety
Marta Wryk